Gareth Bale to emblemat z Cardiff

Gareth Bale, to żywa legenda reprezentacji Walii. Nawet, kiedy nie za bardzo idzie mu w klubie, w drużynie narodowej jest nie do zastąpienia.


Z całą pewnością Gareth Bale zasługuje na miano jednego z najwybitniejszych, o ile nie najwybitniejszego, piłkarza w dziejach reprezentacji Walii. W kraju tym porównywalny do niego status ma chyba jedynie Ryan Giggs, choć nie można zapominać o takich znakomitościach, jak m.in. Ian Rush.

W 2018 roku Bale, zdobywając w meczu towarzyskim z Chinami trzy gole, został najskuteczniejszym zawodnikiem w dziejach „Smoków”, wyprzedzając Rusha, który w trakcie piłkarskiej kariery został legendą Liverpoolu i dwukrotnie z tym klubem wygrywał Puchar Europy. Bale jest jednak od niego, jak również od Giggsa, pod tym względem lepszy, bo trofeum za zwycięstwo w Lidze Mistrzów zdobywał pięciokrotnie. Nie wystąpił tylko w jednym finale, a w trzech z nich dał o sobie znać.

W 2014 roku, gdy jego Real Madryt mierzył się z Atletico Madryt, Bale kończył właśnie swój pierwszy sezon w barwach „Królewskich” i w decydującym starciu strzelił niezwykle ważnego gola. Trafił do siatki w dogrywce na 2:1, i od tego momentu Real zdominował rywala. W 2016 roku „Los Blancos” ponownie mierzyli się z rywalem z tego samego miasta. Było 1:1, o wszystkim decydowały karne, a Bale był jednym z zawodników, który swoją próbę wykorzystał.

Rok później Walijczyk rozpoczął na ławce mecz finałowy z Juventusem Turyn, co było dla niego ciosem, bo spotkanie odbywało się w jego rodzinnym mieście – czyli w Cardiff. Odegrał się w 2018 roku. Został bowiem bohaterem kijowskiego finału LM. Strzelił Liverpoolowi dwa gole i walnie przyczynił się do zwycięstwa Realu.

W decydującym starciu Champions League nie wystąpił tylko raz. Tegoroczny finał, również przeciwko „The Reds”, przesiedział na ławce rezerwowych. Spotkanie rozegrano w sobotę, 28 maja. A w środę, 1 czerwca, zawodnik oficjalnie ogłosił, że po dziewięciu latach, z przerwą na wypożyczenie do Tottenhamu w sezonie 2020/21, odchodzi z klubu ze stolicy Hiszpanii. Ostatni sezon nie był dla niego udany. Wystąpił w zaledwie 5 meczach LaLiga, bo znów nękały go kontuzje, jak podczas całego pobytu na Estadio Santiago Bernabeu.

Statystyka urazów, jakich Walijczyk doznał w czasie gry w Hiszpanii, jest wręcz zatrważająca. Otóż okazuje się, że 33-latek musiał z powodu rozmaitych problemów zdrowotnych pauzować – uwaga – 31 razy! Czasami były to przerwy, które wymagały jednego lub kilku meczów absencji. Ale czasem bywało tak, że Walijczyk nie mógł grać w kilkunastu kolejnych spotkaniach. Zresztą wystarczy policzyć, że Real w ciągu 8 sezonów Bale’a w tym klubie, rozegrał ponad 400 spotkań. Bale zagrał w 258 meczach, czyli stracił grubo ponad 100 występów.

Wydaje się jednak, że o mówienie o tym, że był to dla tego piłkarza czas stracony, jest nieco niesprawiedliwe. Nie wygrywa się m.in. pięć razy Ligi Mistrzów i trzykrotnie mistrzostwa Hiszpanii, jeżeli nie potrafi się grać w piłkę nożną. Łącznie Bale zdobył z Realem 16 klubowych trofeów i strzelił 106 bramek. Na początku jego kariera w Madrycie, szczególnie tuż po dołączeniu do „Królewskich”, zapowiadała się niezwykle. Bardzo dobry był również sezon 2015/16, kiedy to ustanowił prywatny rekord pod względem liczby strzelonych goli w La Liga, choć zagrał w zaledwie 23 meczach. Zdobył wówczas 19 goli.

Z Realu Madryt, Gareth Bale przeniósł się do Los Angeles FC, a zatem w wieku 33 lat zdecydował się udać na amerykańską „emeryturę”. Jak na razie asowi reprezentacji Walii wiedzie się za oceanem średnio. Strzelił 2 gole w 12 występach, a ostatni raz trafił do siatki na początku sierpnia.

Warto podkreślić, że Walijczyk nie ma pewnego miejsca w swoim klubowym zespole, bo w 9 spotkaniach wchodził na boisko z ławki. Co innego w zespole narodowym, dla którego jest alfą i omegą. W eliminacji do MŚ w Katarze strzelił 6 goli, a szczególnie istotne były jego trafienia w starciach barażowych z Austrią i Ukrainą. Walia zdobyła w tych meczach trzy gole i wszystkie były autorstwa Garetha Bale’a.




Na zdjęciu: Gdyby nie kontuzje, to Gareth Bale więcej zwojowałby w Realu Madryt. Niemniej jednak pięć trofeów Ligi Mistrzów ma swoją wymowę.

Fot. PressFocus