GKS Katowice. Brak patentu na sąsiada

W siódmym kolejnym meczu GKS Katowice nie był w stanie pokonać swojego imiennika z Tychów.


Mniej niż 700 osób oglądało ze stadionu derby między dwoma górniczymi klubami. Przykry był to widok, który sprawiał, że w chłodny i deszczowy wieczór w Katowicach można było poczuć nieuchronnie zbliżającą się jesień.

Ten jedyny raz

Jak wiadomo, najbardziej zaangażowani kibice GieKSy bojkotują mecze swojej drużyny z racji konfliktu między nimi a prezesem. Z kolei tyscy fani jeszcze do października nie będą meldować się w sektorach gości z racji zakazu wyjazdowego. To pokłosie burd, do których doszło w kwietniu na stadionie Widzewa. Warto też dodać, że na tyskiej ławce zabrakło w sobotę trenera Dominika Nowaka, który na bieżąco łączył się ze sztabem poprzez telefon i pokrzykiwał z… trybun stadionu. To efekt czterech żółtych kartek, które zobaczył w tym sezonie szkoleniowiec, a które poskutkowały jego zawieszeniem.

Samo spotkanie miało różne fazy, choć raczej latami wspominać nikt go nie będzie. Zaczęło się co prawda intensywnie, bo nie minął kwadrans, a obie drużyny miały już po golu. Wynik otwarł najlepszy strzelec GKS-u Tychy Mateusz Czyżycki, zamykając akcję po dograniu Petra Buchty. Fatalnie zachował się przy tej okazji kapitan GieKSy Arkadiusz Jędrych, który w niezrozumiały sposób przepuścił futbolówkę, umożliwiając rywalowi wpakowanie jej z bliska do siatki. Sytuacja miała miejsce w 6 minucie i… był to jedyny celny strzał gości przy Bukowej. Katowickiej bramki strzegł w tym spotkaniu wyjątkowo młodzieżowiec Patryk Szczuka, dla którego był to ligowy debiut w zespole trenera Rafała Góraka. Wcześniej zagrał tylko w meczu Pucharu Polski z rezerwami Pogoni Szczecin. 20-latek nie miał jednak w sobotę okazji do popełnienia błędu.

Kropka nad „i”

W 13 minucie gola wyrównującego strzelił Adrian Błąd, którego głowę „obsłużył” dogrywający precyzyjnie Marcin Urynowicz. Lider GieKSy po przerwie miał także kolejne sytuacje na trafienie, ale nie potrafił ich wykorzystać. Zresztą o ile przed przerwą nieco lepiej spisywali się tyszanie, którzy rządzili w środku pola głównie za sprawą aktywnego Antonio Domingueza, o tyle w drugiej połowie niepodzielnie już o tempie spotkania decydowała GieKSa.

Ogólnie jednak nie można było mówić o ogromie sytuacji. Katowiczanie tylko czterokrotnie byli w stanie trafić w światło bramki Konrada Jałochy, za co w największej mierze odpowiadał właśnie Błąd. Sytuacje te pojawiły się głównie na początku drugiej części gry, bo choć katowiczanie przeważali, brakowało im kropki nad „i”. Taki wynik oznacza, że GieKSa w ostatnich 7 spotkaniach ani razu nie pokonała sąsiada z południa. Cztery mecze zakończyły się remisami (z czego trzy ostatnie), a trzykrotnie lepsi byli tyszanie.


Na zdjęciu: Adrian Błąd (w środku) miał okazje na to, aby wyprowadzić GieKSę na prowadzenie w derbach z Tychami.

Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus