GKS 1962 Jastrzębie. Cisza przed burzą

Piłkarzom GKS-u 1962 Jastrzębie listopadowy mecz z Miedzią do dzisiaj odbija się czkawką.


Może zabrzmi to zbyt górnolotnie, ale w sobotę piłkarzy GKS-u 1962 Jastrzębie w Legnicy czeka mecz o życie. Tym życiem jest utrzymanie na zapleczu ekstraklasy, a zagwarantuje to tylko wygrana z Miedzią. Oczywiście nie jest to jedyna opcja, przy odrobinie szczęścia nawet porażka nie musi pogrążyć zespołu trenera Pawła Ściebury. Warunkiem byłaby porażka Olimpii Grudziądz na własnym boisku z Sandecją Nowy Sącz. Ale jak mawia stare przysłowie, „umiesz liczyć, licz na… siebie”.

W środę jastrzębianie trenowali na boisku przy ulicy Kościelnej. Po zakończeniu zajęć kilku zawodników – między innymi Dawid Gojny i Farid Ali – trenowali dośrodkowania ze stałych fragmentów gry oraz z akcji, a zaporą którą musieli sforsować był stojący w bramce Leonid Otczenaszenko.

Piłkarze GKS-u 1962 podczas zajęć byli maksymalnie skoncentrowani, byle co nie jest w stanie ich rozproszyć. Zdają sobie doskonale sprawę z powagi sytuacji i trudno namówić ich na rozmowę przed meczem z „Miedzianką”. Z kronikarskiego obowiązku dodajmy, że w rundzie jesiennej oba zespoły pogodził remis 2:2.

Warto przypomnieć, że dowodzeni wówczas przez trenera Jarosława Skrobacza piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie mieli przeciwnika „na widelcu”. Prowadzili 2:0 i zmarnowali dwie stuprocentowe okazje do zdobycia gola, które „zamknęłyby” mecz. Mecz nabrał rumieńców w 38 minucie, gdy Jakub Wróbel po podaniu Farida Alego zdobył prowadzenie dla jastrzębian. W 61 min po dośrodkowaniu Alego z kornera Wróbel trafił w słupek, ale gdy w 5 minut później ukraiński pomocnik GKS-u po raz drugi posłał futbolówkę do siatki rywali (w tej akcji najpierw Łukasz Załuska w kapitalnym stylu obronił strzał Marka Mroza, lecz wobec dobitki był bezradny), wydawało się, że gospodarze mają mecz pod pełną kontrolą. Tym bardziej, że w 69 minucie Wróbel minął już Załuskę, lecz strzelając do pustej bramki przeniósł futbolówkę nad poprzeczką! W 77 min mecz mógł zamknąć definitywnie Dominik Kulawiak. Jego strzał z kilku metrów Załuska wprawdzie odbił, a dobitka obrońcy GKS-u 1962 z 2 metrów wylądowała na poprzeczce!

Stara piłkarska prawda mówi, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. I jastrzębianie doświadczyli tego na własnej skórze. Sami podali przeciwnikowi tlen. Gol strzelony głową przez Bożo Musę (80 min) po dośrodkowaniu Dawida Korta z kornera dał legniczanom nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone. Goście doprowadzili do wyrównania w 88 min, gdy Valerijs Szabala zgrał piłkę głową, a stojący samotnie w polu bramkowym Marquitos nie miał problemów ze skierowaniem piłki do bramki.


Przeczytaj jeszcze: Bramkarz głównym architektem


Najchętniej nie komentowałbym tego meczu – przyznał po końcowym gwizdku arbitra załamany Jarosław Skrobacz.

– W szatni mamy atmosferę, jakbyśmy przegrali jakiś najważniejszy mecz. Mieliśmy pomysł na ten mecz i najgorsze jest to, że ten pomysł realizowaliśmy przez 80 minut. Dwie stuprocentowe niewykorzystane sytuacje na 3:0 sprawiły, że goście uwierzyli, że wcale nie muszą przegrać tego meczu. Stracone bramki spowodowały, że końcówka była szaleńcza i mogło skończyć się różnie.

Rozczarowany był kapitan zespołu, Kamil Szymura.

– Prowadziliśmy 2:0 i była szansa, by postawić kropkę nad „i” i wygrać ten mecz. Gdybyśmy strzelili trzecią bramkę, moim zdaniem przeciwnik już by się nie podniósł. Straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry i przeciwnik dostał skrzydeł. Potem strzelił jeszcze jednego gola i wyszarpał jeden punkt. Ciężko się nam pogodzić z tym remisem.

W sobotę kilku aktorów tego pasjonującego spektaklu z 9 listopada ubiegłego roku na pewno zabraknie na boisku. Adam Żak i Jakub Wróbel nie są już zawodnikami GKS-u 1962 Jastrzębie, a Michała Bojdysa i Łukasza Norkowskiego zmogły kontuzje. Piłkarzami Miedzi nie są już Dawid Kort, Henrik Ojamaa i Valerijs Szabala, a Krzysztof Danielewicz został wypożyczony do Warty Poznań. Z powodu nadmiaru żółtych kartek nie zagrają Bożo Musa, Adrian Purzycki i Marquitos.


Na zdjęciu: Obrońca GKS-u 1962 Jastrzębie Dominik Kulawiak (z prawej) jesienią stoczył wiele zaciętych pojedynków z napastnikiem Miedzi, Jakubem Łukowskim.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus