GKS Katowice. Cierpliwie na to czekał

Dopiero w 16. kolejce Hubert Sadowski zaliczył ligowy debiut w wyjściowym składzie beniaminka z Katowic. – Czułem wsparcie trenera – mówi środkowy obrońca, wypożyczony na Bukową z Pogoni Szczecin.


Doczekał się. Dopiero w 16. kolejce Hubert Sadowski zaliczył pierwszy pełny ligowy występ w barwach GieKSy. 21-latek wskoczył na środek obrony w miejsce Michała Kołodziejskiego. Wyszło dobrze, bo drużyna nie straciła gola i pokonała Koronę Kielce.

– Czekałem cierpliwie i pracowałem na tę szansę. Cieszę się, że ją dostałem. Teraz pozostaje tylko przeanalizować ten mecz, a ocenę tego, czy ją wykorzystałem i będzie mi dane zagrać w następnych meczach, zostawiam trenerowi. Cieszy mnie, że wygraliśmy i że jest zero z tyłu. To budujące. Będę dalej ciężko pracował na kolejne minuty, o tym tylko myślę – mówi Sadowski.

Poczuć ten klimat

Defensor wypożyczony na Bukową z Pogoni Szczecin wskoczył do składu na pozycję lewego stopera w miejsce Michała Kołodziejskiego. Tydzień wcześniej, przy okazji derbów w Jastrzębiu, wszedł na boisko w 90 minucie i był to jego ligowy debiut w GieKSie. W wyjściowym składzie pojawił się jedynie w meczach Pucharu Polski z Olimpią Zambrów (1:0) i Bruk-Betem Termalicą Nieciecza (1:2 po dogrywce).

– Pierwszy poważny test miałem z Termalicą. W końcówce zabrakło mi sił, łapały mnie skurcze, xo mogę tłumaczyć tym, że brakowało ogrania, dawno nie grałem takiego meczu, a na dodatek przytrafiła się jeszcze dogrywka, dodatkowe pół godziny. Wyszło jak wyszło, ale w sobotę z Koroną czułem się bardzo dobrze. Gdy siedziałem na trybunach, bardzo chciałem zagrać przy tej publiczności. Ją mocno przy Bukowej czuć, chciałem to też poczuć na boisku. Wreszcie się udało i mam nadzieję, że jeszcze będzie mi dane tu zagrać. Będę na to ciężko pracował i wierzę, że to przyniesie efekt, a do końca roku złapię trochę minut. Jeśli stanie się inaczej i trener uzna, że w danym okresie Michał Kołodziejski albo inny zawodnik spisywał się lepiej, to przyjmę to z pokorą, zacisnę zęby i dalej będę robił swoje – przyznaje Hubert Sadowski.

Wypadł słabiej niż drużyna

Zęby musiał zacisnąć już w pierwszych kolejkach sezonu. GKS nie wygrywał, tracił mnóstwo bramek, a jego nie dość, że brakowało na boisku, to nieraz nie łapał się nawet na ławkę rezerwowych.

– Z pewnością było to dla mnie trudne, ale czułem wsparcie trenera. Zaprosił mnie na kilka rozmów. Wiedziałem, że muszę dodatkowo popracować indywidualnie. Na początku sezonu miałem trochę braków. Chodziło o aspekty czysto fizyczne, bo te piłkarskie stały na dobrym poziomie. Braki fizyczne były jednak mocno widoczne. Latem, w przedsezonowych testach, wypadłem trochę słabiej niż drużyna i potrzebowałem czasu, by wejść na jej poziom. Ciężko pracowałem z trenerem przygotowania fizycznego, by dojść do pełnej dyspozycji. Cieszę się, że przyszła. Chcę ją utrzymać. Dobrze, że obyło się po drodze bez żadnych urazów i mogłem być w treningu, z dnia na dzień szlifować formę. Cieszę się, że przyszedł efekt w postaci rozegrania pełnego meczu w lidze – opisuje środkowy obrońca, któremu odpowiada system z trójką stoperów, na jaki nieco ponad miesiąc temu przeszła GieKSa.

– Tak grałem już przez cały poprzedni sezon – najpierw w Stomilu Olsztyn, potem w Skrze Częstochowa. To ustawienie jest dla mnie znane, czuję się w nim bardzo dobrze i cieszę się, że tak teraz gramy – mówi Sadowski.

Czerpali od najlepszych

Dobrze czuje się w nim też GKS, o czym świadczy seria 6 ligowych meczów bez porażki, w których drużyna straciła łącznie tylko 3 gole, a obecnie śrubuje serię (już ponad 360) minut bez straty bramki, co świadczy o tym, jak płynnie przeszła z gry czwórką na trójkę obrońców.

– Duża w tym zasługa i pomoc naszych trenerów. Przedstawili nam wiele analiz, materiałów czy przykładów drużyn z kraju i zagranicy. Ten system jest mocno rozpowszechniony, dlatego czerpaliśmy od najlepszych, trenowaliśmy to bardzo mocno i przyszły efekty. Początek sezonu był dla nas trudny, a po zmianie ustawienia wygrywamy, punktujemy. To najistotniejsze – podkreśla defensor, który jest wypożyczony do Katowic z Pogoni Szczecin, ale ostatnio występował w Skrze.

O spokojną zimę

Teraz docenia rezultaty, jakie osiąga częstochowski beniaminek, plasujący się zresztą w tabeli ciut wyżej niż GKS.

– Większość z nas nie spodziewała się po Skrze w I lidze takich wyników. Drużyna jest fajnie zbudowana, na zawodnikach, którzy zostali w klubie. Do nich dołączyli nowi, wnieśli jakość. Wielkie brawa i szacunek dla Skry. Sądzę, że spokojnie się w tej lidze utrzyma. Czasem wymieniamy sms-y z trenerem asystentem Łukaszem Ocimkiem. Gdy będziemy mieli wolne, chcę wybrać się do Częstochowy – mówi nasz rozmówca.

Do wolnego zostało jeszcze trochę czasu. W najbliższy weekend GKS gra na wyjeździe z ŁKS-em.

– Zobaczymy, gdzie ma lepsze i słabsze strony, spróbujemy to wykorzystać, ale przede wszystkim skupimy się na sobie, wyeliminowaniu błędów, jakie przytrafiły się z Koroną. Chcemy przywieźć z Łodzi 3 punkty. Każdy z nas wolałby spędzić przerwę zimową w spokojniejszej atmosferze. Źle byłoby wracać w styczniu do treningów ze świadomością tego, że trzeba mocno oglądać się w dół, za siebie. Pracujemy na to, by w ostatnich czterech spotkaniach zdobyć jak najwięcej punktów, co pozwoli w większym spokoju spożytkować okres przygotowawczy – dodaje Hubert Sadowski.


Na zdjęciu: 3 punkty, 0 straconych bramek z Koroną… Hubert Sadowski (z lewej) ligowy debiut w wyjściowym składzie GieKSy mógł uznać za udany.
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus