GKS Jastrzębie. Nikt nie panikuje

Po sobotnim meczu z GKS-em Bełchatów nastroje w ekipie GKS-u Jastrzębie dalekie były od hurraoptymizmu. Największym zmartwieniem sztabu szkoleniowego pierwszoligowca nie była jednak strata dwóch punktów w pojedynku z beniaminkiem, lecz kontuzje bramkarza Grzegorza Drazika (w trakcie spotkania) oraz obrońcy Adama Wolniewicza podczas środowej gierki wewnętrznej.

Trener Jarosław Skrobacz i jego najbliżsi współpracownicy odetchnęli z ulgą, gdy na niedzielnym treningu wyrównawczym zjawił się „Draziu”, u którego podejrzewano złamanie nosa. Badanie przeprowadzone w szpitalu wykluczyły ten uraz i 26-letni golkiper jest gotowy do gry w środowym pojedynku z Radomiakiem. Podobnie Wolniewicz, który w poniedziałek trenował już na pełnych obrotach.

– Powrót tych piłkarzy do zdrowia wcale nie oznacza, że nie mamy problemów – powiedział szkoleniowiec GKS-u Jastrzębie. – Nie byliśmy zadowoleni z postawy zawodników w ostatnim meczu, zwłaszcza w pierwszej połowie. Teraz biję się z myślami, by wybrać duet środkowych obrońców. Pole manewru mam niewielkie, bo przeciąga się rehabilitacja Kamila Szymury i do mojej dyspozycji są tylko Adam Wolniewicz, Michał Bojdys i Bartosz Jaroszek. Na którego z nich postawię? Decyzję chyba podejmę w ostatniej chwili.

We wspomnianym już spotkaniu z imiennikiem z Bełchatowa niewielka była siła rażenia jastrzębian. Oddali oni na bramkę rywali zaledwie 7 strzałów, z czego trzy były celne. Goście wykonali aż 17 takich prób, chociaż tylko cztery z nich zmierzały w światło bramki GKS-u. Na desancie był tylko osamotniony Jakub Wróbel, bo Kamil Adamek cały mecz spędził na ławce rezerwowych. Jeszcze przed pierwszym meczem z Puszczą Niepołomice pozyskany z Garbarni Kraków napastnik nie ukrywał, że lubi grać z „Adamsem”.

– Bardzo dobrze mi się gra z Kamilem Adamkiem, gdy on jest na szpicy, a ja gram cofniętego napastnika – przyznał wychowanek Unii Tarnów. – „Adams” ma szczególne umiejętności, nie musi dużo biegać po boisku, lecz jeżeli jest jakaś wrzutka w pole karne przeciwnika, on tam zawsze jest i stanowi dla rywali poważne zagrożenie. Gdy we dwóch wbiegamy w „szesnastkę” rywali, on absorbuje ich stoperów i „zabiera” na krótki słupek, ja natomiast dzięki temu mogę sobie łatwiej wywalczyć pozycję i miejsce do oddania strzału.

Trener Jarosław Skrobacz nie podjął jeszcze decyzji w sprawie obsady pozycji numer „9” i „10”. – Musimy rozważyć wszystkie „za” i „przeciw” – powiedział szkoleniowiec GKS-u. – Może zaczniemy duetem Adamek – Wróbel, ale możliwy jest również inny wariant. Niewykluczone, że znajdziemy sposób, by zaskoczyć drużynę z Radomia.

Jastrzębianie zajmują w tej chwili w tabeli 13 miejsce, ex aequo z Wigrami Suwałki. – Nie ma powodów do paniki – przekonuje asystent trenera Skrobacza, Jan Woś. – To przecież dopiero początek rozgrywek, a żeby podnieść naszych kibiców na duchu przypomnę, że w poprzednim sezonie mieliśmy po czterech meczach tylko dwa punkty. Jest zatem postęp w tym względzie. Oczywiście nie jesteśmy do końca zadowoleni z naszej zdobyczy, lecz nie widzimy przyszłości w czarnych kolorach. Szkoda, że obniżył loty Rafał Adamek, który słabiej prezentował się w defensywie i w grze w powietrzu. Stwierdził, że to wynik urazu psychicznego po kontuzji głowy, jakiej doznał w trakcie meczu sparingowego z Puszczą Niepołomice podczas zgrupowania w Kamieniu.

GKS Jastrzębie. Wściekli, lecz nie zdołowani

Drużyna z Radomia jest tegorocznym beniaminkiem w I lidze, do której powróciła po 13 latach! Na zaplecze ekstraklasy awansowała z pierwszego miejsca, a olbrzymią cegiełkę do tego awansu dołożył prawie 31-letni Leandro Rossi Pereira. Brazylijczyk w poprzednim sezonie był najlepszym snajperem w swojej drużynie, strzelając 16 goli. Aż jedenaście z nich zdobył z rzutów karnych!

Ostatni raz GKS Jastrzębie mierzył się z Radomiakiem w sezonie 2017/2018, jeszcze w rozgrywkach II ligi. Na Stadionie Miejskim w Jastrzębiu goście zwyciężyli 2:1, gole dla nich zdobyli Chinonso Agu i Leandro. Honorowe trafienie dla gospodarzy było dziełem Piotra Pacholskiego. W Radomiu jastrzębianie długo prowadzili 1:0 po trafieniu Kamila Jadacha, kompletu punktów pozbawił ich sędzia Marcin Szrek, który w doliczonym czasie gry zamiast odgwizdać faul Leandro na Szymurze, dopatrzył się przewinienia obrońcy GKS-u i podyktował przeciwko gościom „jedenastkę”, którą niezawodny Leandro zamienił na wyrównującego gola.

Mecz w Radomiu będzie pierwszym z dwóch wyjazdowych spotkań, jakie czekają piłkarzy GKS-u Jastrzębie w tym tygodniu. Po meczu z Radomiakiem wracają do domu, a w piątek wieczorem wyruszą na mecz z Wartą Poznań, która przyjmie ich na stadionie w Grodzisku Wielkopolskim. – Gdybyśmy grali z Wartą w sobotę, wyruszylibyśmy na ten mecz prosto z Radomia – powiedział Jarosław Skrobacz. – Ponieważ zagramy dzień później, nie było sensu przebywać tyle dni poza domem.

We wtorek jastrzębianie o godzinie 11.00 trenowali na Stadionie Miejskim przy ulicy Harcerskiej, potem zjedli obiad i wzięli kurs na Radom.

 

Na zdjęciu: Kapitan GKS-u Kamil Jadach (z lewej) jest ostatnim piłkarzem drużyny z Jastrzębia, który zdobył gola w Radomiu.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ