GKS Jastrzębie. Wściekli, lecz nie zdołowani

Po porażce w Olsztynie wszyscy – bez wyjątku – piłkarze GKS-u Jastrzębie są wściekli na… siebie. Zgodnie twierdzą, że nie mieli prawa tego meczu przegrać, a jednak wrócili do domu z pustymi rękami.

– Gdybyśmy jeszcze nie stworzyli żadnej stuprocentowej sytuacji do zdobycia gola, łatwiej byłoby mi pogodzić się z porażką – powiedział trener jastrzębskiej jedenastki, Jarosław Skrobacz. – Już na początku meczu wynik powinien otworzyć Patryk Skórecki, ale z 8 metrów trafił w słupek. Potem trzykrotnie główkował Bartosz Jaroszek i powinien jedną z tych sytuacji wykorzystać. Największe kiksy zdarzyły się jednak braciom Adamkom. Kamil z metra (!) nie trafił do pustej bramki, bo zamiast uderzyć piłkę lewą nogą, wymyślił strzał zewnętrzną częścią stopy prawej nogi. Trafił piłkę źle i ta przeszła obok słupka z niewłaściwej strony bramki. Natomiast w doliczonym czasie gry Rafał miał tylko przyłożyć głowę i piłka wpadłaby do siatki, ale chciał ją uderzyć, lecz zrobił to anemicznie, a na dodatek trafił w bramkarza Stomilu.

Wszyscy szkoleniowcy GKS-u zgodnie podkreślają, że odczuwalny był brak Jakuba Wróbla. – Jest nie tylko przydatny w walce w powietrzu – zaznaczył trener bramkarzy, Sławomir Królczyk. – Absorbuje uwagę przynajmniej dwóch obrońców przeciwnika i tym samym robi miejsce kolegom z drużyny, którzy mają więcej swobody pod bramką rywali.

Wspomniany Jakub Wróbel przez kilka dni leczył bark w Krakowie. Jak zapewnił, po urazie nie ma śladu i czuje się bardzo dobrze. Udowodnił to, chociażby w środowej gierce wewnętrznej, podczas której nie unikał starć z kolegami. Ci zapewne brali poprawkę na niedawny uraz kolegi, lecz w sobotę 26-letni napastnik na pewno będzie do dyspozycji trenerów.

GKS Jastrzębie. Równania z niewiadomymi

Trener Skrobacz na początku bieżącego tygodnia zapowiadał korekty w wyjściowej jedenastce w porównaniu do ostatniego meczu ze Stomilem. Nie zamierzam mu podpowiadać, a tym bardziej wyręczać w podejmowaniu decyzji, lecz według mojego rozeznania najbardziej „zagrożone” są pozycje Bartosza Jaroszka i Rafała Adamka. Miejsce na stoperze – obok Adama Wolniewicza – może zająć Michał Bojdys. Wychowanek BKS-u Stali Bielsko-Biała w pierwszym meczu z Puszczą Niepołomice był „przyspawany” do ławki rezerwowych, w dwóch następnych – z GKS-em Tychy i Stomilem Olsztyn – pojawił się na boisku w trakcie II połowy.

W myśl zasady „do trzech razy sztuka” teraz ma szansę zagrać od pierwszej minuty. – Każdy z nas cały czas walczy o miejsce w składzie, ale najważniejsze, że jest to zdrowa rywalizacja – podkreślił 26-letni stoper. Dzięki takiej rywalizacji podnosi się poziom gry całego zespołu. Nikt się nie obraża, że rozpoczyna mecze na ławce rezerwowych, ale pojawia się u nas sportowa złość. To dobrze, bo kto jest zadowolony z „grzania ławy”?

Wspomniany Bartosz Jaroszek zostanie przesunięty albo do II linii na pozycję defensywnego pomocnika, albo trafi na ławkę rezerwowych. Miejsce w podstawowym składzie może też stracić Rafał Adamek. Piętą achillesową młodszego „Adamsa” jest gra obronna. W meczu z GKS-em Tychy nijak nie potrafił zatrzymać Sebastiana Stebleckiego. Zastrzeżenia można również mieć do jego gry głową, a w meczu z imiennikiem z Bełchatowa groźne będą właśnie skrzydła. Zmienić Adamka na prawej flance może kilku zawodników – Kamil Jadach, Patryk Skórecki bądź Farid Ali. Trener Jarosław Skrobacz będzie w sobotę miał naprawdę twardy orzech do zgryzienia.

 

Na zdjęciu: Michał Bojdys (z lewej) ma szansę po raz pierwszy w tym sezonie zagrać od pierwszej minuty.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem