GKS 1962 Jastrzębie. Twierdza na Harcerskiej

Mecz z Miedzią Legnica będzie dopiero siódmym, jaki w bieżących rozgrywkach piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie rozegrają na własnym boisku. We wcześniejszych sześciu pojedynkach podopieczni trenera Jarosława Skrobacza odnieśli pięć zwycięstw i tylko GKS Bełchatów wyjechał ze Stadionu Miejskiego przy ulicy Harcerskiej w Jastrzębiu-Zdroju bogatszy o jeden punkt. Pozostałe ekipy wracały w domowe pielesze z pustymi rękami.

Kibice gospodarzy sobotniego spotkania ostrzą sobie zęby na kolejne trzy punkty, chociaż przeciwnik jest z najwyższej pierwszoligowej półki. Nie od rzeczy będzie ponadto przypomnieć, że jeszcze kilka miesięcy temu „Miedzianka” występowała w ekstraklasie.

Piłkarze z Jastrzębia jednak nie pękają, zapewniając, że tanio skóry nie sprzedadzą i powalczą o pełną pulę.

– W Jastrzębiu mamy twierdzę, której żadnej drużynie w tym sezonie jeszcze nie udało się zdobyć. I nikomu na tym boisku nie będzie się grało z nami łatwo – zapewnia nominalny obrońca, często jednak grający w II linii, Daniel Liszka. Wtóruje mu pomocnik, Farid Ali.

– Po kilku udanych meczach do naszej szatni wrócił uśmiech – zapewnia Ukrainiec.

– Wszyscy zyskaliśmy pewność siebie, coraz więcej rzeczy na treningach i podczas meczów nam wychodzi. Jeżeli zachowamy chłodną głowę, mamy duże szanse, by wygrać najbliższy mecz.
Optymistycznie nastawiony jest również napastnik Jakub Wróbel, który do tej pory strzelił sześć goli dla GKS-u 1962.

– W pucharowym meczu z Miedzią nie był planowany mój występ, ale Kamila Szymurę zaczęły łapać skurcze i musiałem wejść na boisko w dogrywce – przypomina snajper jastrzębian.

– Miedź jest bardzo silnym zespołem jak na warunki pierwszoligowe, ale to oni przyjeżdżają do nas, nie odwrotnie. Liczymy na gorący doping naszych kibiców, zaręczam, że będziemy bardzo zdeterminowani, by „odgryźć się” za porażkę w Pucharze Polski.

Pewni siebie wydają się też legniczanie.

– Nie wiem, czy to będzie spotkanie podobne do tego pucharowego, bo rozgrywki Pucharu Polski mają swoją specyfikę – powiedział defensywny pomocnik „Miedzianki”, Adrian Purzycki.

– Wiemy, czego możemy spodziewać się po przeciwniku i będziemy starać się to wykorzystać. Chcemy zdominować przeciwnika jak w każdym meczu. Musimy być skoncentrowani na celu i walczyć o trzy punkty. Czy rywal może nas czymś zaskoczyć?

– Skupiamy się przede wszystkim na sobie, bo jesteśmy drużyną, która chce narzucić swój styl. Nie zapominamy oczywiście o atutach przeciwnika i absolutnie go nie lekceważymy, bo jest to zespół, który jak widać po tabeli, radzi sobie naprawdę nieźle.

Na zapleczu ekstraklasy GKS Jastrzębie i Miedź Legnica starły się ze sobą tylko w sezonie 1989/1990. Jastrzębianie, podobnie jak teraz Miedź, spadli wówczas z ekstraklasy. Drużynę GKS-u prowadziło wówczas trzech trenerów – zaczynał Czech Rudolf Szindler, którego potem zastąpił Ryszard Duda (to on prowadził zespół w pierwszym meczu z „Miedzianką”), a zakończył rozgrywki Władysław Trybuś. Od razu dodajmy – nieudane dla jastrzębian, bo drużyna skończyła zmagania na 17. miejscu (31 pkt w 38 meczach) i została zdegradowana o szczebel niżej. Miedź uplasowała się na 14. miejscu (34 pkt) i utrzymała w ówczesnej II lidze.
Pierwszy mecz GKS-u z Miedzią rozegrano 8 października 1989 roku w Jastrzębiu, na trybunach zasiadły 3 tysiące widzów. Gospodarze wygrali 2:1 dzięki trafieniom Zenona Swędery (5 min) i Krzysztofa Zięcika (63 min), honorowego gola dla gości zdobył z rzutu karnego Robert Muranowicz (84 min).

W rewanżu lepsi byli legniczanie, którzy wygrali 1:0 dzięki bramce Artura Wójcika z… rzutu karnego w 83 minucie spotkania. Mecz obejrzało 5 tysięcy widzów.

Na zdjęciu: W meczu z Miedzią piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie liczą na komplet punktów.