GKS 1962 Jastrzębie. „Ofiary” własnych sukcesów

Trzy porażki z rzędu na własnym boisku zachwiały pewnością siebie zawodników GKS-u 1962 Jastrzębie.


Jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz – tę maksymę trener Jarosław Skrobacz zna doskonale, podobnie jak każdy jego kolega po fachu. Po ostatniej porażce z Zagłębiem Sosnowiec na głowę 53-letniego szkoleniowca posypały się gromy. Nie brakowało takich, którzy wylali nań wiadro pomyj. Jego niezaprzeczalne osiągnięcia z drużyną GKS-u 1962 Jastrzębie poszły w niepamięć, niemal wszyscy wytykają mu ostatnie potknięcia. Upraszczając sprawę, Skrobacz jest „ofiarą” własnych sukcesów.

Nie da się ukryć, że w ostatnich meczach – głównie na własnym boisku – I-ligowiec z Jastrzębia Zdroju gra znacznie gorzej niż w rundzie jesiennej i… przegrywa. Momentami zespół prezentuje się słabo, a nawet bardzo słabo. Wielu piłkarzom brakuje stabilnej formy, grają w przysłowiową kratkę, ale czy to tylko wina sztabu szkoleniowego? Kto w drużynie jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem…

Konia z rzędem temu trenerowi, który jest w stanie przewidzieć kiksy i kardynalne błędy swoich podopiecznych. Bramkarz Mariusz Pawełek, na którym wielu kibiców GKS-u 1962 teraz wiesza psy, w meczach z Odrą i Chrobrym uratował skórę kolegom i drużynie, walnie przyczyniając się do powiększenia zdobyczy punktowej. Nie zmienia to faktu, że mecz z Zagłębiem ewidentnie zawalił. Nie tylko pierwszy gol zdobyty przez Filipa Karbowego obciąża jego konto, przy drugim trafieniu dla sosnowiczan zdobytym przez Szymona Pawłowskiego też mógł się spisać lepiej. O tym, że tego dnia doświadczony golkiper nie był sobą, świadczą jego wznowienia gry. Gdy wybijał futbolówkę na skrzydła, ta z reguły lądowała… na aucie. Broń Boże, nie zamierzam pouczać trenera Skrobacza, ale najbliższy mecz z Chojniczanką powinien zacząć Grzegorz Drazik. Tak dla komfortu psychicznego zespołu i higieny.

Już w meczu z Chrobrym zawiódł Farid Ali, stosunkowo szybko zmieniony. Byłem zaskoczony, że Ukrainiec wyszedł w jedenastce przeciwko Zagłębiu i moje obawy – niestety – się potwierdziły. Nawet stałe fragmenty gry, zwłaszcza rzuty rożne, które są jego specjalnością, były wykonywane słabo, wręcz niechlujnie. Odpoczynek i chwila refleksji nad swoją grą z pewnością „Farze” nie zaszkodzą.

Mówiąc i pisząc o kryzysie, jaki dotknął zespół GKS-u 1962, nie wolno zapominać, że zimą stracił on swojego najlepszego napastnika. 27-letni Jakub Wróbel w 18 meczach strzelił nie tylko 8 goli, ale też zaliczył 6 asyst. Tej klasy zawodnika w kadrze GKS-u w tej chwili po prostu nie ma.

Może jeszcze nie do wszystkich to dociera, lecz obecnie ekipa z Jastrzębia Zdroju znalazła się w podbramkowej sytuacji. O barażach – przynajmniej na razie – piłkarze GKS-u powinni zapomnieć. Kolejne porażki mogą bowiem spowodować, że widmo degradacji zajrzy zespołowi trenerowi Skrobacza głęboko w oczy. Trzeba wziąć się w garść i skończyć z niechlubną serią porażek u siebie. Chodzę na mecze piłkarskie w Jastrzębiu znacznie dłużej niż pracuję w „Sporcie”, ale nie przypominam sobie, by kiedykolwiek w przeszłości GKS przegrał trzy mecze z rzędu na własnym boisku. To wstydliwy bilans, który zostanie już na zawsze w CV piłkarzy tej drużyny.

Piątkowy pojedynek z Chojniczanką będzie meczem prawdy nie tylko dla piłkarzy, ale również dla trenerów. Kibice przekonają się, jak radzą sobie oni w momencie kryzysu, a nie wówczas, gdy wszystko idzie jak z płatka. Rywal stoi pod ścianą i nie ma nic do stracenia, więc będzie to mecz z gatunku tych „o życie”.


Na zdjęciu: W meczu z Zagłębiem piłkarzom GKS-u 1962 Jastrzębie (z prawej Petr Galuszka) ambicji nie brakowało, ale jakości na pewno tak.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus