GKS 1962 Jastrzębie. Rozbici i stłamszeni

Przed piątkową potyczką z Zagłębiem Sosnowiec zmiany w składzie GKS-u 1962 Jastrzębie wydają się nieodzowne.


Dotkliwa porażka z Sandecją Nowy Sącz z pewnością do dzisiaj odbija się czkawką piłkarzom GKS-u 1962 Jastrzębie. Podopieczni trenera Jacka Trzeciaka katastrofalnie zaprezentowali się zwłaszcza w I połowie, w której nie oddali żadnego celnego strzału na bramkę przeciwnika! Zresztą po przerwie w tym elemencie nie było wiele lepiej, bo statystyki są bezlitosne – tylko jedno uderzenie w światło bramki rywali, przy siedmiu takich próbach ekipy z Nowego Sącza.

Jastrzębianie oddali za to sześć strzałów niecelnych (rozrzut był ogromny, lecz nie warto tego już roztrząsać), natomiast piłkarze Sandecji tylko dwukrotnie chybiła celu.

Ukarane gapiostwo

Moim zdaniem I połowa sobotniego meczu to były najsłabsze trzy kwadranse GKS-u 1962 w bieżących rozgrywkach. Zapytałem szkoleniowca jastrzębian, czy ma podobne odczucia? – Bez wątpienia ma pan rację – przytaknął trener Jacek Trzeciak.

– I nie chodzi tylko o to, że nie oddaliśmy ani jednego celnego strzału na bramkę przeciwnika. Po prostu nasza gra wyglądała bardzo źle. To była najsłabsza połowa odkąd jestem trenerem w Jastrzębiu. Nigdy wcześniej nie widziałem moich zawodników tak rozbitych jak w I połowie meczu z Sandecją. Natomiast uważam, że jeżeli chodzi o pomysł w II połowie oraz prowadzenie gry, to bez wątpienia jedna z najlepszych połów, aczkolwiek skończyła się – przez gapiostwo jednego z zawodników – strzeleniem przez Sandecję dwóch bramek.

Skoro niby było tak dobrze po przerwie, to dlaczego skończyło się tak źle? – Po prostu niektórzy nasi zawodnicy dopiero uczą się pierwszej ligi – skwitował krotko całą sytuację Jacek Trzeciak.

Błędna decyzja

Na początku rozgrywek pewniakiem na lewej obronie był 24-letni Dawid Witkowski, potem jednak obniżył loty. Zagrał tylko połowę meczu z Miedzią Legnica, potyczkę z Podbeskidziem Bielsko-Biała obserwował z perspektywy ławki rezerwowych. W sobotę wychowanek warszawskiej Legii wrócił do łask, ale spisywał się bardzo słabo, nie nadążał za „swoim” skrzydłowym i w przerwie został zmieniony. Dlaczego zatem pojawił się w wyjściowym składzie?

– W poprzednim meczu z Podbeskidziem Dawid nie grał, bo był podmęczony – rozpoczął odpowiedź na pytanie Jacek Trzeciak. – Daliśmy mu odpocząć, ale bardzo liczyliśmy na niego w spotkaniu z Sandecją. Spodziewaliśmy się, że będzie wypoczęty, a poza tym w trakcie treningów prezentował się bardzo dobrze, dawał nam sygnały, że mocno walczy o miejsce w podstawowym składzie. Znacznie gorzej, niestety, wyglądało to w meczu.

Zmiana między słupkami?

Niespełna 18-letni bramkarz GKS-u Mikołaj Reclaf zagrał znacznie gorzej niż w poprzednich pojedynkach. Czy sztab szkoleniowy drużyny z Harcerskiej rozważa zmianę na tej pozycji w następnym meczu z Zagłębiem Sosnowiec? – Przegraliśmy mecz, w którym straciliśmy trzy bramki, więc siłą rzeczy musimy rozważyć kilka wariantów przed kolejnym spotkaniem ligowym – zapewnia trener Trzeciak.



– Już wcześniej powiedziałem, że żaden zawodnik nie ma abonamentu na grę w podstawowym składzie. Nie zauważyłem, by którykolwiek zawodnik miał taki zapis w kontrakcie. W każdym bądź razie ja nikomu takich gwarancji nie dam, że będzie grał od początku spotkania. Reclaf wpuścił trzy bramki, dlatego musimy się nad tym bardzo poważnie zastanowić. Mamy przecież młodzieżowców na bokach, a w meczu z Sandecją te boki nie funkcjonowały nam należycie.


Na zdjęciu: W meczu z Sandecją defensywny pomocnik Michał Kuczałek (w środku) jako jeden z nielicznych piłkarzy GKS-u Jastrzębie zagrał na przyzwoitym poziomie.

Fot. gksjastrzebie.com/Arkadiusz Kogut