Giro D’italia. Skoczek ma moc

Poniedziałek był dniem przerwy na Giro d’Italia, a niedzielna trudna i deszczowa czasówka do San Marino odpowiedziała kolarskim kibicom i ekspertom na kilka ważnych pytań. W sferze globalnej jej wyniki były idealnym dowodem na to, że główny faworyt wyścigu, a mianowicie Primoż Roglić, jest w znakomitej formie. W kluczowym fragmencie trasy, którym był niezbyt stromy, ale długi podjazd, Słoweniec zaprezentował się kapitalnie. Przejechał ten odcinek trasy zdecydowanie najszybciej spośród wszystkich tych, którzy mają liczyć się w walce o triumf w klasyfikacji generalnej. Kolarz grupy Lotto-Visma do etapu startował z 11. miejsca w ogólnym rozrachunku, a przed jego szarżą zdołał się obronić jedynie lider, Valerio Conti, który jednak stracił przeszło połowę ze swojej przewagi.

Pięć gwiazdek w sobotę

Eksperci są zgodni, że powrót byłego skoczka narciarskiego na czoło klasyfikacji generalnej to jedynie kwestia czasu. Wprawdzie wspomniany Conti nieźle jeździ po górach, gdzie tradycyjnie rozstrzygną się losy wyścigu, ale nie na tyle, aby poważnie zagrozić Rogliciowi i najlepszym góralom. A kiedy towarzystwo rozpocznie zmagania z najcięższymi podjazdami? Nie dziś i nie jutro. Dwa najbliższe etapy są płaskie. Skrojone pod sprinterów, więc do poważniejszych przetasowań dojść nie powinno. W końcówce czwartkowego etapu kolarze będą mieć do pokonania niemal 9-kilometrową, sztywną wspinaczkę pod Montoso, ale będzie to jedyna trudność na odcinku, więc Valerio Conti powinien się jeszcze obronić.

W piątek będzie mu już zdecydowanie trudniej. Na etapie, który zakończy się nad jeziorem Serru, figurują trzy niełatwe podjazdy. Z ostatnim, tym do mety, na czele. Kolarze wspinać się będą przez ponad 20 kilometrów, na wysokość prawie 2500 m n. p. m. Jeszcze trudniej będzie w sobotę. Organizatorzy „wyceniają” trudności poszczególnych odcinków za pomocą gwiazdek i etap do Courmayeur, miejscowości leżącej u podnóża masywu Mont Blanc, oceniono na pięć gwiazdek. Będzie to pierwszy na tegorocznym Giro etap, któremu przyznano maksymalną ocenę w pięciogwiazdkowej skali.

Nasi wracają na trasę

Zadowolony z wyniku

Końcówka tygodnia będzie również momentem, kiedy w górę klasyfikacji generalnej winien zacząć się piąć Rafał Majka. Zawodnik grupy Bora-hansgrohe podczas niedzielnej jazdy indywidualnej na czas pokazał się z dobrej strony, a przecież do wybitnych czasowców nie należy. Odpowiadał mu jednak profil trasy i podczas finałowego podjazdu pokonał kilkudziesięciu zawodników, z którymi po płaskim fragmencie zdecydowanie przegrywał. – Na mokrej i śliskiej szosie nie chciałem podejmować większego ryzyka. Zwłaszcza w zakrętach, których było sporo. Wystartowałem w ulewie. Później, przez cały czas, jechałem w deszczu. To na pewno nie była idealna sytuacja. Niemniej jednak jestem zadowolony z wyniku, jaki osiągnąłem – podsumował swój niedzielny występ kolarz z Zegartowic.

Brązowy medalista olimpijski w wyścigu ze startu wspólnego z Rio de Janeiro pokazał w niedzielę, że jest w dobrej dyspozycji i to na pewno cieszy. Mocno zniwelował straty w klasyfikacji generalnej, bo nad liderem nadrobił półtorej minuty. Jeżeli nie stanie się nic nieprzewidzianego, to pod koniec tygodnia „Zgred” ponownie powinien zameldować się w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej włoskiej rywalizacji.

 

Na zdjęciu: Wiele wskazuje na to, że pod koniec tego tygodnia Primoż Roglić ponownie założy różową koszulkę lidera Giro d’Italia.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ