Giganci na Śląskim – czas na show!

Takiego zlotu gwiazd w jednym lekkoatletycznym mityngu na polskiej ziemi nie było od kilku dekad. Po premierze futbolowej i marcowym meczu polskiej reprezentacji z Koreą na zmodernizowany chorzowski gigant z przytupem wraca lekka atletyka.

W Memoriale Janusza Kusocińskiego wystartują m.in. amerykańska legenda sprintu Allyson Felix oraz rekordziści świata – w skoku o tyczce Renaud Lavillenie, w biegu na 1500 metrów Genzebe Dibaba i w rzucie młotem Anita Włodarczyk. Do tego cała plejada znakomitych dyskoboli, kulomiotów i młociarzy, a także sprinterów i płotkarzy. I – nie bez znaczenia – prawie cała krajowa czołówka, wśród której wiele nazwisk to również elita światowa. – Mamy obsadę niczym w Diamentowej Lidze – zaciera ręce wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Tomasz Majewski.

Planowana na 4 godziny impreza – początek o godz. 16.00 – zapowiada się pasjonująco.

Szampan dla weterana

Felix, Dibaba, Lavillenie, a także Justyna Święty-Ersetic, Piotr Lisek, Adam Kszczot i Piotr Małachowski spotkali się wczoraj z dziennikarzami. Ten ostatni odebrał od kolegów prezent na 35. urodziny – butelkę francuskiego szampana, w których dwukrotny wicemistrz olimpijski w rzucie dyskiem gustuje. – Od dzisiaj jestem weteranem – skwitował w swoim stylu „Machałek”. – Będzie fajne show, praktycznie mistrzostwa świata. Mam nadzieję, że z Robertem Urbankiem nie będziemy tłem, ale poziom w tym sezonie jest bardzo wysoki. Myślę, że rekord stadionu będzie od piątku wynosił 68-69 metrów.

W konkursie wystartują m.in. mistrz olimpijski z Londynu (2012) Niemiec Robert Harting i aktualny mistrz świata oraz lider tegorocznych wyników Litwin Andrius Gudżius (69,13).

„Air France” lubi Polskę

W rywalizacji tyczkarzy Piotr Lisek i Paweł Wojciechowski zmierzą się z Renaud Lavillennie. Fruwający Francuz lubi skakać w naszym kraju. Przed czterema laty w Bydgoszczy uzyskał swój drugi wynik w karierze 6,08, a na Stadionie Narodowym w Warszawie skoczył najwyżej w ubiegłym sezonie – 5,95. – Nie mogę się doczekać rywalizacji z Piotrem i Pawłem. Stadion jest bardzo fajny. Może nie będzie aż tak wysoko, jak w 2014, ale liczę na dobre wysokości – mówił „Air France”.

– Każdy centymetr powyżej sześciu metrów, to piekielnie wysoko. Ale jak widać – da się. Mam nadzieję, że czeka nas wspaniała walka na tym pięknym stadionie – zauważył Lisek.

Czy Anita miała wypadek?

Lekkoatletyczna Polska wstrzyma zapewne oddech, gdy do koła rzutu młotem wejdzie Anita Włodarczyk – zwłaszcza po tym, co stało się trzy tygodnie temu w niemieckim Halle. Rekordzistka świata, która rzucała regularnie ponad 80 metrów, na otwarcie sezonu zaliczyła tylko 65,71 i przegrała po raz pierwszy od prawie czterech lat. Na Śląskim będzie miała okazję udowodnić, że to był tylko wypadek przy pracy.

– Przed Memoriałem wcale się nie denerwuję, ale nie mogę też doczekać się aż znowu wejdę do koła. To nowa dla mnie sytuacja, bo w 99 procentach zawodów byłam faworytką i wszyscy oczekiwali ode mnie zwycięstwa. Nie ma z czego robić tragedii, tym bardziej, że nie widać żadnego załamania formy czy słabszej dyspozycji. Jestem jeszcze bardziej zmotywowana – powiedziała dla PAP trzykrotna mistrzyni globu.

Justyna w pogoni za Allyson

Jedną z ciekawszych konkurencji Memoriału będzie bieg na 400 metrów kobiet. Koalicja Polek zmierzy się ze znakomitą Amerykanką Allyson Felix, multimedalistką największych imprez. – Jestem pierwszy raz w Polsce, bardzo podoba mi się stadion i nie mogę się już doczekać startu – mówiła 33-letnia legenda sprintu, która dopiero zadebiutuje w tym roku na dystansie 400 metrów. – Tak naprawdę jest jedną wielką niewiadomą, ale nie ma się co oszukiwać, to mistrzyni olimpijska, nawet jak nie będzie w wielkiej formie, to i tak będzie trudno jej dorównać – przyznaje najszybsza z naszych dziewczyn, Justyna Święty-Ersetic.

25-letnia raciborzankę w tym sezonie poprawiła rekord życiowy 51,05, a na trybunach będzie ją wspierać liczne grono rodziny i znajomych. Liderka „Aniołków Matusińskiego” w karierze tylko raz biegła ze znakomitą rywalką – rok temu w eliminacjach mistrzostwach świata w Londynie. – Niewiele pamiętam z tego biegu i nie chcę pamiętać – mówi „Sportowi” Justyna, która była wówczas po pechowej kontuzji (skręciła nogę na schodach), pobiegła prawie 2,5 s wolniej od ówczesnego rekordu i chciała rezygnować ze startu w sztafecie (ale tydzień później doprowadziła ją do brązowego medalu). – Ale teraz jestem już zdrowa, czuję się bardzo dobrze. Mam nadzieję, że atmosfera stadionu poniesie mnie do wartościowego rezultatu, postaram się dotrzymać Allyson kroku – dodaje Święty-Ersetic.

Na deser Kszczot kontra Afryka

Ostatnią konkurencją mityngu będzie bieg na 800 m z udziałem Adama Kszczota oraz koalicji szybkich Afrykanów. Wicemistrz świata jest rozczarowany swoim otwarciem sezonu (na razie „tylko” 1.46,23). – Ale dobrze, że nie końcem – uśmiecha się Kszczot. – Spokojnie, małymi łyżkami do celów, którymi są lipcowy Puchar Świata w Londynie i sierpniowe mistrzostwa Europy. Ale start na chorzowskim stadionie to wielkie wydarzenie dla nas, zawodników. Emocje rosną w sercu i duszy. On jest naprawdę przyjemny, jakby otulał. Mam nadzieję, że wsparcie kibiców doda mi skrzydeł. Powalczę o swój najlepszy wynik sezonu, poniżej minuty i 46 sekund – zadeklarował Kszczot.

Czy kibice to kupią?

Wielka lekkoatletyka wraca na Stadion Śląski po 47 latach. – Po raz ostatni rywalizowano tutaj w lipcu 1971 roku w ogólnopolskiej spartakiadzie młodzieży – poinformował „stadionowy alfa i omega”, Adam Pawlicki.

Przed „godziną zero” wśród organizatorów i gospodarzy dawało się wyczuć niepewność, czy lekkoatletyka jest w stanie wypełnić choć w połowie 55-tysięczny stadion. Od powodzenia pierwszej edycji mityngu na Śląskim – a także sierpniowego Memoriału Kamili Skolimowskiej – wiele zależy.

Organizatorzy liczą na około 20-30 tysięcy widzów. Powodzenia przedsięwzięciu życzą wszyscy: – Sam jestem ciekawy frekwencji, bo przecież Śląsk odzwyczaił się od wielkiej lekkoatletyki. Ale oczywiście trzymam kciuki! Zapowiada się bardzo atrakcyjny memoriał, na pewno najciekawszy na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat – mówi były prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Jerzy Skucha.

– Trzymamy kciuki, żeby przyszło jak najwięcej kibiców. Taki jest nasz cel. Przed nami długa droga ku świetności, ale chcemy rozpocząć ją z wysokiego C – dodał dyrektor mityngu Sebastian Chmara. Na razie mityng ma kategorię Classic europejskiej federacji, ale być może już za rok dołączy do cyklu IAAF World Challenge. A od niego wyżej jest tylko Diamentowa Liga.