GKS 1962 Jastrzębie zaksięgował kolejne trzy punkty

 

Wprawdzie z powodu nadmiaru żółtych kartek ze składu GKS-u wypadł defensywny pomocnik Damian Tront, ale trener Jarosław Skrobacz miał kilku kandydatów, by załatać powstałą dziurę. Zdecydował się desygnować na „10” Farida Alego, który grał za plecami Jakuba Wróbla, zaś miejsce na lewej flance zajął Dominik Szczęch.

Nowy szkoleniowiec Wigier, Paweł Cretti, w Jastrzębiu dopiero po raz drugi prowadził pierwszoligowca z Suwałk. Dla 47-letniego szkoleniowca to dopiero pierwsza praca na szczeblu centralnym. Wcześniej prowadził Mierzyniankę Mierzyn, potem Gryfa Kamień Pomorski. W 2008 rpku trafił do Pogoni Szczecin, początkowo pracując z grupą orlików młodszych. Największe sukcesy odnosił z juniorami starszymi „Dumy Pomorza”, z którymi dwukrotnie sięgnął po wicemistrzostwo Polski. Od lutego 2019 roku był szkoleniowcem zespołu III-ligowych rezerw Pogoni, a od 7 października jest szkoleniowcem Wigier.

Cretti, który kurs trenerski UEFA Pro skończył razem z drugim trenerem GKS-u Jastrzębie Janem Wosiem, przyznał po meczu, że gospodarze wygrali zasłużenie, chociaż on mimo wszystko odczuwa niedosyt z powodu niekorzystnego wyniki.

Spotkanie nie było porywającym spektaklem piłkarskim, ale do końca trzymało kibiców w napięciu, bo zaliczka jednej bramki nie gwarantowała gospodarzom trzech punktów. Każdy błąd, każde potknięcie mogło skutkować stratą bramki i wtedy dopiero byłby ambaras.

W 21 minucie konto bramkowe GKS-u powinien był otworzyć Szczęch, ale jego strzał w długi róg, gdy miał przed sobą tylko Dominika Kąkolewskiego nie był wystarczająco precyzyjny. Sześć minut później bramkarz Wigier obronił strzał z dystansu Łukasza Norkowskiego, zaś w 31 min goście oddali jedyny groźny strzał na bramkę gospodarzy w tej części spotkania. Mariusza Pawełka postraszył Szymon Łapiński, lecz posłał piłkę obok słupka.

W 33 min po wrzutce Alego wolej Kamila Jadacha był niecelny, a kilkadziesiąt sekund później jastrzębianie cieszyli się zez dobycia gola. Najlepszym refleksem w zamieszaniu podbramkowym wykazał się Jakub Wróbel i posłał piłkę do siatki. To 5. gol napastnika GKS-u w bieżących rozgrywkach.

Po przerwie goście zagrali odważniej (obroniony przez Pawełka strzał Roberta Bartczaka w 49 min oraz niecelna główka z bliska Grzegorza Aftyki w 61 min), ale to gospodarze mieli bardziej klarowne okazje do podwyższenia prowadzenia. W 59 min idealnie obsłużony przez Dominika Kulawiaka Szczęch zmarnował drugą „setkę” w tym meczu. W 89 min Kąkolewski obronił główkę Wróbla, zaś w doliczonym czasie gry Rafał Adamek mając przed sobą tylko bramkarza Wigier tak się zamotał, że szansę na gola diabli wzięli.

 

GKS 1962 Jastrzębie – Wigry Suwałki 1:0 (1:0)

1:0 – Wróbel, 35 min.

JASTRZĘBIE: Pawełek – Kulawiak, Jaroszek, Bojdys, Gojny – Jadach (80. Szymura), Norkowski, Mróz (89. Żak), Szczęch (71. R. Adamek) – Ali – Wróbel. Trener Jarosław SKROBACZ.

WIGRY: Kąkolewski – Król, Najemski, Karankiewicz, Matuszewski – Aftyka (80. Furst), Sołdecki, Huertas, Bartczak – Łapiński (46. Żebrakowski), Sabiłło (80. Diallo). Trener Paweł CRETTI.

Sędziował Mateusz Złotnicki (Lublin). Widzów: 1369. Żółte kartki: Szczęch, Mróz, Bojdys, Wróbel – Aftyka, Huertas, Sołdecki.
Piłkarz meczu Łukasz NORKOWSKI.

 

Na zdjęciu: Dominik Szczęch w meczu z Wigrami nie wykorzystał dwóch stuprocentowych okazji, które mogły dać jego drużynie większy komfort grania.

GŁOS TRENERÓW

Paweł CRETTI: – Przede wszystkim gratuluje zespołowi Jastrzębia trzech punktów. Mamy duży niedosyt, ale szczerze mówiąc, że dzisiaj gospodarze wygrali zasłużenie, tak jak my w poprzednim spotkaniu z Odrą Opole. Nasz dzisiejszy przeciwnik jest jednym z ciekawiej grających zespołów w tej lidze, wielu zawodnikom GKS piłka – kolokwialnie mówiąc – nie przeszkadza. Toczyliśmy z nimi w miarę wyrównaną walkę, w pewnych fragmentach meczu w pełni wyrównaną, to można odczuwać niedosyt. W I połowie zrobiliśmy troszkę za mało, więcej w drugiej, ale czegoś zabrakło. Czego – to sobie spokojnie przeanalizujemy.

Jarosław SKROBACZ: – Byliśmy przygotowani na taki mecz, jaki dzisiaj widzieliśmy. Nie mogliśmy dopuścić w tym spotkaniu do tego, by otworzyć się i atakować duża ilością zawodników, bo wiedzieliśmy że Wigry dobrze operują piłką i w kontrataku mogliśmy się nadziać na jakieś nieprzyjemności. Pamiętaliśmy mecz z Wigrami na własnym boisku z zeszłego roku, kiedy mieliśmy 60 procent posiadania piłki, a mimo to przegraliśmy to spotkanie. Dzisiaj chcieliśmy zagrać mądrzej, ponadto mieliśmy na uwadze to, że trzy dni temu graliśmy bardzo ciężki mecz z Podbeskidziem. Przewidywaliśmy, na szczęście nie sprawdziły się one, że w końcówce spotkania możemy wyglądać gorzej pod kątem fizycznym. Dowieźliśmy skromne 1:0 do końca, chociaż mieliśmy sytuacje, które powinniśmy wykorzystać. Mam na myśli dwie okazje Dominika Szczęcha i Rafała Adamka.

 

Trzy pytania do…

Łukasza Norkowskiego, pomocnika GKS-u 1962 Jastrzębie

Fot. Rafał Rusek/PressFocus

Graliśmy dobrze

Spodziewał się pan, że będziecie tak męczyć się w tym meczu?
– W pierwszej połowie graliśmy dobrze, stworzyliśmy sobie dużo sytuacji do strzelenia bramki, jednak ich nie wykorzystaliśmy. W drugiej połowie tych sytuacji było mniej, rywale częściej dochodzili do głosu, zaczęli grać bardziej ofensywnie, ale sposób gry wynikał z wyniku meczu, który dla nas był korzystny, a dla nich negatywny.

Dominik Szczęch mógł zagwarantować wam komfort grania, lecz nie wykorzystał dwóch wyśmienitych okazji do zdobycia gola. Mieliście do niego o to pretensje?
– Nie, absolutnie. Nie mieliśmy do niego pretensji, bo jesteśmy drużyną i wspólnie odpowiadamy za wynik. Na treningach Dominik wykorzystuje praktycznie każdą taką sytuację, dzisiaj mu nie wyszło, ale oby w następnym meczu wpadło.

Dzisiaj musieliście się sporo nabiegać, by odzyskać piłkę. Czuje pan duże zmęczenie?
– Jestem zmęczony, pozostali koledzy podobnie, bo rozegraliśmy w ciągu trzech dni dwa mecze. Dały nam one w kość. Teraz trochę odpoczynku i jestem przekonany, że w sobotę będę gotowy do gry przez 90 minut.