GKS 1962 Jastrzębie. To nie konkurs piękności!

Trener GKS-u Jastrzębie Jacek Trzeciak bardzo emocjonalnie ocenił występ swojej drużyny przeciwko Widzewowi.


Po kompromitującej porażce 1:5 na własnym boisku z Arką Gdynia, piłkarze GKS-u Jastrzębie mieli prawo jechać z duszą na ramieniu na mecz z łódzkim Widzewem. Nie zdołali wprawdzie urwać punktów liderowi Fortuna 1 Ligi, ale trochę krwi mu napsuli. Niemniej jednak szkoleniowiec jastrzębian Jacek Trzeciak miał pretensje do swoich zawodników, co wyartykułował w bardzo emocjonalnym „wystąpieniu”.

– Gdyby ktoś chciał ocenić ten mecz jednym zdaniem, to można powiedzieć, że graliśmy bardzo dobrze, ale przegraliśmy jak zwykle – stwierdził z przekąsem niespełna 50-letni szkoleniowiec. – Natomiast rozwijając to zdanie, mogę powiedzieć tak: walą w nas wszyscy, że gramy słabo. To jest po prostu gówno prawda. Podchodzimy do każdego meczu zdeterminowani, z myślą, że walczymy o życie. Bo dla wielu z nas, dla naszych rodzin jest to walka o życie.

Jesteśmy Ślązakami, chcemy być na Śląsku, chcemy grać dla tego klubu. Ale różnica między nami i Widzewem polegała dzisiaj na tym, że my wyprowadzając piłkę, dochodząc do sytuacji strzeleckich, pieprzymy się z tą piłką, jakby to była jakaś piękna pani. Natomiast Widzew idzie i chce strzelić bramkę. Na tym właśnie polegała różnica. Jeżeli Widzew szedł do ataku, to aż zadyma była. My „doprowadzaliśmy” swoich kolegów do sytuacji strzeleckich, bramkowych.

Graliśmy naprawdę dobrą, całkiem niezłą piłkę, ale przychodzi taki moment, w którym potrzebne jest wyrachowanie, dobry wybór, a my zaczynamy kombinować. Do jasnej cholery, to nie jest konkurs piękności. Tu nie musi wszystko być ładnie i piłka nie musi być ustawiona za linią. Jeżeli będziemy tak grali, to nie jesteśmy w stanie wygrać żadnego meczu. Po prostu niektórzy muszą zrozumieć, że nie na tym rzecz polega. Taka jest właśnie różnica między nami i Widzewem.

Co z tego, że zagraliśmy dobry mecz? Co z tego, że trzymaliśmy piłkę, wyprowadzaliśmy wielopodaniowe akcje? Dochodziliśmy do sytuacji strzeleckich i co z tego, skoro znowu schodzimy z boiska jako przegrani? 1:3 w takim meczu? Oczywiście, w wielu momentach można być dumnym z tego, co prezentowali ci chłopcy. Bardzo wiele momentów było pozytywnych, ale zawsze znajdzie się jeden zawodnik, który ma własny pomysł na to granie. I to mi się nie podoba.

Rozumiem rozgoryczenie trenera Trzeciaka, ale z faktami się nie dyskutuje. Jego drużyna strzeliła w 12. meczach zaledwie 9 goli (mniej ma tylko Skra Częstochowa), straciła aż 23 bramki (więcej stracił tylko GKS Katowice). To nie jest brutalny atak, że jego zespół gra słabo. Przecież po I połowie meczu z Zagłębiem Sosnowiec szkoleniowiec sam przyznał, że do wymiany nadawało się 11 zawodników, porażka 0:3 z Sandecją bynajmniej nie była przypadkowa, a o spotkaniu z Arką chciał jak najszybciej zapomnieć.



Zgadzam się z trenerem drużyny z Harcerskiej, że jego podopieczni zbyt często wymyślają na boisku kwadratowe jaja, ale nie tam jest pies pogrzebany. Po prostu gra obronna zespołu woła o pomstę do nieba. Przykłady z ostatniego meczu z Widzewem. Pierwszy stracony gol – Bojdys nie zablokował wrzutki Kuna, a Słodowy do spółki z Zalewskim kryli „na radar” Montiniego, który z pola bramkowego (!) głową skierował piłkę do siatki.

Gol numer dwa – Bojdys na środku boiska główkował wprost pod nogi przeciwnika, szybkie podanie do Michalskiego, który położył na ziemi Słodowego. Wprawdzie jego strzał Reclaf odbił nogą do boku, ale tam stał pozostawiony bez opieki Guzdek i wpakował piłkę pod poprzeczkę. Gol numer trzy – Kun urwał się lewym skrzydłem, jego płaskiego dośrodkowania nikt nie zdołał przeciąć, Montini przepuścił piłkę między nogami, a nadbiegający Danielak z 14 metrów wpakował ją do bramki. Kuczałek i Zejdler spóźnili się z interwencją. Wystarczy?


P.S. Internauta posługujący się nickiem „kiks” napisał (pisownia oryginalna): „a w sporcie redaktor pisze, że mogą wracać piłkarze GKS z podniesioną głową. Po przegranej 3:1 z podniesioną głową??????!!!! Po kolejnej przegranej ???”. Po pierwsze – porażka to wynik 1:3, bo 3:1 to wygrana. Po drugie – w porównaniu do blamażu z Arką jastrzębianie z Widzewem zagrali o niebo lepiej.


Na zdjęciu: Pomocnik GKS-u Jastrzębie Dariusz Kamiński (z lewej) i jego koledzy z drużyny dzielnie stawiali czoła liderowi, ale punktów nie zdobyli.

Fot. gksjastrzebie.com/Arkadiusz Kogut