GKS Jastrzębie. Euforia na pożegnanie

GKS Jastrzębie odrobił z nawiązką dwubramkową stratę i tym samym pozbawił GKS Tychy szans na baraże.


Pogodzeni z losem (czytaj – spadkiem do 2 ligi) jastrzębianie utarli nosa znacznie wyżej notowanemu imiennikowi z Tychów. Podopiecznym trenera Jarosława Zadylaka marzyły się mecze barażowe o awans do ekstraklasy, ale po sobotnim występie w Jastrzębiu Zdroju trzeba zadać im brutalne pytanie – z czym do ludzi?! W potyczce na Stadionie Miejskim przy ulicy Harcerskiej otrzymałem odpowiedź na nurtujące mnie pytanie, dlaczego w rundzie wiosennej tyszanie tak słabo punktują. Odpowiedź jest prosta – bo z taką grą na więcej po prostu nie zasługują.

Na pożegnalny mecz GKS-u Jastrzębie na własnym stadionie w Fortuna 1 Lidze pofatygowało się niespełna 500 osób. Ci, których zabrakło na trybunach, mają czego żałować, bo zespół trenera Grzegorza Kurdziela pokazał charakter, lwi pazur, ambicję i wolę walki, czego w wielu wcześniejszych spotkaniach zabrakło. Ich euforia po końcowym gwizdku słabiutko dysponowanego arbitra Marka Opalińskiego z Lubina była w pełni uzasadniona, a brawa garstki kibiców – zasłużone.

Początek meczu ułożył się po myśli gości – w 20 minucie Tomasz Malec przedarł się lewą stroną boiska i zagrał płasko przed bramkę rywali. Tam walczyli o nią napastnik tyszan Daniel Rumin oraz dwaj obrońcy gospodarzy – Mateusz Bondarenko i Dawid Szkudlarek. Pecha miał pierwszy z wymienionych, którego futbolówka trafiła w nogę i wpadła do bramki. Na konto pechowego obrońcy poszedł gol samobójczy.

Kiedy kapitan tyszan Maciej Mańka zdobył drugą bramkę dla swojej drużyny, wydawało się, że jest już „posprzątane”. Inny pogląd na ten temat mieli jastrzębianie, którzy po koronkowej akcji tercetu Władysław Ochronczuk – Marek Fabry – Farid Ali zdobyli kontaktowego gola. A w doliczonym czasie gry I połowy doprowadzili do wyrównania po dośrodkowaniu Alego z rzutu wolnego i celnej główce Bondarenki.

Faworyzowanych tyszan pogrążył w 54 minucie Wojciech Łaski, który po podaniu Szkudlarka zszedł z piłką do środka i strzałem z 20 metrów po raz trzeci zmusił Konrada Jałochę do kapitulacji. W 62 minucie po kapitalnym  podaniu Alego Ochronczuk stanął oko w oko z bramkarzem Tychów, ale jego „podcinka” minęła słupek.

– Gratuluję GKS-owi Jastrzębie zasłużonego zwycięstwa w dzisiejszym spotkaniu – powiedział po meczu zdruzgotany trener tyszan, Jarosław Zadylak. – Jest mi niezmiernie przykro, że tak się to skończyło. Trzeba sobie jasno i szczerze powiedzieć, że dzisiaj jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy i na to miejsce zasługujemy, żadne wyższe.

Powody do zadowolenia miał natomiast trener zwycięzców, Grzegorz Kurdziel. – Cel na ten mecz był prosty, chcieliśmy się godnie pożegnać na Harcerskiej z naszą publicznością – powiedział. – Początek był obiecujący, w pierwszych dwóch minutach powinniśmy strzelić bramkę, ale po 25 minutach nikt nie powiedziałby, że ten mecz wygramy. Byliśmy na kolanach i duży ukłon w stronę moich zawodników, że się z nich podnieśli. Moi piłkarze przegrali pięć meczów z rzędu i nawet sobie nie wyobrażają, jak wielkiej sztuki dzisiaj dokonali. Dlatego należą im się podwójne brawa.


GKS Jastrzębie – GKS Tychy 3:2 (2:2)

0:1 – Bondarenko, 20 min (samobójcza), 0:2 – Mańka, 25 min, 1:2  – Ali, 33 min, 2:2 – Bondareno, 45+2 min (głową), 3:2 – Łaski, 54 min.

JASTRZĘBIE: Neugebauer – Borkała (46. Zalewski), Podhorin, Słodowy, Bondarenko (90+4. Rutkowski), Szkudlarek – Ali, Ochronczuk, Wybraniec (82. Kuczałek), Łaski (72. Misala) – Fabry (72. Stanclik). Trener Grzegorz KURDZIEL.

TYCHY: Jałocha – Mańka (57. G. Jaroch), Nedić, Szymura (43. Paprzycki), Wołkowicz – Kargulewicz (72. Steblecki), Czyżycki, Żytek, Wachowiak (46. Kozina) – Rumin, Malec (72. Grzeszczyk). Trener Jarosław ZADYLAK.

Sędziował Marek Opaliński (Lubin). Widzów 485. Żółte kartki: Szkudlarek, Ochronczuk – Paprzycki, Mańka, Czyżycki, Nedić


Na zdjęciu: Wojciech Łaski (z lewej) i Maciej Mańka zdobyli w sobotnim meczu po jednej bramce, ale po jego zakończeniu powody do zadowolenia miał tylko piłkarz GKS-u Jastrzębie.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus