GieKSa rozstrzelana w Elblągu

Z pewnością nie tak wyobrażali sobie wszyscy przy Bukowej pierwszy tegoroczny wyjazd na mecz o drugoligowe punkty. Po domowym remisie z Błękitnymi (2:2), tym razem GieKSa poniosła porażkę w Elblągu i tej wiosny pozostaje bez zwycięstwa. Rundę rewanżową zaczęła dokładnie tak, jak tę pierwszą – od zdobycia 7 punktów w pięciu kolejkach. Co było potem – czyli marsz w górę tabeli – dobrze pamiętamy i katowiccy kibice z pewnością życzyliby sobie, by ta analogia zaistniała tak, jak już zaistniały inne.

Na przykład – problemy kadrowe zespołu. Jesienią, w okolicach kolejek nr 5 i 6, trener Rafał Górak nie miał do dyspozycji 10 zawodników. Teraz, w identycznym momencie rundy rewanżowej, GKS też zbliża się do tej liczby. Do Elbląga ruszył bez przewlekle kontuzjowanych Radka Dejmka i Dominika Bronisławskiego, leczących urazy Dawida Rogalskiego, Szymona Kiebzaka i Daniana Pavlasa, a także chorych Arkadiusza Woźniaka i Kamila Bętkowskiego. Dejmek, Rogalski, Kiebzak i Woźniak to podstawowi zawodnicy ekipy z Bukowej. Chyba nie ma drugoligowca, na którym takie absencje by się nie odbiły. Jakby tego było mało, jeszcze przed przerwą z przyczyn zdrowotnych udział w spotkaniu z Olimpią zakończył stoper Mateusz Broda. Nominalny lewy obrońca, Grzegorz Rogala, grał na skrzydle, bo raczej nie było alternatywy.

Mimo to, trudno GieKSę jednoznacznie ganić za sobotni występ. W zasadzie był moment, kiedy sądziliśmy, że zgarnie pełną pulę, bo przy stanie 1:1 wyraźnie zaczynała łapać rytm. Chyba nikt patrząc na boiskowe wydarzenia nie powiedziałby wtedy, że jeśli ktoś zada w końcówce dwa ciosy, to będą to gospodarze. Bramki katowiczanie tracili jednak w zdecydowanie zbyt łatwy sposób. Zresztą – elblążanie o swojej stracie też tak mogą mówić. Ale po kolei.

Pierwsza połowa nie dostarczyła większych emocji. Te na dobre pojawiły się w drugiej. To już teraz tylko gdybanie, jeśli postawimy pytanie, jak potoczyłby się ten mecz, gdyby w 57. minucie podopieczni Rafała Góraka mieli więcej szczęścia. Rogala po podaniu Kacpra Michalskiego znalazł się sam na sam z Sebastianem Madejskim, uderzył słabszą prawą nogą, piłka toczyła się, toczyła… aż odbiła od słupka, a próbującego ją dobić Macieja Dampca, debiutanta w barwach GKS-u, jakimś cudem powstrzymali obrońcy Olimpii.

W 66. minucie było 1:0. Arkadiusz Jędrych zbyt krótko i za bardzo w środek wybił piłkę głową po dośrodkowaniu. Nikt go też nie zaasekurował. Przemysław Brychlik, czyli Ślązak w składzie elblążan, miał sporo miejsca. Ze spokojem przyjął futbolówkę i uderzeniem w dolny róg nie dał szans Bartoszowi Mrozkowi. Gospodarze nie zdołali jednak skonsumować tej zaliczki ani jedną kontrą, a już był remis. W pozornie niegroźnej sytuacji, na skraju pola karnego, Michał Miller sfaulował Łukasza Wrońskiego. Z rzutu karnego do wyrównania doprowadził Maciej Stefanowicz. Była 72. minuta. Wydawało się, że GKS coraz bardziej się rozpędza. Został wyhamowany… m.in. przez Stefanowicza. Środkowy pomocnik nie popisał się w 83. minucie. Sprowadził do parteru wszędobylskiego, dobrze dysponowanego Cezarego Demianiuka i tym razem Olimpia miała karnego. Wykorzystał go Oleksij Prytulak i nie było to ostatnie tego popołudnia słowo Ukraińca. Pięć minut później strzałem pod poprzeczkę wykończył sprawną kontrę.

Adrian Błąd, kapitan GieKSy, mówił na naszych łamach w piątek, że to jeden z topowych meczów tej ligi. I to prawda. Ciekawie było nie tylko na boisku, ale też trybunach, bo kibice obu drużyn przygotowali oprawy. Olimpia odpaliła nawet pirotechnikę, hasłem „Historia, który łączy pokolenia 1945-2020” nawiązując do 75-lecia klubu. Fanów GieKSy z kolei do Elbląga dotarło około 450 i jak zwykle prezentowali poziom dużo wyższy niż szczebel rozgrywkowy, na jakim znalazł się ich klub. Nawiązali do tego transparentem „Pierwsza, druga, trzecia liga, to nieważne dla nas jest”, ozdobionym flagami na kijach.

GKS nie ma łatwego terminarza, o pierwsze w 2020 roku zwycięstwo będzie trudno również w następnej kolejce, gdy na Bukową zawita Górnik Łęczna. Dobre wiadomości? Pierwsza jest taka, że Olimpia była jedynym rywalem z czołówki, z którym ekipa Góraka zmierzy się wiosną na wyjeździe. Druga? Dziś przegrała Resovia, a jutro ktoś ze szpicy też straci punkty, bo Widzew zawita do Łęcznej. Ale chcąc wrócić do pierwszej ligi, nie ma co oglądać się na rywali. Trzeba robić swoje. Wylizać rany i – jak jesienią – zacząć seryjnie punktować. Najlepiej już za 8 dni, rewanżując się Łęcznej za porażkę z sierpnia.

Olimpia Elbląg – GKS Katowice 3:1 (0:0)

1:0 – Brychlik, 66 min, 1:1 – Stefanowicz, 72 min (karny), 2:1 – Prytulak, 83 min (karny), 3:1 – Prytulak, 88 min.

OLIMPIA: Madejski – Balewski, Lewandowski, Wenger, Sedlewski – Miller (74. Kiełtyka), Krasa, Kuczałek, Prytulak, Demianiuk (90. Morys) – Brychlik. Trener Adam NOCOŃ.

GKS: Mrozek – Michalski, Jędrych, Broda (45+4. Janiszewski), Dampc – Gałecki, Stefanowicz – Wroński (79. Kurbiel), Błąd, Rogala – Urynowicz. Trener Rafał GÓRAK.

Sędziował Mateusz Jenda (Warszawa).
Żółte kartki: Miller, Krasa – Stefanowicz, Gałecki, Michalski oraz Górak (trener).