GKS Jastrzębie. Żal za grzechy

I co z tego, że jastrzębianie w Olsztynie przez ponad 60 procent czasu gry utrzymywali się przy piłce? Psu na budę były też wypracowane sytuacje do zdobycia gola, skoro zostały koncertowo zmarnowane. Zamiast powiększenia dorobku punktowego, podopieczni trenera Jarosława Skrobacza wrócili do domu z pustymi rękami i mają nad czym rozmyślać. Jeżeli nadal będą tak rozrzutni jak w meczu przeciwko Stomilowi, mogą długo poczekać na kolejne zwycięstwo.

Oczywiście można gdybać, co by było, gdyby… Gdyby Patryk Skórecki nie trafił piłką w słupek, tylko posłał ją do siatki, gdyby w końcówce I połowy po znakomitym podaniu Dominika Kulawiaka Kamil Jadach lub Kamil Adamek zdążyli przystawić nogę do piłki, gdyby wreszcie w doliczonym czasie gry Rafał Adamek po dośrodkowaniu Jadacha oddał normalny strzał głową, a nie podał piłkę bramkarzowi gospodarzy… I można tak w nieskończoność, tylko co to zmieni? Nic.

Mamy do siebie dużo pretensji i jesteśmy bardzo rozczarowani – przyznał po końcowym gwizdku arbitra obrońca GKS-u, Bartosz Jaroszek. – Zawiedliśmy samych siebie i w kolejnych meczach nie może to tak wyglądać, jeżeli myślimy o poziomie pierwszoligowym. Do siebie też mam trochę żalu, bo przynajmniej w jednej z trzech sytuacji, gdy uderzałem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, powinienem strzelić gola. O podyktowanie rzutu karnego nie mam pretensji do sędziego, bo spóźniłem się z interwencją w polu karnym. Stracona bramka ustawiła mecz, bo Stomil cofnął się i grał z kontry. W ostatnich kilkunastu minutach Stomil cofnął się całym zespołem na 40. metr i czekał na swoje okazje z kontry. My z lepszą skutecznością i dozą szczęścia mogliśmy zdobyć bramkę na 2:2 i wywieźć chociaż jeden punkt.

GKS Jastrzębie. Karny raport

– Są takie mecze, gdy trzeba gratulować rywalom i dzisiaj jestem zmuszony to uczynić – powiedział niepocieszony po zakończeniu spotkania w Olsztynie trener GKS-u Jastrzębie, Jarosław Skrobacz. – Zawsze jednak jest to „ale”. W szatni moi zawodnicy są strasznie rozgoryczeni i wściekli na siebie, bo pomogliśmy Stomilowi w odniesieniu tego zwycięstwa. Zaczęliśmy dobrze ten mecz, stworzyliśmy fajne sytuacje do zdobycia gola, ale ich nie wykorzystaliśmy. Potem popadliśmy w jakieś samozadowolenie, wydawało nam się, że to wszystko pójdzie łatwo i przyjemnie i zaczęliśmy grać to, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni. Traciliśmy piłki, podawaliśmy je pod nogi przeciwnika, stąd nadzialiśmy się kilkakrotnie na kontrę. W II połowie do końca walczyliśmy o swoje, próbowaliśmy odwrócić wynik i przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. W końcówce rzuciliśmy wszystko, znowu stworzyliśmy sytuacje, no, niestety dla nas, nie udało się ich wykorzystać. Dlatego wracamy do domu z niczym.

– Ja przede wszystkim gratuluję naszym piłkarzom postawy – powiedział zadowolony trener Stomilu, Piotr Zajączkowski. – Po dwóch porażkach podnieśliśmy się i pokonaliśmy bardzo dobrze grającego rywala. To jest nasz sukces. Przy stanie 2:0 rzut karny dla przeciwnika trochę skomplikował sytuację, ale najważniejsze, że dowieźliśmy trzy punkty do końca. Mamy chwilę oddechu

 

Na zdjęciu: Po meczu w Olsztynie piłkarze GKS-u Jastrzębie mieli prawo być rozgoryczeni.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ