GKS 1962 Jastrzębie. Potrzebny egzorcysta?

GKS 1962 Jastrzębie w tym sezonie nie wygrał żadnego meczu, gdy między słupkami bramki stał Grzegorz Drazik.


Nim rozpoczął się środowy mecz GKS-u 1962 Jastrzębie z Miedzią Legnica, przedstawiciele klubu z Harcerskiej uhonorowali trzech przedstawicieli zespołu gości pamiątkowymi koszulkami. W ten sposób zostali wyróżnieni trenerzy „Miedzianki” Jarosław Skrobacz i Jan Woś oraz pomocnik Damian Tront. Szkoleniowcy otrzymali koszulki z numerem „62”, natomiast popularny „Drucik” z „20”.

Konferencję prasową Jarosław Skrobacz rozpoczął od podziękowań za ten miły gest.

– Na wstępie chciałem bardzo podziękować za miły gest przed meczem – stwierdził.

– To naprawdę bardzo przyjemne. Dziękuję też w imieniu Damiana Tronta i trenera Jana Wosia. Podczas spotkania czułem, że stać nas na więcej, na lepszą grę, niemniej cały czas powtarzałem, że zespół z Jastrzębia ma w swoim składzie sporo zawodników, którzy potrafią utrzymać się przy piłce i pokazali to w I połowie, wyprowadzając bardzo groźną kontrę, która mogła skutkować strzeleniem drugiej bramki dla GKS-u. Wtedy byłoby nam jeszcze trudniej. Ale też musimy uczciwie przyznać, że sytuacje, które wypracowaliśmy do przerwy, powinniśmy zamienić na przynajmniej jeszcze jedną bramkę. Im mecz dłużej trwał, tym wyglądało, że bramka dla nas w końcu musi paść. Wydaje mi się, że ten mecz mieliśmy pod kontrolą, bo gospodarze nie potrafili stworzyć zagrożenia pod naszą bramką. W końcówce były wyrzuty z autu czy długie piłki, ale bez realnego zagrożenia dla nas, dlatego uważam, że wygraliśmy zasłużenie.

Szkoleniowiec jastrzębian Łukasz Włodarek musiał przełknąć gorycz porażki.

– Był to dla mnie wyjątkowy mecz, bo graliśmy przeciwko trenerowi, który ściągał mnie do klubu – powiedział.


Czytaj jeszcze: Miłe złego początki

– To dzięki trenerowi Skrobaczowi dzisiaj tutaj jestem. Miedź zagrała innym ustawieniem niż się spodziewaliśmy. Skorygowaliśmy to w trakcie meczu, bo rywale wyszli trójką stoperów, w ustawieniu 3-4-3. Mieliśmy problem z sytuacjami, które kreowały się podczas tego meczu. Nasi skrzydłowi musieli inaczej reagować niż pierwotnie to zakładaliśmy. Natomiast szybko zdobyliśmy bramkę, ale po tym golu nie graliśmy konsekwentnie, nie byliśmy zdyscyplinowani. To był nasz problem. Późniejsza bramka dla rywali wynikła z naszego złego zachowania, więc na II połowę wyszliśmy z nastawieniem, by skorygować te rzeczy. To się udało. Druga połowa pod względem taktycznym była lepsza, mieliśmy sytuacje do ataków szybkich. Były szanse, by z tych okazji w I i II połowie wyciągnąć więcej. Nie udało się i musimy skupić się na kolejnym meczu z ŁKS-em. Musimy zrobić dobrą analizę i poprawić pewne zachowania, które dzisiaj były, a nie powinny występować w meczu.

Na wtorkowym treningu dobrze prezentował się bramkarz GKS-u Mariusz Pawełek, ale wieczorem zgłosił niedyspozycję (ból pleców) i sztab trenerski musiał dokonać korekty w obsadzie bramki. Na miejsce zwolnione przez „Mario” wskoczył Grzegorz Drazik i chociaż nie ponosi winy przy żadnej ze straconych bramek, ma prawo być załamany. Dlaczego? W bieżącym sezonie „Draziu” wystąpił w 12. spotkaniach ligowych i żadnego z nich jego drużyna nie wygrała! Były dwa remisy i aż dziesięć porażek! Po raz ostatni miał udział w zwycięstwie swojego zespołu 25 września… 2019 roku, gdy GKS 1962 Jastrzębie wygrał w Pucharze Polski 1:0 z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Natomiast w meczu ligowym Drazik przyczynił się do zwycięstwa 14 września tego samego roku, gdy GKS pokonał 1:0 Chrobrego Głogów. Czyżby 28-letniemu bramkarzowi potrzebny był egzorcysta, by odpędzić złe duchy?

Trójka (od lewej) Jan Woś, Jarosław Skrobacz i Damian Tront została doceniona przez działaczy GKS-u 1962 Jastrzębie i otrzymała pamiątkowe koszulki.
Fot. miedzlegnica.eu

W niedzielnym meczu przeciwko ŁKS-owi Łódź do składu jastrzębian zapewne powróci Lukasz Bielak, który nie zagrał z „Miedzianką” z powodu nadmiaru żółtych kartek. Natomiast z tego samego powodu „wylatuje” z najbliższego meczu Marek Mróz.


Na zdjęciu: Napastnik GKS-u 1962 Jastrzębie dał z siebie wszystko, ale sam nie mógł wygrać meczu z Miedzią.

Fot. miedzlegnica.eu