GKS Jastrzębie. Ostatnia deska ratunku

Porażka w Olsztynie może definitywnie pogrzebać szanse na utrzymanie GKS-u Jastrzębie na zapleczu ekstraklasy.


Co łączy GKS Jastrzębie z Łódzkim Klubem Sportowym? Prawdę powiedziawszy niewiele (zastosowanie zaimka „nic” byłoby nadużyciem), ale po ostatniej kolejce Fortuna 1 Ligi mają te kluby jeden wspólny wątek do rozwikłania. Otóż oba wymienione kluby miały zdecydowaną przewagę nad rywalami w posiadaniu piłki (ŁKS – 70%, GKS „tylko” 65 procent), ale oba zeszły z boiska pokonane 0:2. Drużyna trenera Grzegorza Kurdziela w pozostałych statystykach (niemal wszystkich) prezentowała się gorzej od Miedzi Legnica: strzały celne – 2:6, niecelne – 4:5, faule – 14:8, rzuty wolne – 8:16, rzuty rożne – 4:4, spalone – 2:0.

Dzisiaj zespół z Jastrzębia Zdroju zagra na wyjeździe ze Stomilem Olsztyn i jeżeli nie rozstrzygnie tego pojedynku na swoją korzyść, może spokojnie budować drużynę na potrzeby drugiej ligi. Owszem, matematycznie GKS ma jeszcze szansę na zdjęcie pętli z szyi, lecz trzeba być realistą, zważywszy na to, z kim się jeszcze zespół trenera Grzegorza Kurdziela będzie mierzył. Do większości z tych pojedynków zespół GKS-u będzie przystępował z pozycji outsidera, a już na pewno nie faworyta. Podbeskidzie Bielsko-Biała, Widzew Łódź, Arka Gdynia…

Ostatnią deską ratunku, dającą iskierkę nadziei na utrzymanie na zapleczu ekstraklasy (niewielką, ale zawsze) jest środowy mecz w Olsztynie. Trener jastrzębian będzie miał już do dyspozycji pomocników Dariusza Kamińskiego i Michała Kuczałka, którzy odpokutowali karę za żółte kartki, ale musi znaleźć zastępcę Konrada Handzlika, który w meczu z „Miedzianką” po raz czwarty w tym sezonie został upomniany żółtym kartonikiem i musi „odpocząć” w jednej kolejce. Wiele wskazuje na to, że miejsce na skrzydłach obsadzą wspomniany już wcześniej Kamiński oraz Wojciech Łaski, który w I połowie mecz z liderem z Legnicy pozostawił po sobie najlepsze wrażenie w zespole z Harcerskiej. Po przerwie nie był już tak widoczny, ale swój ostatni występ może zaliczyć do udanych.

Przed wizytą w stolicy województwa warmińsko-mazurskiego swój optymizm mogą jastrzębianie opierać na tym, że Stomil jest drużyną, która ostatnimi czasy im „leżała”. W poprzednim sezonie GKS wygrał obie ligowe potyczki z olsztynianami, na wyjeździe 1:0 po bramce Farida Alego, zaś na własnym boisku 2:0 – w tym spotkaniu na listę zdobywców goli wpisali się Daniel Rumin i Mateusz Bondarenko, który był zawodnikiem Stomilu w rundzie wiosennej sezonu 2019/2020.

W rundzie jesiennej jastrzębianie pokonali Stomil „na własnych śmieciach” 1:0 dzięki rzutowi karnemu, którego w 94 minucie wykorzystał Daniel Rumin. Sędzia Radosław Trochimiuk podyktował go po starciu Macieja Dampca z Adrianem Balboą. Uczciwie trzeba przyznać, że była to „jedenastka” z gatunku problematycznych, lecz nie stwierdzę kategorycznie,że arbiter popełnił błąd.

Nie miał natomiast takich wątpliwości trener Stomilu Adrian Stawski, który aż kipiał ze złości. Po zakończeniu spotkania powiedział:

– Dla mnie rzut karny był kuriozalny, nie powinien zostać podyktowany. Mówię to z pełnym przekonaniem. Takich sytuacji stykowych jest pełno. Boczny sędzia był blisko akcji, ale powiedział, że nie widział, to główny podjął decyzję. To był mecz z gatunku takich, że kto strzeli bramkę, ten wygra. Na ten jeden punkt zasłużyliśmy, ale – niestety – został nam on odebrany. Mówi się tyle, że w każdym meczu I ligi będzie VAR i przy takiej sytuacji by się przydał. Pytam – to po co byłem 1,5 godziny na szkoleniu w tej sprawie?


Na zdjęciu: Skrzydłowy Wojciech Łaski (w środku, z piłką) jest jednym z niewielu piłkarzy GKS-u Jastrzębie, którzy mecz z Miedzią mogą uznać za udany.
Fot. gksjastrzebie.com/Arkadiusz Kogut