Gikiewicz straszy pozwami

W ostatnim meczu sezonu Bundesligi Rafał Gikiewicz może i wpuścił 5 bramek od Bayernu, ale bez niego Augsburg mógłby zgarnąć nawet i „dwucyfrówkę”.


Polski golkiper, który prezentował wysoki poziom przez cały sezon, w naszym kraju docenienia jednak nie znalazł, bo wiele osób w trakcie meczu, jak i po nim, wysłało mu wiele obraźliwych i obelżywych wiadomości, atakując i samego „Gikiego”, i jego rodzinę. Bramkarz nazwał to krótko: polskim szambem – które wybiło dlatego, że Gikiewicz wielokrotnie w tamtym spotkaniu zatrzymywał Roberta Lewandowskiego – chcącego pobić rekord Gerda Muellera, co ostatecznie udało mu się w 90. minucie.

Gikiewicz nie zapomniał o tym, jak go potraktowano. – Sport to moja pasja i praca. Wkładam w to całe serce. Zawsze będę wdzięczny za konstruktywną krytykę, po części to ona doprowadziła mnie do zawodowego sportu i pozwala stale się rozwijać. Obraźliwe, wulgarne słowa kierowane pod moim adresem na forach bądź w wiadomościach prywatnych w ostatnich dniach są natomiast niczym innym, jak zwykłą agresją wyczerpującą znamiona przestępstwa, wobec której wyrażam zdecydowany sprzeciw – napisał w mediach społecznościowych Gikiewicz.

Bramkarz postanowił – jak sam to ujął – uświadomić „autorów obraźliwych wpisów czy gróźb”, dlatego udostępnił w sieci przepisy kodeksu cywilnego oraz kodeksu karnego, które opisują, jakie konsekwencje mogą czekać internetowego hejtera. – Zwracam się z apelem do osób, które niejednokrotnie po prostu dały ponieść się emocjom, być może nie do końca przemyślały, co robią. Zastanówcie się, czy na pewno warto, zanim obrzucicie kogoś błotem – napisał Gikiewicz dodając, że dalsze kierowanie gróźb i obraz w jego stronę poskutkuje podjęciem przez niego bardziej radykalnych kroków, także sądowych.


Fot. Paweł Andrachiewicz / PressFocus