Co dolega rezerwowym GKS Jastrzębie?

Bartosz Szelong, Damian Zajączkowski, Bartosz Semeniuk, Tomasz Dzida – to piłkarze beniaminka z Jastrzębia, którzy w tym sezonie jeszcze nie pojawili się na boisku w meczu ligowym. Czy szkoleniowiec GKS 1962 Jastrzębie, Jarosław Skrobacz, wiąże z nimi jakikolwiek nadzieje i da im szansę występu na zapleczu ekstraklasy?

Pechowy młodzieżowiec

– Tomek Dzida bardzo fajnie prezentuje się na treningach i zasługuje na to, by dać mu szansę – przekonuje trener Skrobacz. – Jego pech polega na tym, że nie jest zawodnikiem uniwersalnym, może grać na jednej, góra dwóch pozycjach. Mam na myśli pozycje numer „10” i – trochę na siłę – „9”. Ale wiadomo, że na tych pozycjach ma bardzo silną konkurencję (Kamil Adamek, Adam Żak, Łukasz Krakowczyk, Patryk Skórecki, czasami Kamil Jadach i Damian Tront – przyp. BN). Na skrzydle Tomek nie potrafi grać, więc mam ograniczone pole manewru.

Uzupełniając wypowiedź szkoleniowca i nieco upraszczając sprawę, Tomasza Dzidę „zabija go” brak uniwersalizmu. GKS Jastrzębie nie ma zespołu rezerw, więc Dzida i jego koledzy nie mają gdzie się ogrywać. Jedynym wyjściem byłoby wypożyczenie do innego klubu, chociażby na pół roku.

– Chcieliśmy to zrobić, była opcja wypożyczenia go do Olimpii Elbląg, ale ostatecznie do transakcji nie doszło – wyjaśnia Jarosław Skrobacz. – Tomek jeszcze przez rok będzie miał status młodzieżowca, wiec nie możemy go stracić z pola widzenia. Tym bardziej, że w poprzednim sezonie wystąpił w 23 meczach. Teraz jednak konkurencja jest o wiele większa, stąd jego pusty przebieg.

Lekka frustracja

23-letni Damian Zajączkowski w rundzie jesiennej też jeszcze nie powąchał boiska.

– „Zając” pracuje solidnie na treningach, ale jego też ogranicza brak uniwersalizmu – powiedział szkoleniowiec GKS 1962 Jastrzębie. – On nie jest obrońcą, tylko bocznym pomocnikiem, a tam jest w naszym zespole największa konkurencja. Przecież na ławce rozpoczynali tacy piłkarze jak Farid Ali, Krzysiek Gancarczyk, Dominik Szczęch, Dawid Weis. W podobnej sytuacji jak Damian jest Bartek Semeniuk.

– Do tej pory tylko dwa razy zmieściłem się w meczowej „18”, z Chrobrym Głogów i GKS-em Katowice – wylicza Damian Zajączkowski. – Nie jestem szczęśliwy z tego powodu, zresztą w mojej sytuacji nikt by nie był. W ogóle ciężko mi o tym mówić. Jestem tym wszystkim sfrustrowany, wkurzony, by nie użyć bardziej dosadnych słów. Zdaję sobie sprawę, że na boki pomocy jest 2-3 kandydatów. Ale nie poddaję się i będę walczył, by zagrać w I lidze. Gdyby było inaczej, już by mnie w GKS-ie nie było.

Czeka na szansę

O dwa lata młodszy od Zajączkowskiego Bartosz Semeniuk w poprzednim sezonie zagrał w II lidze 30 meczów. Był pewniakiem w talii trenera Skrobacza. Teraz jednak „Semen” stracił status młodzieżowca i… miejsce w podstawowej jedenastce.

– Nie jestem zadowolony z faktu, że jeszcze ani razu nie wybiegłem na boisko – przyznaje pomocnik GKS-u. – Myślę, że to samo czuje każdy piłkarz pomijany w składzie. Jestem wkurzony, że jeszcze nie dostałem szansy gry w I lidze, ale wierzę, że wkrótce to nastąpi. Nie po to przecież trenuję, by siedzieć na ławce rezerwowych, albo na trybunach. Zdaje sobie sprawę z tego, że konkurencja na bokach obrony jest bardzo dużo, tym bardziej od momentu, gdy trener Skrobacz przesunął na tę pozycję Kamila Jadacha. Siedzi mi to w głowie, ale mam nadzieję, że wkrótce moje „Meki” skończą się.

Ławka nie motywuje

Bartosz Szelong to rezerwowy bramkarz GKS 1962 Jastrzębie, który musi liczyć na potknięcie Grzegorza Drazika: nadmiar żółtych kartek, kontuzję lub  wypadek losowy. Na razie pierwszy bramkarz prezentuje bardzo wysoką formę. Wiele razy ratował skórę swoim kolegom z zespołu.

– Siedzenie na ławce z pewnością motywujące nie jest – powiedział Szelong. – W poprzednim klubie byłem pierwszym bramkarzem, od dwóch lat jestem drugim, ale mój trening w niczym się nie zmienił, zawsze ćwiczę na sto procent. Już drugi sezon jestem zmiennikiem Grześka, więc mówiąc dwuznacznie, do tego się już przyzwyczaiłem. Jestem gotowy do wejścia na boisko w każdej chwili i na treningach robię wszystko, by być w najwyższej formie.