GKS 1962 Jastrzębie. Dodatkowa motywacja

Rozmowa z Jackiem Trzeciakiem, trenerem GKS-u 1962 Jastrzębie.


W ubiegłym tygodniu aż ośmiu pańskich piłkarzy borykało się z większymi lub mniejszymi kłopotami zdrowotnymi. Ilu z nich wykurowało się i będą mogli być brani pod uwagę przy ustalaniu składu na poniedziałkowy mecz z Arką Gdynia?

Jacek TRZECIAK: – Michał Rutkowski, po operacji więzadeł krzyżowych, trenuje indywidualnie, z zespołem będzie ćwiczył dopiero pod koniec października. Wojtek Mazurowski ma problem z tzw. kolanem skoczka, na mecz z Arką na pewno nie zdąży się wykurować. Grzesiek Drazik miał problem ze śródstopiem, ale wszystko jest już okej. Farid Ali po meczu z Zagłębiem Sosnowiec narzekał na ból mięśni brzucha i przywodzicieli.

Pierwotnie jego występ w najbliższym meczu z Arką był wykluczony, ale może po kolejnej konsultacji lekarskiej dostanie „zielone światło” i będzie mógł usiąść na ławce rezerwowych, by w razie czego wesprzeć kolegów. Dawid Witkowski trenuje normalnie, w jego przypadku to była „jelitówka” i wystarczył dzień odpoczynku. Szymon Zalewski jest już w pełni sił i nie ma żadnych przeciwwskazań, by zagrał w poniedziałek.

Martwi mnie uraz Mateusza Słodowego, jego uraz był przypadkowy i niestandardowy. Otóż w trakcie meczu z Chrobrym niefortunnie nadepnął na spryskiwacz i doznał kontuzji pięty, dodatkowo przyplątało się zapalenie ścięgna. Naprawdę nie wiem, czy będę mógł go wstawić do składu w poniedziałek, chociaż to był pewniak. Kamil Jadach już się pozbył kłopotów zdrowotnych i może zagrać w poniedziałek z Arką.

Muszę o to zapytać, bo nie tylko ja byłem zaskoczony absencją Daniela Rumina w podstawowym składzie w meczu z Chrobrym. Dlaczego ten napastnik wszedł na boisko dopiero w 60 minucie?

Jacek TRZECIAK: – To żaden sekret, po prostu nie był w pełnej dyspozycji fizycznej, stąd taka decyzja. Ale nie chciałbym rozwijać tego wątku.

To prawda, że miał problemy z kręgami szyjnymi?

Jacek TRZECIAK: – Tak. „Wypadek” zdarzył się podczas treningu.

Zdecydowanym faworytem najbliższego meczu są wasi rywale, czyli Arka Gdynia. Tym samym z barków pańskich zawodników spadnie duży balast psychiczny? Bo to rywale muszą wygrać, a wy co najwyżej możecie. Zgadza się pan z taką tezą?

Jacek TRZECIAK: – Mogę powiedzieć tylko jedno – nareszcie! Po niezłych meczach z Koroną Kielce, ŁKS-em, czy Miedzią Legnica moi piłkarze chyba myśleli, że teraz to już będzie z górki. Podobne były oczekiwania kibiców, a tymczasem ja bałem się meczów z Sandecją, Podbeskidziem, Zagłębiem Sosnowiec. Jak się potem okazało – słusznie. Jeżeli mamy przełamać złą passę, to najlepiej właśnie z takim przeciwnikiem jak Arka.

To przeciwnik bardzo wymagający, jedna z najbardziej bramkostrzelnych drużyn w I lidze…

Jacek TRZECIAK: – Doskonale wiem o tym. W meczu stwarzają piętnaście stuprocentowych okazji do zdobycia gola. Musimy ich jakoś zneutralizować, ale nie będę zdradzał, jaki mamy pomysł na to spotkanie.

Ligowy terminarz was nie rozpieszcza – najpierw Arka, potem na wyjeździe Widzew Łódź. To dodatkowa motywacja i powód, by pańscy piłkarze bardziej się sprężyli, pokazali lwi pazur?

Jacek TRZECIAK: – Renoma przeciwników powoduje, że nasi piłkarze bardziej się zmobilizują. Co do tego nie mam wątpliwości. Wierzę, że chłopcy będą się lepiej czuli na boisku niż w kilku poprzednich spotkaniach.

Na zakończenie z innej beczki – jest pan zadowolony z wyników losowania w Pucharze Polski? Zagracie z Widzewem Łódź, niestety, na wyjeździe.

Jacek TRZECIAK: – Aż ciśnie się na usta powiedzenie „Szlag by to trafił!”. Przeciwnik jest okej, ale szkoda, że nie zagramy u siebie, tylko w Łodzi. Niektórzy moi piłkarze życzyli sobie Legii Warszawa, ja miałem na celowniku Górnika Zabrze. To byłoby dla nas fajne wyzwanie, mecz na pewno byłby atrakcyjny pod względem sportowym i kibicowskim, a poza tym miałbym okazję do spotkania się z kolegami.


Na zdjęciu: Trener GKS-u Jastrzębie Jacek Trzeciak liczy na przełamanie swojej drużyny.

Fot. gksjastrzebie.com/Arkadiusz Kogut