GKS Katowice – Cuprum Lubin. Wysokie płoty

Goście z Lubina zaimponowali świetną grą blokiem i to główne źródło ich wygranej w Katowicach po tie-breaku.


To była twarda walka przez 2 godziny, ale zwycięsko zakończona przez siatkarzy z Lubina. Postawili wysokie płoty, przez które GKS nie potrafił się przebić – Cuprum zaliczyło aż 20 bloków przy tylko 5 gospodarzy. Gospodarze zaprezentowali się poniżej oczekiwań i popełnili za dużo błędów.

– Chłopaki pokazali charakter i walczyli do końca, ale to ja nie dałem odpowiedniego impulsu z ławki – bił się w piersi trener GKS-u [Grzegorz Słaby]. – Może powinienem dokonać zmian, ale przyjdzie mi jeszcze raz przeanalizować spotkanie i wyciągnąć wnioski.

Przed meczem rozniosła się wieść, że dwóch siatkarzy z Lubina zostało w hotelu, bo źle się poczuli. Niemniej goście w nieco uszczuplonym składzie, ale pojawili się w hali i od razu wysłali wyraźny sygnał, że nie zamierzają być dostarczycielami punktów. Ich głównym atutem była dobra gra blokiem – w tym elemencie wygrali 6-1 i cieszyli się z wygrania seta.

Trener Słaby doszedł do wniosku, że trzeba dokonać rotacji w składzie. Na boisku pojawił Wiktor Musiał, zastępując strzelbę nr 1 Jakuba Jarosza. Musiał dysponuje soczystym uderzeniem, ale również potrafi oszukać rywali i posłać piłkę za blok. To jednak goście cały czas prowadzili. Przy stanie 17:20 gospodarze zmniejszyli straty do „oczka”, ale tylko na chwilę. Goście w końcowych fragmentach drugiej odsłony byli skuteczniejsi. Środkowy Przemysław Smoliński popisał się kolejnym udanym blokiem, zaś chwilę potem Jarosz zepsuł zagrywkę. A Tavares z pola serwisowego „ustrzelił” Adriana Buchowskiego. Dzieło dokończył Smoliński, obijając blok GKS-u.

Powróciły koszmary przeszłości, bo przecież bilans meczów GKS-u z Lubinem jest 0-8. W III secie goście cały prowadzili, ale w ostatnich akcjach pokpili sprawę. Najpierw dwa razy zablokował ich Buchowski, a potem popełnili trzy błędy. Wojciech Ferens źle zaserwował, a decydujący punkt zdobył Buchowski, obijając blok. I w tym momencie mocno zaiskrzyło pod siatką. Atakujący gości Roland Jimenez ruszył do przodu, a za nim obie drużyny. Pod siatką pojawili się również trenerzy, by rozładować gorącą sytuację. Rozeszło się po kościach, choć wyglądało groźnie.

Nie od dziś wiadomo, że siatkarze GKS-u są specjalistami od potyczek 5-setowych. Tradycji stało się zadość, bo w kolejnej partii wszystko oscylowało wokół remisu. Miłosz Zniszczoł wyprowadził GKS na prowadzenie i tak już zostało do końca. Jarosz popisał się dwoma asami serwisowymi, a potem goście dołożyli dwa błędy własne.

Decydujące rozdanie zaczęło się obiecująco dla gospodarzy, którzy prowadzili do stanu 10:9. A potem pokpili sprawę własnymi błędami i przegrywali 11:14. Wprawdzie zdobyli 2 pkt, ale Penczew obił ręce Jarosza i wygraną zabrali goście do Lubina.

GKS Katowice – Cuprum Lubin 2:3 (23:25, 21:25, 25:23, 25:21, 13:15)

KATOWICE: Firlej (4), Buchowski (20), Nowakowski (8), Jarosz (9), Kwasowski (23), Zniszczoł (6), Watten (libero) oraz Drzazga, Musiał (7). Trener Grzegorz SŁABY.

LUBIN: Tavares (2), Ferens (14), Gunia (11), Jimenez (16), Penczew (15), Smoliński (20), Makoś (libero) oraz Magnuszewski, Lorenc. Trener Marcelo FRONCKOWIAK.

Sędziowali: Maciej Maciejewski (Szczecin) i Zbigniew Wolski (Gorzów Wlkp.).

Przebieg meczu

I: 10:7, 15:11, 19:20, 23:25.

II: 8:10, 13:15, 17:20, 21:25.

III: 9:10, 13:15, 18:20, 25:23.

IV: 9:10, 15:14, 20:19, 25:21.

V: 5:2, 10:9, 13:15.

Bohater – Przemysław SMOLIŃSKI.


Na zdjęciu: Przemysław Smoliński swoją grą w pełni zasłużył na MVP w tym spotkaniu.

Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus.