GKS 1962 Jastrzębie. „Kulejąca” obrona

W trzech ostatnich meczach z ŁKS-em Łódź piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie nie strzelili gola i nie zdobyli punktu.


Niedzielny mecz z ŁKS-em Łódź będzie dla piłkarzy GKS-u 1962 Jastrzębie nie lada wyzwaniem. To dla ekipy prowadzonej w tej chwili przez trenera Łukasza Włodarka wyjątkowo niewygodny przeciwnik. W trzech ostatnich potyczkach ligowych z łódzkim zespołem jastrzębianie nie ugrali choćby punktu, ba, nie strzelili ŁKS-owi ani jednego gola!

W rundzie jesiennej ŁKS wygrał na stadionie przy ulicy Harcerskiej w Jastrzębiu Zdroju 3:0, a na listę zdobywców bramek wpisali się Antonio Dominguez, Tomasz Nawotka i Łukasz Sekulski (z karnego). Spotkania nie dokończył obrońca GKS-u 1962 Kryspin Szcześniak, który w 86 minucie zobaczył po raz drugi żółtą kartkę i pomaszerował pod prysznic.

W sezonie 2018/2019 ŁKS dwukrotnie wygrał z GKS-em 1962 Jastrzębie 2:0. W Łodzi bramki dla zwycięzców strzelili Rafał Kujawa i Maksymilian Rozwandowicz (z karnego), w Jastrzębiu oba gole były dziełem Łukasza Sekulskiego.

Żeby przypomnieć sobie zdobycz punktową i bramkową drużyny GKS-u z LKS-em, trzeba cofnąć się do sezonu 2017/2018, gdy oba zespoły rywalizowały ze sobą w… drugiej lidze. W Łodzi był remis 1:1, po golach Piotra Pyrdoła i Bartosza Semeniuka. Kibice z Jastrzębia powinni zapamiętać datę 30 marca 2018 roku, bo właśnie tego dnia GKS 1962 pokonał ŁKS 1:0. Strzelcem „złotej” bramki był Kamil Jadach, który zmusił do kapitulacji bramkarza gości Michała Kołbę strzałem z rzutu karnego.

W niedzielnym spotkaniu faworytem będą oczywiście łodzianie i to nie tylko ze względu na atut własnego boiska i ostatnie wyniki w bezpośrednich pojedynkach. Jastrzębianie nie tylko zgromadzili 23 punkty mniej niż przeciwnik, ale grają słabo (poza dwoma wyjątkami) w ataku. W 11. spotkaniach w rundzie wiosennej strzelili zaledwie 8 goli i powiększyli swoje konto tylko o 8 „oczek”.

W tym okresie doznali siedmiu porażek i w sześciu meczach zaliczyli pusty przebieg, tzn. nie zdobyli w nich gola. Po efektownej wygranej z Odrą Opole wydawało się, że podopieczni Łukasza Włodarka złapali drugi oddech, ale Miedź brutalnie zweryfikowała ich sportową wartość.

Martwi zwłaszcza postawa obrońców GKS-u, którzy przy obu straconych golach dali się rozklepać rywalom jak juniorzy, a w kilku przypadkach mieli szczęście, że przeciwnik nie grzeszył skutecznością. To nie przypadek, ze jastrzębianie do tej pory stracili najwięcej (42) bramek w Fortuna 1 Lidze, tuż za ich plecami „czają się” Stomil Olsztyn (41) i GKS Bełchatów (40).

W Łodzi zespół z Jastrzębia Zdroju będzie musiał sobie radzić bez kontuzjowanego napastnika Daniela Szczepana oraz pomocnika Marka Mroza, który w ostatniej potyczce z „Miedzianką” po raz czwarty zawarł znajomość z żółtą kartką i musi pauzować w jednym meczu. To duża strata, bo „Mrozu” jest pewniakiem, o czym świadczy fakt, że zagrał we wszystkich 28. meczach ligowych w tym sezonie. Jego wartość rynkową szacuje się na 125 tysięcy euro. We wspomnianych meczach Mróz strzelił dwa gole (z Koroną Kielce i Zagłębiem Sosnowiec) i dorzucił do nich dwie asysty.

Taką samą dyskwalifikacją co Mróz zagrożeni są Mateusz Bondarenko (małe szanse, bo po raz ostatni wyszedł na boisko 12 grudnia ubiegłego roku), Aleksander Komor i Dawid Witkowski.


Czytaj jeszcze: Potrzebny egzorcysta?

Pocieszająca jest natomiast wiadomość, że do składu wróci Łukasz Bielak, który w ostatnim meczu z Miedzią nie zagrał z powodu nadmiaru żółtych kartek.

Rozjemcą w niedzielnym pojedynku będzie Mateusz Złotnicki z Lublina,a asystować mu na liniach będą Marcin Lisowski i Mikołaj Kostrzewa, zaś funkcję sędziego technicznego powierzono Szymonowi Lizakowi. 32-letni arbiter w bieżacym sezonie dwukrotnie rozstrzygał boiskowe sporty w meczach drużyny z Jastrzębia Zdroju – z GKS-em Bełchatów (3:2) i Puszczą Niepołomice (1:2). W poprzednich sezonach sędzia Złotnicki gwizdał w czterech meczach GKS-u 1962 Jastrzębie – z

Wigrami Suwałki (1:0), Sandecją Nowy Sącz (1:1), Stalą Mielec (1:0) i Puszczą Niepołomice (0:2).


Na zdjęciu: Obrońcy GKS-u 1962 Jastrzębie (z lewej Dominik Kulawiak, w środku Aleksander Komor) mieli problemy z zatrzymaniem piłkarzy Miedzi Legnica.

Fot. miedzlegnica.eu/B. Hamanowicz