GieKSa – Widzew 1:1. Duże emocje i remis na szczycie II ligi

Bardzo emocjonujący mecz o wielkiej stawce zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów. Na trzy kolejki przed końcem sezonu GieKSa pozostała w strefie premiowanej nie bezpośrednim awansem do I ligi, a barażem. W najbliższym tygodniu czekają ją dwa trudne wyjazdy.

Nie było w ten weekend na polskich boiskach ważniejszego meczu. Konfrontacja dwóch największych drugoligowych firm miała zadecydować, kto na trzy kolejki przed końcem sezonu znajdzie się w strefie premiowanej awansem, a komu przed oczami stanie coraz realniejsza perspektywa barażu, grożącego tym, że sezon zostanie stracony.

Mimo obostrzeń i ograniczonej frekwencji przy Bukowej odczuwalna była atmosfera piłkarskiego święta, a już na kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem wokół stadionu mieniły się żółte koszulki, do których zakładania mobilizowali się wzajemnie kibice. Na temperaturę tego meczu wpłynął też fakt, że wczoraj swoje spotkanie przegrał lider, Górnik Łęczna, dlatego top3 tabeli pozostał spłaszczony.

Trener Marcin Kaczmarek, który mimo wielu spekulacji i ledwie 1 punktu zdobytego w 3 meczach ocalił stanowisko, nieco zaskoczył, zostawiając na ławce Rafała Wolsztyńskiego i Mateusza Możdżenia, który odkąd trafił do Widzewa ominął tylko jedną kolejkę – gdy pauzował za kartki.

W składzie GieKSy nie było niespodzianek – jako że za kartki pauzowali Arkadiusz Woźniak i Łukasz Wroński, szansę debiutu w wyjściowej jedenastce otrzymał Danian Pavlas, który dotąd grał tylko w roli zmiennika.

Na ustach kibiców po pierwszej połowie znalazł się jednak nie Pavlas, a drugi ze skrzydłowych. Szymon Kiebzak, najlepszy asystent w szeregach GieKSy, w 29. minucie wprawił Bukową w euforię. Uderzył z linii pola karnego, a piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki.

Ważną rolę odegrał Adrian Błąd, notując w tej sytuacji asystę, po wcześniejszym odebraniu piłki Bartłomiejowi Poczobutowi. Defensywny pomocnik łodzian miał trudny powrót do Katowic. To właśnie stąd trafił do Widzewa, w mało chlubnych okolicznościach, bo GKS rozwiązał z nim kontrakt po zbyt intensywnym wieczorze integracyjnym na letnim zgrupowaniu w Rybniku-Kamieniu.

W jesiennym spotkaniu strzelił byłej drużynie gola, tym razem spisywał się gorzej. Szybko złapał żółtą kartkę za ostry faul na Kacprze Michalskim, „pozdrawiały” go trybuny, fetując niemalże każde nieudane zagranie.

W pierwszej połowie ekipa Rafała Góraka wykorzystała, co miała. Z gry na pewno nie ustępowała łodzianom, ale gdy przychodziło co do czego, to oni byli pod bramką groźniejsi.

Tak jak atutem GieKSy są stałe fragmenty gry, tak przed przerwą użytek z nich starał się robić Widzew, po rzutach wolnych czy rożnych bitych przez Łukasza Kosakiewicza. Danielowi Tanżynie czy Marcinowi Robakowi brakowało niewiele, by któreś z tych dośrodkowań zamienić na gola, a rezultat był wtedy jeszcze bezbramkowy.

Trener Kaczmarek mawiał, że drużyna Widzewa ma problemy, gdy coś na boisku zaczyna iść po jej myśli, dlatego było interesujące, jak zareaguje na prowadzenie GKS-u. Wcześniej to goście – jako drużyna mająca w tabeli punkt więcej – mogli czekać na to, co zrobi przeciwnik, a po stracie bramki musieli się odkryć.

Jeszcze przed przerwą mieli szanse, by wyrównać, acz na pewno nie stuprocentowe. Pudłowali Robak czy Kosakiewicz, a Henrik Ojamaa po centrze Kornela Kordasa uderzył zbyt lekko, by zaskoczyć Bartosza Mrozka.

GKS nie grał jakiegoś wielkiego meczu, ale mogło podobać się to, jak mocno jest pod prądem, jak bardzo nie było dla niego straconych piłek. To powodowało, że momentami iskrzyło. Na początku II połowy żółtą kartkę ujrzał nawet trener Górak.

W porównaniu do pierwszej odsłony nie zmieniło się to, jak niebezpieczni byli łodzianie przy dośrodkowaniach ze stojącej piłki. W 56. minucie z kornera zacentrował Kosakiewicz, a piłkę do siatki wpakował głową Tanżyna, dokonując tego, co nie udało mu się w I połowie. Już wtedy uprzedził Mrozka, który na przedpolu nie zdołał sięgnąć piłki. Drugie takie wyjście okazało się boleśniejsze. A Tanżyna to Ślązak – można z przymrużeniem oka napisać, że ma patent na GieKSę, bo swego czasu dwukrotnie ukłuł ją w barwach Tychów.

W 60. minucie znów było groźnie. I znów stały fragment, znów Kosakiewicz. Tym razem wrzucił do Poczobuta, ten czysto uderzył głową, ale w środek, gdzie dobrze ustawiony był Mrozek. Dla pomocnika Widzewa był to ostatni akcent tego powrotu.

W 67. minucie zmienił go Możdżeń. Katowiczanom wyrównanie nie podcięło skrzydeł. Próbowali, mogli odzyskać prowadzenie, gdy nieznacznie – oczywiście po stałym fragmencie – spudłował Jędrych. Łodzianie odpowiedzieli próbami z dystansu Gutowskiego, Możdżenia czy Radwańskiego.

Im bliżej było końcowego gwizdka, tym bardziej na murawie robiło się nerwowo. Momentami jakby gubił się sędzia, szafujący kolejnymi żółtymi kartkami. W 82. minucie niezmordowany Kiebzak, rozgrywający najlepsze w tym roku spotkanie, wyłożył piłkę Stefanowiczowi. Jego strzał zablokował Rudol (katowiczanie reklamowali zagranie ręką), a próbę dobitki Marcina Urynowicza w ostatniej chwili udaremnił Wojciech Pawłowski.

W 84. minucie Widzew miał piłkę meczową. Po podaniu Radwańskiego sam na sam z Mrozkiem wyszedł Robak, ale strzelił lewą nogą obok bramki! Emocji było pod dostatkiem. Trybuny poderwały się w 89. minucie, gdy Pawłowski odbił piłkę po próbie Urynowicza – i to by było na tyle.

W tabeli status quo, a walka o awans trwa. Dwa tygodnie, trzy kolejki… W nadchodzących dniach GKS czekają dwa trudne wyjazdy – do Siedlec i Stalowej Woli. Sezon zasadniczy zakończy przy Bukowej z Resovią. Rozkład Widzewa to „Stalówka” i Znicz u siebie, a w międzyczasie wyprawa na Resovię. Górnik Łęczna zagra w Częstochowie, Legionowie oraz podejmie rzeszowską Stal.


GKS Katowice – Widzew Łódź 1:1 (1:0)

1:0 – Kiebzak, 29 min, 1:1 – Tanżyna, 56 min (głową)

GKS: Mrozek – Michalski, Jędrych, Janiszewski, Rogala – Gałecki, Stefanowicz – Kiebzak, Błąd (90+1. Habusta), Pavlas (76. Urynowicz) – Kurbiel (74. Rogalski). Trener Rafał GÓRAK.

WIDZEW: Pawłowski – Kosakiewicz, Rudol, Tanżyna, Kordas – Poczobut (67. Możdżeń), Gąsior (90+1. Wolsztyński) – Ojamaa, Radwański, Gutowski – Robak. Trener Marcin KACZMAREK.

Sędziował Szymon Lizak (Poznań).
Żółte kartki: Janiszewski, Górak (trener), Pavlas, Stefanowicz – Poczobut, Rudol, Gąsior.