GKS Katowice. Chłodne podejście

 

W środę GieKSa przegrała ze Stalą po rzutach karnych, odpadając z Pucharu Polski. Dziś (17.00) podejmie ją przy Bukowej już na II-ligowym gruncie.

– To dwa kompletnie różne mecze. Niezależnie od wyniku tego pierwszego, nasze nastawienie na drugi byłoby takie samo. Rezultat nie popsuł nam planów na sobotę, choć z pewnością chcieliśmy awansować do 1/8 finału i robiliśmy wszystko, by tak się stało. Nie oszczędzaliśmy się, ale nie ma w nas zadry i chęci rewanżu. Oddzielamy środę od soboty – mówi Grzegorz Janiszewski, środkowy obrońca drużyny z Katowic.

Miło było wrócić

Dla niego ten tydzień jest szczególny. Na Bukową trafił latem właśnie ze „Stalówki”, w której spędził dwa poprzednie sezony. – Dlatego miło było wrócić do Boguchwały, choć przecież nie jest to dom Stali. Fajnie było znowu zobaczyć znajome twarze członków sztabu czy chłopaków z zespołu. Przed i po meczu pogadaliśmy, z niektórymi utrzymuję zresztą kontakt – przyznaje Janiszewski.

Pożegnanie GKS-u z Pucharem Polski było małą niespodzianką. Walczy przecież w II lidze o najwyższe cele, podczas gdy zespół ze Stalowej Woli okupuje na razie miejsce w strefie spadkowej.

– Wiemy, że Stal gra lepiej niż wskazuje na to pozycja w tabeli. W środę nie zaskoczyła nas niczym, na co nie bylibyśmy przygotowani. Gra trochę innym ustawieniem niż większość drużyn w tej lidze. My słabo weszliśmy w mecz, a boisko – choć przecież identyczne dla obu ekip – trochę nam przeszkadzało. „Stalówka” do murawy w Boguchwale jest już przyzwyczajona, bo od dawna rozgrywa tam domowe mecze. Pierwsza połowa w środę nam nie wyszła, tę drugą oraz dogrywkę rozegraliśmy już zdecydowanie lepiej – ocenia 23-letni stoper.

Tak, jak chciał

Nie jest w tym sezonie pierwszym wyborem trenera Rafała Góraka. W środę zagrał w wyjściowym składzie, jak kilku innych rezerwowych, ale mało prawdopodobne, by przed meczem o punkty sztab GieKSy zdecydował się na rozbicie dobrze spisującej się pary środkowych obrońców tworzonej przez Arkadiusza Jędrycha i Radka Dejmka.

– Podchodzę do tego na chłodno. W spotkaniu pucharowym starałem się wywrzeć dobre wrażenie. Zobaczymy, jakie zapadną decyzje. Robię to, co do mnie należy. Nieważne, czy mam grać, czy nie. Zawsze przygotowuję się do kolejnego meczu tak, jakbym miał wybiec na boisko, a decyduje trener – mówi Grzegorz Janiszewski.

W katowickich barwach wystąpił dotąd 6-krotnie. Ma z kim walczyć o skład, bo Jędrych czy Dejmek to przecież stoperzy z przeszłością w ekstraklasie.

– Po to przyszedłem do GKS-u, by rywalizować z takimi piłkarzami, środkowymi obrońcami tego pokroju, mającymi duże doświadczenie. Chcę się od nich uczyć. Na razie tę jesień oceniam na plus. Wszystko układa się tak, jak chciałem. Wiadomo, że w meczach, w których zagrałem, pojawiały się błędy; zarówno drużynowe, jak i indywidualne. Nie ustrzegłem się ich i zdaję sobie z tego sprawę, ale nie mam też do siebie żadnego żalu. To bardzo fajne, że jesteśmy zespołem, w którym każdy czuje się potrzebny. Nikt nie obraża się, że jest rezerwowym, a walczy o miejsce w składzie. Najważniejsze, że jak na razie dobrze nam idzie. To przyjemne dla wszystkich, zarówno tych grających więcej, jak i mniej – przekonuje obrońca GieKSy.

Kciuki za Wisłę

Janiszewski to rodowity płocczanin. Trudno zatem, by nie trzymał kciuków za rewelacyjnie spisującą się w ekstraklasie Wisłę. – Odchodziłem z Płocka, mając 15 lat. Od tamtej pory mnóstwo się zmieniło. Znajomych w samym klubie raczej nie mam, a zawodnicy, z którymi dzieliłem szatnię jako junior, w większości nie grają już w piłkę. Gdy tylko mam możliwość, jestem na miejscu, staram się przyjść na mecz. Śledzę Wisłę w telewizji, kibicuję, cieszę się z pozycji lidera. Mistrzostwo? W piłce wszystko jest możliwe – uśmiecha się Grzegorz Janiszewski.

 

Na zdjęciu: Grzegorz Janiszewski w GieKSie nie gra wiele, ale dotychczasowy pobyt przy Bukowej i tak ocenia pozytywnie.