GKS 1962 Jastrzębie. Koło fortuny

Trener GKS-u Jastrzębie Jacek Trzeciak przyznał, że w pucharowej potyczce z Widzewem jego zawodnicy nie mieli żadnych argumentów.


We wtorkowym meczu Pucharu Polski z łódzkim Widzewem trener GKS-u Jastrzębie wystawił drugi garnitur, oszczędzając siły podstawowych zawodników na ligowy mecz z GKS-em Tychy. Mimo to nie był zadowolony z postawy swoich piłkarzy.

– Spotkanie przebiegało w stu procentach pod dyktando Widzewa – stwierdził niespełna 50-letni szkoleniowiec. Nie byliśmy dla rywali zagrożeniem, choć były też dobre momenty przy wyniku 2:0 dla przeciwnika, gdy Widzew był uspokojony, a my stworzyliśmy sobie dwie bardzo dogodne sytuacje, z czego wykorzystaliśmy jedną i przy wyniku 3:0 strzeliliśmy na 3:1. Jednak z przebiegu meczu nie mieliśmy żadnych argumentów. W kwestii zmiany w bramce – wcześniej ustaliliśmy, że Grzesiek Drazik i Mariusz Pawełek zagrają po połowie. Zdaję sobie z tego sprawę, że to niecodzienna sytuacja, ale to była ważna zmiana dla dobrej atmosfery w szatni. Był to jeden z meczów, gdzie Widzew będąc lepsza drużyną dołożył jeszcze determinację. U nas tego nie było widać. Dochodziliśmy do sytuacji strzeleckich, uderzaliśmy z 10-11 metrów, a zawodnicy Widzewa w 3-4 rzucają się pod piłkę, twarzą, głowami i to jest właśnie determinacja. U nas tego po prostu brakowało i za to jestem najbardziej zły na swoich podopiecznych.

W poprzednim sezonie GKS Jastrzębie dwukrotnie uległ jedenastce z Tychów. Na wyjeździe drużyna z Harcerskiej przegrała 1:3, chociaż dwa gole dla gospodarzy – Bartosza Biela i Dominika Połapa – padły ze spalonego. Sędzia Paweł Pskit z Łodzi kompletnie się pogubił w tych sytuacjach. W rewanżu na Stadionie Miejskim w Jastrzębiu Zdroju podopieczni Artura Derbina również zaksięgowali trzy punkty. Gospodarzy „załatwił” wychowanek Szkółki Piłkarskiej MOSiR Jastrzębie, Kamil Szymura, który wyskoczył najwyżej w polu karnym gospodarzy po dośrodkowaniu Łukasza Grzeszczyka z rzutu rożnego i głową wpakował piłkę do bramki.

Trener jastrzębian Jacek Trzeciak praktycznie od początku sezonu nie może wystawić optymalnego składu. W Tychach na pewno przydałby mu się Farid Ali, ale występ ukraińskiego pomocnika stoi pod znakiem zapytania. Wprawdzie wznowił już treningi, ale w jego przypadku mamy do czynienia z kołem fortuny. Albo będzie w pełni sił i zagra, albo wejdzie na boisko w końcówce spotkania.


Na zdjęciu: Piłkarze GKS-u Jastrzębie (na zdjęciu Filip Łukasik, z lewej) nie popisali się w meczu pucharowym z Widzewem.

Fot. gksjastrzebie.com/Arkadiusz Kogut