„GieKSa” wygrywa pod Wawelem

Hokeiści GKS Katowice, obrońcy tytułu mistrzowskiego, wyjeżdżają spod Wawelu z tarczą. Wprawdzie pierwsze spotkanie przegrali 2:5, choć końcowy wynik nie odzwierciedla tego, co się działo na lodzie. W rewanżu wygrali 2:1 po dogrywce i wyrównali stan rywalizacji. Po tym dwumeczu zapachniało kolejnym hokejowym maratonem.


W porównaniu z pierwszą potyczką w GKS-ie zabrakło Marcina Kolusza, niezwykle ważnej postaci drużyny, który doznał kontuzji. Trener Jacek Płachta znów musiał przemodelować szyki obronne, ale on już od dłuższego czasu jest do tego przyzwyczajony, co rusz boryka się z kontuzjami oraz chorobami. Tym razem goście rozpoczęli agresywnie i od początku było wiadomo, że rewanż będzie miał zupełnie inny przebieg. I tak też było. W 11 min Jirzi Gula powędrował do boksu kar, ale katowiczanie mizernie rozgrywali krążek, i to gospodarze sprawiali wrażenie, że grają w przewadze. W 11 min Marek Racuk stanął przed szansą otwarcie wyniku tego meczu, ale je nie wykorzystał. Na początku 15 min Patryk Wronka usiadł na ławce, ale po 9 sek. musiał z niej się podnieść. Grzegorz Pasiut, jak przystało na lidera oraz kapitana, idealnie przymierzył i krążek wylądował w siatce obok zupełnie zaskoczonego Roka Stojanovicia. Przewaga była po stronie gości i uwidoczniła się również w strzałach 16-9.

Druga odsłona była jeszcze bardziej wyrównana, ale nie doczekaliśmy się goli. Gospodarze mieli szansę na wyrównanie, ale w 25 min Alan Łyszczarczyk nie wykorzystał świetnej sytuacji i górą był John Murray. 9 min później Martin Kasperlik też mógł zmienić wynik, ale nie uderzył zbyt precyzyjnie. Goście cały czas nękali Stojanovicia, ale najlepszą okazję w 27 min zaprzepaścił Juraj Simek. GKS prezentował się niezwykle solidnie, choć musiał się mieć na baczności, wszak prowadził zaledwie golem.

Jedni i drudzy czyhali na błąd rywala. W 48 min na 2 min został odesłany Maciej Kruczek, ale w boksie kar przebywał zaledwie 14 sek. Łyszczarczyk zdecydował się na uderzenie z daleka, zaś Damian Kapica strącił krążek, który wpadł do siatki. W 57 min przed szansą stanął Mateusz Bepierszcz, ale po jego uderzeniu krążek trafił w parkan bramkarza, zaś pod dobitce w słupek. Jednak o wszystkim miała zadecydować dogrywka. A w niej podczas gry 3 na 3 trzeba się wystrzegać błędów. W 68:08 min sędziowie podyktowali karę na gospodarzy za nadmierną ilość zawodników na lodzie. Gdy do końca kary pozostało 35 sek. Jampus Olsson strzałem po lodzie zdołał umieścić krążek w siatce. I tym samym katowiczanie wyrównali stan rywalizacji i teraz przenosi się ona do „Satelity”. Dwa kolejne mecze w poniedziałek oraz we wtorek o 18.30. Będzie się działo!

COMARCH CRACOVIA – GKS KATOWICE 1:1 (0:1, 0:0, 1:0, 0:1) po dogrywce

Stan rywalizacji 1-1

0:1 – Pasiut – Monto – Hitosato (14:12, w przewadze), 1:1 – D. Kapica – Łyszczarczyk (47:34, w przewadze), 1:2 – Olsson – Simek (69:31, w przewadze).

Sędziowali: Patryk Pyrskała i Marcin Polak – Andrzej Nenko i Wiktor Zień. Widzów 2200.

CRACOVIA: Stojanović; Kinnunen – Jeżek, Gula (4) – Saur, Graborenko (2) – Luoto, Krejci; Sawicki – Rac (4) – Kasperlik, D. Kapica – Polak (2) – Wronka (2), Łyszczarczyk – Racuk – Nemec, Tomi – Michalski – Brynkus. Trener Rudolf ROHACZEK.

GKS: Murray (2); Kruczek (2) – Rompkowski, Wajda – Mrugała (2), Maciaś – Wanacki, Musioł; Magee (2) – Pasiut – Bepierszcz, Hitosato (2) – Monto (2) – Simek, Olsson – Pulkkinen – Lehtonen (2), Ciepielewski – Smal – Krężołek. Trener Jacek PŁACHTA.

Kary: Cracovia – 16 (2 tech.) min ,GKS – 14 min.


Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus