GKS 1962 Jastrzębie. Niewesołe wspomnienia

GKS 1962 Jastrzębie jedzie do Radomia z nadzieją urwania punktów faworytowi.


Piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie wyjadą w piątek do Radomia, by zrewanżować się drużynie trenera Dariusza Banasika za porażkę w rundzie jesiennej. W meczu rozegranym wówczas na stadionie w Wodzisławiu Śląskim podopieczni Pawła Ściebury przegrali 0:1, a autorem jedynego gola był Karol Angielski, który w tej chwili ma na koncie 8 bramek i jest najlepszym snajperem w swoim zespole.

Jedyny gol w spotkaniu, które rozegrano 11 września ubiegłego roku, padł w 10 minucie. Miłosz Kozak na lewej flance „zgubił” krycie Mateusza Słodowego i oddał soczysty strzał w długi róg. Bramkarz GKS-u Grzegorz Drazik, który między słupkami zastąpił wtedy Mariusza Pawełka, wprawdzie odbił piłkę, ale wobec dobitki Angielskiego był bezradny. Równo 10 minut później jastrzębianie mieli stuprocentową okazję do zdobycia wyrównującej bramki, a Farid Ali zmarnował ją koncertowo. Po znakomitym podaniu Daniela Ferugi ukraiński pomocnik znalazł się w sytuacji sam na sam z Mateuszem Kochalskim, próbował zaskoczyć bramkarza Radomiaka „podcinką”, lecz posłał futbolówkę obok celu!

W 58. minucie meczu podopieczni trenera Dariusza Banasika wrócili z dalekiej podróży, gdy w zamieszaniu podbramkowym do piłki doszedł Kryspin Szcześniak, lecz trafił nią w słupek! W dalszej części spotkania sędzia Sebastian Krasny z Krakowa powinien podyktować dwa rzuty karne dla gości. Pierwszego, gdy Łukasz Zejdler wybijając piłkę trafił nią w swoją rękę, a potem Marek Mróz sfaulował szarżującego Brazylijczyka Leandro Rossiego, lecz gwizdek arbitra milczał.

– Jesteśmy zadowoleni z wyniku – rozpoczął pomeczowy komentarz trener Radomiaka, Dariusz Banasik. – Wygraliśmy trudny mecz, bo wiedzieliśmy, że zespół Jastrzębia jest po dwóch porażkach i postawił nam wysokie wymagania. Sprostaliśmy temu i wywozimy trzy punkty. Wydaje mi się, że nasz zespół rozegrał dobry mecz, było dużo walki, zaangażowania i gry w piłkę, natomiast momentami mecz mógł się nie podobać, ponieważ był dosyć brutalny, było dużo fauli. Przykro mi to stwierdzić, ale sędzia nie reagował na te sytuacje na boisku.

Należały nam się w tym meczu trzy rzuty karne, a jeżeli nie trzy, to przynajmniej jeden, ale wydaje mi się, że trzy. Po tym trzecim niepodyktowanym karnym opuściłem ławkę i udałem się na trybuny, bo nie chciałem dalej denerwować się. Faul piłkarza Jastrzębia był ewidentny i to jest nieporozumienie, że czterech sędziów jest na boisku i żaden z nich nie widzi ewidentnego rzutu karnego po faulu na Leandro.


Czytaj jeszcze: Niezawodna „9”

Mimo porażki zadowolony był szkoleniowiec GKS-u 1962. – Przegraliśmy mecz 0:1, popełniliśmy kilka błędów, jeden z nich w defensywie skutkował utratą bramki – powiedział Paweł Ściebura.

– Mieliśmy plan na ten mecz, wiedzieliśmy bardzo dużo o rywalu. Na pewno nasza gra w defensywie, w porównaniu z poprzednimi meczami uległa poprawie, ale jeden błąd zadecydował o wyniku. Nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji i to spowodowało, że mecz – który teoretycznie był na styku – przegraliśmy. Idziemy jednak do przodu, nasza organizacja gry w defensywie i w fazie przejścia uległa poprawie. I to jest jedyny pozytyw tego spotkania.

W sobotę boiskowe spory w Radomiu będzie rozstrzygał sędzia Sebastian Tarnowski z Trzebnicy. Na liniach będą mu asystowali Michał Hantkiewicz i Krzysztof Stępień, zaś sędzią technicznym będzie Kornel Paszkiewicz. Ten ostatni był arbitrem głównym w ostatnim spotkaniu ligowym jastrzębian z Koroną Kielce.

Jakie szanse mają goście na korzystny wynik w Radomiu? Przed pierwszym gwizdkiem arbitra są one równe, czyli po 50 procent. GKS wygrał ostatni mecz ligowy z Koroną, jego rywal przegrał u siebie z Chrobrym, więc zapewne zechce „odkuć się” w następnym meczu.

W niedzielę (14 marca) GKS 1962 Jastrzębie rozegra mecz sparingowy z Rakowem Częstochowa. W obu zespołach zagrają zawodnicy, którzy byli mniej „eksploatowani” w potyczkach ligowych.


Na zdjęciu: Po akcji Miłosza Kozaka (z prawej) GKS 1962 Jastrzębie (na zdjęciu Mateusz Słodowy) stracił jedynego gola w jesiennym meczu z Radomiakiem.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus