GKS Jastrzębie. Plan wciąż taki sam

W lutym bieżącego roku po raz pierwszy rozmawiałem z Markiem Mrozem. Nowy nabytek beniaminka z Jastrzębia Zdroju powiedział wówczas, że przede wszystkim chciałby „łapać” minuty w I lidze, zaś strzelone bramki lub asysty będą dla niego dodatkowym bodźcem. Od tamtej pory wychowanek Sandecji Nowy Sącz zagrał w kilku meczach GKS-u Jastrzębie, więc jesteśmy ciekawi, czy dalej trzyma się tej „filozofii”, czy może ma inne priorytety? – Nic się nie zmieniło w moim podejściu – przekonuje Marek Mróz. – Plan jest taki sam, bo dla mnie najważniejsze jest dobro drużyny, jej zwycięstwa. Jeżeli będę grał regularnie, bramki i asysty same przyjdą.

Pomocnika wypożyczonego z poznańskiego Lecha zabrakło w pierwszym pojedynku rundy wiosennej z Odrą Opole. Czy był z tego powodu rozczarowany? – Absolutnie nie byłem, szanowałem decyzję trenera, który zostawił mnie na ławce rezerwowych – twierdzi 20-latek. – Rozumiem to, a nasze zwycięstwo oznaczało, że miał rację. Dodam jeszcze tylko, że miałem zagrać w tym spotkaniu pół godziny, lecz jeden z naszych zawodników doznał kontuzji i trener musiał zweryfikować plany. Nie załamałem się tą sytuacją, przeciwnie, na każdym treningu ciężką pracą starałem się pokazać trenerowi, że może mi dać szansę. Zrobił to i jestem mu bardzo wdzięczny.

Marek Mróz zagrał drugą połowę w meczu z Chrobrym Głogów, potem zabrakło go w potyczkach z GKS-em Katowice i Stomilem Olsztyn. W dwóch ostatnich spotkaniach, z Bruk-Betem i Garbarnią Kraków, wyszedł na boisko w podstawowej jedenastce. Czy jest zaskoczony, że tak trudno przebić się w Jastrzębiu do podstawowego składu? – Spodziewałem się, że nie będzie łatwo – mówi piłkarz GKS-u.

– Moim celem jest ciężka praca, na pewno niczego nie dostanę na kredyt. Skoro już dostałem szansę od trenera Skrobacza, to teraz będę starał się utrzymać formę, by nie wypaść z podstawowego składu. Każdy mecz spędzony na boisku dodaje piłkarzowi pewności siebie, ze mną jest podobnie, nie jestem wyjątkiem. Lepsza gra jest wtedy tylko kwestią czasu. Piłkarz pewny swoich umiejętności podejmuje bardziej odważne decyzje na boisku, jest bardziej kreatywny. A to wszystko powoduje, że jest bardziej przydatny drużynie i bardziej efektywny.

Już w swoim „debiucie” w podstawowej jedenastce GKS-u Jastrzębie Marek Mróz mógł strzelić gola Termalice Nieciecza, której zawodnikiem był jesienią. Miał pecha, w sytuacji sam na sam z bramkarzem gospodarzy Łukaszem Budziłkiem trafił piłką w słupek. – Dlaczego nie udało mi się strzelić gola? Zabrakło mi trochę spokoju – twierdzi pomocnik jastrzębian. – Od bramki dzieliło mnie 8-9 metrów, chciałem skierować piłkę w światło bramki i pomyliłem się nieznacznie. Boisko nie było najlepszej jakości, piłka skakała, lecz nie zamierzam się tłumaczyć. Powinienem był skierować ją do siatki.

Trener GKS-u Jarosław Skrobacz bardzo chwali młodego pomocnika za pracę na treningach, za zaangażowanie i grę w trakcie meczów. Jednocześnie ma pretensje o to, że Mróz zbyt rzadko decyduje się na strzały z dystansu, chociaż ma bardzo dobre uderzenie. – Trener w rozmowach indywidualnych powtarza mi to samo – potwierdza Marek Mróz. – Uważa, że powinienem częściej strzelać z daleka na bramkę przeciwnika. Robię to na treningach, nie unikam strzałów z dystansu podczas meczu. Może faktycznie robię to zbyt rzadko? W meczu z Garbarnią wiele nie zabrakło.

Już w piątek GKS Jastrzębie zmierzy się u siebie ze Stalą Mielec, której marzy się powrót do ekstraklasy. – Czy to nasz najsilniejszy przeciwnik w rundzie wiosennej? – zastanawia się Marek Mróz. – Raczej tak, chociaż Bruk-Bet też dysponuje bardzo silnym składem. Stal jest w tej chwili na fali, wygrała pewnie i dość wysoko z Rakowem, więc na pewno mielczanie będą bardzo zmotywowani w meczu przeciwko nam. Tylko oni i ŁKS mają szansę awansu – razem z Rakowem – do ekstraklasy. My jednak nie zamierzamy ułatwiać im zadania i mam nadzieję, że wyjdziemy z tego meczu zwycięsko, sprawiając radość naszym kibicom.

 

Na zdjęciu: Marek Mróz (przy piłce) coraz pewniej czuje się w zespole GKS-u Jastrzębie.