GKS Jastrzębie. Konstruktywna krytyka

Piłkarze GKS-u Jastrzębie w ostatnim meczu ligowym zaprzepaścili szansę na obsadzenie fotelu wicelidera tabeli.


Niedzielny mecz z KKS-em 1925 Kalisz do tej pory zapewne odbija się czkawką piłkarzom GKS-u Jastrzębie. Ich trener Grzegorz Kurdziel miał kilka krytycznych uwag do swoich podopiecznych.

– Zgadzam się w stu procentach, że za mało było gry bez piłki – odpowiedział na sugestię niżej podpisanego na konferencji prasowej.

– W meczu z Kaliszem zabrakło mi dwóch elementów – za wolno rozgrywaliśmy akcje, bo za długo przetrzymywaliśmy piłkę oraz za wolno pokazywaliśmy się na pozycje. Gdyby te elementy zafunkcjonowały lepiej, jestem pewien, że stworzylibyśmy kilka sytuacji więcej do zdobycia gola. Ile? Nie wiem.

Niefortunnym egzekutorem rzutu karnego był Daniel Stanclik. To ewidentnie nie był dzień napastnika GKS-u, który wcześniej nie wykorzystał trzech dogodnych okazji do zdobycia gola i chyba nie powinien podchodzić do piłki ustawionej na „wapnie”. W myśl zasady: jak nie idzie, to nie idzie.

– Daniel Stanclik był jednym z czterech zawodników wyznaczonych do wykonania karnego – zapewniał trener Kurdziel.

– Skoro podszedł do piłki, to znaczy, że czuł się pewnie. Oprócz niego wyznaczeni byli Mateusz Słodowy, Żenia Zacharczenko i Szymon Gołuch. To jest czwórka, która jest odpowiedzialna – o ile są na boisku – za wykonanie rzutu karnego. Natomiast zawodnicy muszą na bieżąco reagować na boisku na przebieg meczu. Wtedy powinien wykonywać „jedenastkę” zawodnik, który lepiej się czuje, po prostu ma lepszy dzień. Ale nie mam pretensji do Daniela. Nie jest jedynym zawodnikiem na świecie, który nie wykorzystał „jedenastki”.

Jednym z zagadnień, które mnie nurtuje, jest kwestia, jak często piłkarze GKS-u Jastrzębie z własnej, nieprzymuszonej woli zostają po treningach, by przećwiczyć jakieś elementy gry?

– Zostają codziennie – przekonuje Grzegorz Kurdziel.

– Jest bardzo duża grupa zawodników, którzy zostają po zajęciach, natomiast ostatnio mieliśmy taki mikrocykl, że wyganialiśmy ich z boiska ze względu na liczbę rozgrywanych meczów i ilość minut, które mają w nogach. Przykładem jest kontuzja przeciążeniowa Bartka Borunia w ostatnim meczu. My, trenerzy, po prostu musimy dbać o zdrowie zawodników. Dodatkowo nakładają się na to wszystko podróże. Oczywiście takie pozwolenie na pozostanie po treningu ma młodzież i zawsze je będzie miała, bo oni szybciej się regenerują, natomiast o starszych zawodników jako sztab szkoleniowy i medyczny musimy bardzo dbać.

W ostatnim meczu z KKS-em 1925 Kalisz przez kwadrans „produkował się” na boisku Brazylijczyk Joao Passoni. To mi w zupełności wystarczyło, by przekonać się, że jego transfer był chybionym pomysłem. Kilka miesięcy wcześniej oglądałem go w meczu Ślęzy Wrocław z Pniówkiem 74 Pawłowice (III liga) i wówczas niczym się nie wyróżniał na boisku. Teraz przekonałem się, że 25-letni napastnik wirtuozem technicznym nie jest. Na dodatek słabo gra głową. W meczu z KKS-em 1925 Kalisz miał dwie dobre sytuacje do zdobycia gola, lecz nie potrafił głową skontrować piłki i szanse na zdobycie bramki diabli wzięli.

Gdyby choć raz trafił w światło bramki…

W przypadku zwycięstwa w ostatnim ligowym pojedynku GKS Jastrzębie zajmowałby fotel wicelidera tabeli, a tak okupuje 9 miejsce.


Na zdjęciu: Brazylijczyk Joao Passoni (z prawej) w ostatnim meczu jastrzębian z KKS-em Kalisz niczym szczególnym się nie wyróżnił.
Fot. gksjastrzebie.com/Arkadiusz Kogut