Gest… Kasperkiewicza

rządzeniem opatrzności będącej chyba po stronie gospodarzy, zakończył się on wynikiem remisowym 1:1. Ale tak po prawdzie bliżej zainkasowania trzech punktów był ŁKS, który sprawił częstochowianom takie kłopoty jakich w tym sezonie czerwono-niebieskim jeszcze nikt nie sprawił. Oprócz piłkarskich emocji mieliśmy jeszcze dodatkową rundę tego widowiska: przepychanki między zawodnikami i sztabem szkoleniowym obu ekip. Na szczęście bez ofiar. No poza jedną – Lukasem Bielakiem, który nieco wcześniej trącił Arkadiusza Kasperkiewicza i obejrzał za to drugi żółty kartonik.

Piłkarze Rakowa już zapomnieli jak smakuje porażka. Ostatni raz stracili bowiem punkty jeszcze w samym środku minionych wakacji, na początku sierpnia, gdy przegrali – i to zdaniem wielu niezasłużenie – w Chojnicach z tamtejszą Chojniczanką. Od tego wydarzenia zespołowi Marka Papszuna szło dobrze, albo bardzo dobrze. Ale ta seria mogła się zakończyć, gdyby nie ostatnia akcja spotkania przy Limanowskiego.

– Otrzymałem dokładne dośrodkowanie i gdy chciałem ruszyć z piłką poczułem kontakt z atakującym mnie obrońcą gości. W efekcie sędzia odgwizdał rzut karny. I tyle – opowiada o sytuacji z doliczonego czasu gry obrońca częstochowian Andrzej Niewulis,
„Jedenastkę” pewnie wykorzystał obrońca Rakowa, wspomniany Kasperkiewicz. Ten zaraz po bramce obrał kurs na sektor przeznaczony dla kibiców gości. Co pokazał fanom ŁKS-u, wykonując ruch palcami swoich dłoni? Czy literkę „W”, symbolizującą Widzew, w którym zaczynał piłkarska przygodę, czy po prostu gest zwycięstwa.

– Coś tam na pewno pokazał i to tylko dolało oliwy do ognia. Dlatego doszło do tych przykrych zdarzeń już po zakończeniu spotkania. Czy my zostaliśmy oszukani w Częstochowie? Tak bym tego nie nazwał, ale jeśli sędzia wskazuje na rzut karny dopiero po pewnej chwili, bo ktoś mu dał sygnał… Tak nie powinno to wyglądać – irytował się opiekun gości Kazimierz Moskal.

Goście z Łodzi rozpoczęli mecz przy Limanowskiego bez najmniejszej tremy przed tymi, który do tego momentu rządzili i dzielili w I lidze. Pressing rywali do tego stopnia przystopował Raków, że to ŁKS zaczął przeważać. Miejscowi „konstruktorzy” mieli spore problemy, by zawiązać jakikolwiek atak. Co innego łodzianie. W 13 min Piotr Pyrdoł mógł się zapytać Michała Gliwę, w który posłać mu futbolówkę. Ostatecznie wybrał wariant najgorszy z możliwych, strzelając nad poprzeczką. Wcześniej Gliwa cudem sparował uderzenie Łukasza Piątka. Minutę później kolejne dośrodkowanie Pyrdoła „zdemolowało” szyki gospodarzy. Gliwa znów instynktownie odbił strzał Bielaka, lecz doświadczony Rafał Kujawa udowodnił, że arkana futbolu z najwyższej półki są mu doskonale znane i przewrotką pokonał golkipera miejscowych.

Bramka z gatunku tych „palce lizać” nieco wyhamowała ofensywne zapędy łodzian. Z odpowiedzią Raków jednak jakoś się kwapił. Dwa strzały głową Szymona Lewickiego były tylko mało przekonującym akcentem w tych kiepskich w wykonaniu lidera 45 minutach. Ale by być w zgodzie z wydarzeniami boiskowymi, w ostatniej szarży pierwszej połowy spustoszenie pod bramką Michała Kołby zrobiło mocne dośrodkowanie Piotra Malinowskiego, po którym Jan Sobociński o mało sam nie wpakował futbolówki do własnej bramki.

Po zmianie stron w Rakowie pojawił się Adam Radwański, który zmienił nie błyszczącego tym razem Petera Schwarza. I miejscowi przystąpili do ataków. W 58 min minimalnie niecelnie główkował jeden z najniższych na boisku, Miłosz Szczepański., W 69 min z lewej strony dogrywał futbolówkę Maciej Domański, lecz Szymon Lewicki nie trafił w nią czysto, a nadbiegający Karol Mondek nieco się spóźnił, by mógł się radować z wyrównania.
W 74 min ŁKS mógł zadać miejscowym drugi cios. Kujawa, sprawiający częstochowian chyba największe kłopoty, znów oszukał defensywę Rakowa. Zagrał na prawe skrzydło. W odpowiedzi otrzymał zwrotne dośrodkowanie prosto na głowę. Uderzenie napastnika przyjezdnych przeszło jednak obok bramki Gliwy.
W końcówce na boisku więcej było nerwów niż sytuacji znamionujących zmianę rezultatu. Szczęście uśmiechnęło się jednak do gospodarzy.

Raków Częstochowa – ŁKS Łódź 1:1 (0:1)
1:0 Kujawa 14 min (bez asysty)
1:1 Kasperkiewicz 90+3 min (z rzutu karnego)
Sędziował – Łukasz Bednarek (Koszalin).
Widzów: 2 156.

Raków:  Gliwa – Kasperkiewicz, Niewulis, Kościelny (81. Petraszek) – Malinowski, Mondek (71. Kun), Listkowski, Schwarz (46. Radwański) – Domański, Szczepański – Lewicki. Trener: Marek PAPSZUN.
ŁKS: Kołba – Grzesik, Juraszek, Sobociński, Bogusz – Wolski, Bielak, Piątek, Łuczak (70, Kalinkowski), Pyrdoł – Kujawa (81. Radionow). Trener: Kazimierz MOSKAL.
Żółte kartki: Lewicki, Kasperkiewicz – Grzesik, Kujawa, Bielak.
Czerwona kartka: Bielak (druga żółta)
Piłkarz meczu: Rafał Kujawa.