GKS Jastrzębie – Widzew Łódź. Więcej szczęścia niż jakości

GKS Jastrzębie poległ w pojedynku z wiceliderem, ale pozostawił po sobie dobre wrażenie.


Kiedy w szranki stają wicelider i „czerwona latarnia” tabeli, nie trudno wskazać faworyta takiego pojedynku. Widzew „miał obowiązek” pokonać GKS Jastrzębie i wykonał zadanie, ale do zachwytów była daleka droga. Szczerze powiedziawszy łodzianie mieli więcej szczęścia niż pokazali jakości, ale podobno zwycięzców się nie sądzi.

Trener gospodarzy Grzegorz Kurdziel zaufał jedenastce, która rozpoczęła poprzedni mecz z Arką Gdynia. Dla niżej podpisanego było to zaskoczenie, ponieważ okoliczności straty wszystkich bramek w Trójmieście obciążały konto obrońców i jakiś retusz w tej formacji na pewno by nie zaszkodził.

Nim do głosu doszli piłkarze obu zespołów, minutą ciszy uczczono pamięć poległych i poszkodowanych górników w kopalń „Pniówek” i „Zofiówka”. Z tego powodu przez pierwszy kwadrans sympatycy obu drużyn nie prowadzili dopingu. Widzewa wspierała grupa kibiców licząca 600 głów. Już w 8 minucie spotkania zapachniało sensacją, bo widzewiacy lekkomyślnie zachowali się we własnym polu karnym (piłkę stracił Martin Kreuzriegler) stracił piłkę w polu karnym, ale strzał Wojciecha Łaskiego tuż sprzed „16” minimalnie minął słupek bramki strzeżonej przez Henricha Ravasa. Goście po raz pierwszy poważnie zagrozili bramce Bartosza Neugebauera w 30 minucie, lecz Dominik Kun w dogodnej sytuacji posłał futbolówkę obok bramki.

W 33 minucie podopiecznym trenera Janusza Niedźwiedzia ponownie dopisało szczęście, bo w zamieszaniu podbramkowym strzał Mateusza Bondarenki Ravas sparował na poprzeczkę. I gdy wydawało się, że oba zespoły zejdą na przerwę bez strat bramkowych, defensorzy GKS popełnili tak banalny błąd, że aż w oczy szczypie. Po wrzutce Karola Danielaka z autu Ernest Terpiłowski „przepchnął” w polu karnym GKS-u Mateusza Bondarenkę i dograł piłkę w okolicę 12 metra. Tam nie trafił w nią Daniel Villanueva, ale posterunku był Kristoffer Normann Hansen i umieścił futbolówkę pod poprzeczką! W takiej sytuacji – mając przed sobą pustą bramkę – strzela się gole z zamkniętymi oczami.

W II połowie piłkarze GKS-u zepchnęli rywali może nie do rozpaczliwej, ale głębokiej defensywy. W 50 minucie po akcji Dariusza Kamińskiego z Faridem Alim Marek Fabry główkował minimalnie obok celu. Łodzianie obudzili się w końcówce spotkania. W 80 minucie Oliver Podhorin sfaulował szarżującego Danielaka, ale bramkarz jastrzębian odbił futbolówkę po strzale z „wapna” Marka Hanouska. W 89 minucie najlepszy na boisku Danielak, po dalekim podaniu Patryka Stępińskiego, uciekł obrońcom rywali i nie zmarnował sytuacji sam na sam z Neugebauerem, pieczętując wygraną swojego zespołu.


GKS Jastrzębie – Widzew Łódź 0:2 (0:1)

0:1 – Hansen, 44 min, 0:2 – Danielak, 89 min.

JASTRZĘBIE: Neugebauer – Kamiński (70. Gajda), Podhorin, Słodowy, Bondarenko (79. Handzlik), Szkudlarek – Ali (70. Stanclik), Ochronczuk, Wybraniec, Łaski – Fabry. Trener Grzegorz KURDZIEL.

WIDZEW: Ravas – Stępiński, Hanousek (90+1. Dejewski), Kreuzriegler – Danielak, Terpiłowski (90+1. Zawadzki), Lipski (65. Mucha), D. Kun, Hansen (75. Gołębiowski), Nunes – Villanueva (64. Zieliński). Trener Janusz NIEDŻWIEDŹ.

Sędziował Sylwester Rasmus (Kończewice). Widzów 1716. Żółte kartki: Ali, Ochronczuk, Fabry.

Piłkarz meczu Karol DANIELAK


Na zdjęciu: Piłkarze GKS-u Jastrzębie (w czarnych strojach) w sobotę napsuli mnóstwo krwi Widzewowi.

Fot. gksjastrzebie.com