GKS 1962 Jastrzębie. Nie są załamani

Pomocnik GKS-u 1962 Jastrzębie Farid Ali liczy na pierwsze zwycięstwo swojej drużyny w tym sezonie.


Siódmego marca br. na Stadionie Miejskim w Jastrzębiu Zdroju miejscowy GKS 1962 w dramatycznych okolicznościach pokonał Radomiaka. Do 75 minuty goście prowadzili 2:0 i nic nie zapowiadało, że będą wracali do Radomia z pustymi rękami. Tymczasem gospodarze, którymi z ławki rezerwowych kierował Jan Woś (trener Jarosław Skrobacz siedział na trybunach w ramach kary nałożonej za niesportowe zachowanie po meczu ze Stomilem Olsztyn), w ciągu zaledwie siedmiu (!) minut odrobili straty z nawiązką, zaś gwoździa do ich trumny wbił ukraiński pomocnik Farid Ali, wybrany przez niżej podpisanego za najlepszego aktora tego emocjonującego spektaklu.

Dokonali niemożliwego

Po meczu trener Radomiaka Dariusz Banasik starał się zachować olimpijski spokój, chociaż przyszło mu to z trudem.

– Zastanawiam się, co powiedzieć na temat tego meczu, ponieważ ciężko ustosunkować się do tego, co się wydarzyło – stwierdził na wstępie.

– Bardzo dobrze oceniam mecz do 76 minuty, wynik 2:0 i kontrola nad tym, co się działo na boisku. Niestety, w ciągu 7 minut straciliśmy trzy bramki, to jest rzecz niewytłumaczalna. Powiem szczerze, że w swojej karierze jeszcze nie spotkałem się z tak szybkim obrotem sprawy. Nawet nie zdążyliśmy zareagować i wpuścić na boisko zawodników defensywnych, żeby chociaż bronić remisu. Zespół dobry, klasowy, nie może w taki sposób i tak szybko stracić tylu bramek.

W szoku był również Jan Woś, który przyznał:

– Dokonaliśmy rzeczy niemożliwej, która – jak widać – czasami zdarza się, ale bardzo rzadko. Do 76 minuty wyglądaliśmy słabo. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była średnia, ale początek II połowy wyglądał tak, jakbyśmy zostali w szatni. Cieszymy się z wygranej, bo zespół pokazał, jak ważnymi ogniwami są zawodnicy rezerwowi. Wprawdzie w momencie, w którym dokonaliśmy zmian, straciliśmy dwie bramki, ale potem nakręcaliśmy się z każdą minutą. Z doświadczenia wiemy, że jedna bramka potrafi poderwać zespół do walki i to rzeczywiście się stało.

Zapomnieć o porażkach

Teraz jest jednak inne rozdanie, w obu zespołach doszło do znaczących zmian kadrowych, więc trudno do końca przewidzieć rozwój sytuacji na boisku. Na razie korzystniej zaprezentował się Radomiak, który w Pucharze Polski rozgromił 4:0 Miedź Legnica, zaś w lidze odprawił z kwitkiem (4:1) Widzewa Łódź. Jastrzębianie na razie zamykają ligową tabelę, bo przegrali oba mecze, a ich bilans bramkowy (2:7) nie przynosi im chluby. Mimo to Farid Ali nie traci nadziei na korzystny wynik w piątkowym meczu.

– Nie ma co patrzeć na to, że graliśmy ze spadkowiczami z ekstraklasy, bo obie drużyny, zarówno Arka, jak i Korona, mają swoją jakość i dobrych zawodników – powiedział ukraiński pomocnik.

– Wszyscy walczą o jak najlepsze wyniki. Chcieliśmy te mecze wygrać, ale nie udało się i to już jest historia. Trzeba o nich zapomnieć, bo przed nami kolejne spotkania i teraz myślimy już tylko o meczu z Radomiakiem. Mam nadzieję, że zdobędziemy w nim trzy punkty i po meczu będziemy mogli się cieszyć ze zwycięstwa.

Podopieczni trenera Pawła Ściebury byli bliscy wywiezienia punktu z Kielc, ale fatalny błąd Dominika Kulawiaka zniweczył wysiłek całego zespołu.

– Porażka z Koroną bardzo nas boli, ale wiemy, że wszystko idzie w dobrą stronę – mówi z przekonaniem Farid Ali.


Czytaj jeszcze: Loteria w defensywie

– Cały czas ciężko trenujemy, żeby osiągać swoje cele. Mamy słabą serię, bo od dawna nie wygraliśmy meczu ligowego, ale się nie załamujemy. Z każdym meczem jest coraz lepiej. Przeciwko Koronie nasza gra wyglądała lepiej niż w inauguracyjnym spotkaniu z Arką. Liczę, że wyeliminujemy te błędy, które popełniliśmy w dwóch pierwszych meczach i z Radomiakiem będzie dobrze. Graliśmy już kilka razy z tym zespołem i czasami wspominamy te spotkania, a szczególnie to ostatnie, bo wyszarpaliśmy zwycięstwo w ostatnich minutach. Teraz na pewno będzie to inny mecz i musimy do niego podejść w pełni profesjonalnie, zagrać na 120 procent i postarać się wygrać. Po prostu nie ma innej opcji. Nie powinno nas interesować to, czy rywal w poprzedniej kolejce grał, czy odpoczywał. My musimy walczyć o swoje, zostawić siły i serce na boisku, żeby po meczu móc się cieszyć.

Fatalna seria

Po raz ostatni GKS 1962 Jastrzębie komplet punktów zainkasował 7 czerwca br., gdy pokonał na wyjeździe 2:0 Odrę Opole. W kolejnych dwunastu potyczkach ligowych jastrzębianie cztery razy zremisowali i aż osiem razy schodzili z boiska pokonani, wliczając w to bieżący sezon.

– Gdy się przegrywa, w szatni siedzisz załamany, a już nie pamiętamy, kiedy była radość na twarzach po meczu ligowym – przyznał szczerze Farid Ali. – Chcemy zacząć wygrywać, żeby po meczu pośpiewać i potańczyć z drużyną, i by wspomnienia po tym meczu były takie, jak po marcowym starciu z Radomiakiem. Dążymy do tego, by w końcu wróciła nasza gra.

Nastawienie jest pozytywne, ale jesteśmy też bardzo skupieni. Po przegranych meczach nie ma się z czego cieszyć, dlatego trzeba podejść do tego spotkania w pełni skoncentrowanym i po prostu zagrać dobry mecz.
Podobnie jak w meczu z Arką Gdynia, w piątek piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie honory gospodarza będą pełnili na Stadionie Miejskim w Wodzisławiu Śląskim.

– Wiadomo, że przy swoich trybunach, gdy pomagają kibice, gra się inaczej – powiedział Ali.

– Nic jednak na to nie poradzimy. Mecze w Wodzisławiu są dla nas jak mecze wyjazdowe, w dodatku bez naszych fanów. Trudno, musimy przetrwać i przecierpieć tę trudną sytuację. Gdy wrócimy na Harcerską, na pewno będzie nam się przyjemniej grało i będzie dużo lepiej.


Na zdjęciu: Pomocnik GKS-u 1962 Jastrzębie Farid Ali (z prawej) jest przekonany, że jego drużyna najgorsze ma już za sobą.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus