GKS 1962 Jastrzębie. Niepotrzebne komplikacje

Nie da się ukryć, że w pojedynku z Sandecją Nowy Sącz skórę uratował kolegom bramkarz GKS-u 1962 Jastrzębie, Mariusz Pawełek.


Matematycznie spadek GKS-u 1962 Jastrzębie do II ligi jest jeszcze możliwy. Żeby uciąć wszelkie spekulacje i zagwarantować sobie miejsce na zapleczu ekstraklasy w następnym sezonie, podopieczni trenera Łukasza Włodarka w najbliższej kolejce muszą zdobyć jeden punkt. Porażka w Bełchatowie skomplikuje ich sytuację do maksimum i w ostatniej kolejce będą musieli przynajmniej zremisować z Resovią Rzeszów.

Prezes bez prezentu

Na finiszu obyłoby się bez nerwówki, gdyby w sobotę jastrzębianie pokonali na własnym boisku Sandecję Nowy Sącz. Wtedy upiekliby dwie pieczenie na jednym ogniu – nie tylko zapewniliby sobie utrzymanie w Fortuna 1 Lidze, ale zrobiliby prezent urodzinowy swojemu prezesowi, Dariuszowi Stanaszkowi (obchodził je 28 maja, czyli dzień przed meczem).

Stracony gol na sumieniu

Sytuacja drużyny z Jastrzębia Zdroju byłaby jeszcze bardziej skomplikowana i zagmatwana, gdyby bramkarz Mariusz Pawełek nie obronił dwóch rzutów karnych egzekwowanych przez piłkarzy z Nowego Sącza. Gdyby obronił „tylko” jedną „jedenastkę”, pies byłby pogrzebany. – Zarówno ja, jak i cały zespół, weszliśmy w I połowę słabo, jakby ospale – przyznał 40-letni golkiper.

– Ja też mogłem się lepiej zachować przy golu dla Sandecji. Czuję go na sumieniu. Kuba Niewiadomski był nieco spóźniony, ja mogłem to dośrodkowanie przeciąć, ale piłka była dość daleko ode mnie i stało się. Po przerwie dobrze zareagowaliśmy. Pierwszego rzutu karnego chyba nie powinno być, bo Kryspin najpierw dostał w nogi, a następnie w rękę. W II połowie też zabrakło troszkę spokoju, jak choćby w sytuacji Daniela Ferugi, gdy chciał lobować bramkarza, ale nie dostał informacji, że może sobie tę piłkę przyjąć, bo był sam. Były okazje, by strzelić więcej niż jednego gola i mogliśmy pokusić się o zwycięstwo.

Walka na noże

Doświadczony bramkarz zadaje sobie sprawę, że kluczowy dla losów drużyny będzie najbliższy mecz z imiennikiem z Bełchatowa. – Mecz w Bełchatowie będzie na noże, ale musimy do niego podejść z głową i nie możemy zwariować – powiedział „Mario”. – Mamy zapas punktowy, ale za tydzień musimy lepiej wejść w to spotkanie. Z większą determinacją i zaangażowaniem, co dotyczy wszystkich zawodników.

Obrona dwóch rzutów karnych w jednym meczu to wyczyn nie lada. – Szczerze mówiąc, nigdy nie zdarzyło mi się obronić dwóch rzutów karnych – przyznał szczerze Mariusz Pawełek. – Cieszę się, że teraz tak wyszło, ale mam niedosyt, szczególnie przez tego straconego gola, bo znam swoje umiejętności. Może zabrakło mi trochę zdecydowania, co było spowodowane przerwą, gdyż nie grałem z powodu urazu. Nie chcę się jednak tłumaczyć, bo wiem, że stać mnie na więcej.

Nie analizowaliśmy z trenerem, jak rzuty karne wykonują zawodnicy Sandecji. Pierwsza myśl, jeśli chodzi o obronę „jedenastek”, jest zawsze najlepsza, a ja często wybierałem tę drugą opcję, co już parę razy mi się przydarzyło, a potem miałem do siebie o to pretensje. W meczu z Sandecją za każdym razem podjąłem konkretną decyzję, że najpierw idę w lewo, a potem w prawo. Drugiego karnego trochę wyczekałem, co się opłaciło.


Na zdjęciu: Mariusz Pawełek (z lewej) zasłużenie odbierał gratulacje i podziękowania od kolegów.

Fot. gksjastrzebie.com/Arkadiusz Kogut