GKS Katowice. Czują dobre flow

GieKSa – jak mówi trener Rafał Górak – oberwała terminarzem, oberwała też urazami, ale mimo to w pierwszych sześciu kolejkach pokazała, że powinna być liczącą się siłą I ligi.


– Szkoda, że w takim momencie trochę się posypaliśmy, bo wydaje mi się, że z trzech ostatnich meczów rozegranych w ciągu 6 dni, planowaliśmy coś więcej niż 4 punkty. Ale nie będę narzekał – mówi Rafał Górak, trener GieKSy. Katowiczanie po zwycięstwie z Zagłębiem Sosnowiec przegrali z Wisłą Kraków oraz bezbramkowo zremisowali z Sandecją Nowy Sącz, a można tylko gdybać, czy i o ile te rezultaty byłyby lepsze, gdyby nie to „posypanie”, o którym wspomina szkoleniowiec, nawiązując do problemów kadrowych.

Na wysokości zadania

– Spotkanie z Sandecją było trudne z punktu widzenia naszych personaliów. Mogło być lepiej, jeśli moglibyśmy bardziej zarotować składem, niektórzy zawodnicy byliby w stanie wystąpić; w szczególności ci bardziej kreatywni, którzy są w naszej kadrze najważniejsi w kontekście przeciwnika o takim sposobie gry jak Sandecja, zespołem bardzo fizycznym, grającym piłkę w jakiś sposób uproszczoną. Kościelniak, Błąd, Figiel… Ich niestety nie było, ale gratuluję zespołowi, bo w tym trudnym momencie stanął na wysokości zadania, nie stracił gola, dopisaliśmy punkt i działamy dalej – przyznaje szkoleniowiec GieKSy, mając nadzieję, że te działania odbywać się będą w kolejnych meczach już w pełniejszym zestawieniu.

Adriana Błąda czy Rafała Figla nie da się zastąpić „1 do 1”.

– Nie wiem czy zdążą na niedzielny mecz z Resovią. Rafał jest bardzo bliski powrotu. Adrian – na ile znam jego charakter – też zrobi wszystko, a jego uraz nie jest tak poważny, jak to wyglądało na samym początku, gdy brutalnie sfaulowało go zawodnik Wisły. Mogło być o wiele gorzej. Kościelniakowi wyskoczył i wskoczył obojczyk, staw barkowy ma mocno poobijany, ale też jest nadzieja. Na 100 procent powinien już być gotowy Roginić – a nie tak, że gdy idzie plecami do mnie i wołam „Marko”, to odwraca się cały, a nie przez szyję – opisuje trener Górak.

Jedna z lepszych „dziewiątek”

Szkoleniowiec przed tygodniem z Sandecją i tak desygnował w drugiej połowie Chorwata do gry i nie zawiódł się, bo ten należał do najlepszych na boisku.

– Wiadomo w jaki sposób rozpoczął sezon, jak to wyglądało w meczu z ŁKS-em [zaliczył asystę i strzelił gola – przyp. red.]. W moich oczach to jedna z lepszych „dziewiątek” w lidze, a może być zdecydowanie najlepszy. To zawodnik, który trochę cierpi. Tu oberwał, tam oberwał… W okresie przygotowawczym też był moment, kiedy musiał odpuścić 2-3 treningi. Ma smukłą sylwetkę, to powoduje, że urazowość u niego jest ciut większa niż u takich „zbitych bryśków”, przedwojennych napastników. Oni te ciosy przyjmują łatwiej. Marko to bardzo dobry zawodnik, mocno na niego liczę. Mam nadzieję, że gdy będzie zdrowy, to okaże się trudny dla rywali do powstrzymania. Z Sandecją grał na 70 procent, a chciał pomagać, mecz jest dla niego rzeczą wyjątkową. Ma świetny charakter – chwali szkoleniowiec drużyny z Bukowej.

Długawą listę nieobecnych od początku sezonu tworzą Daniel Tanżyna i Daniel Krasucki, to się w najbliższym czasie nie zmieni.

– Tanżynie pewne sprawy się odnowiły, a Krasucki musi mieć czas. On go od nas dostał, fizjoterapeuci bardzo dobrze z nim pracują. Poszedł mocno do przodu, ale jeszcze nie na tyle, by grać – mówi Górak.

Czas dla Alana

Na starcie sezonu małą furorę w katowickim środku pola zrobił młodzieżowiec Alan Bród, debiutujący na I-ligowych boiskach, ale ostatnie mecze obejrzał z ławki – mimo że GieKSa w środku pola miała problemy kadrowe wynikające z kontuzji. Czy notowania Bróda aż tak zjechały?

– Nic nie zjechało, ale też nic nie urosło po dobrych meczach, jakie zagrał. Wiem jaki to zawodnik. Przed nim dobra przyszłość. Spotkania, które graliśmy ostatnio, układały się w taki sposób, że lepiej, jakby Alan wychodził w pierwszym składzie niż miał pomagać z ławki. Tak uznałem i wydaje mi się, że wiem, co robię. Wprowadzamy go do zespołu, będziemy mieli z niego pociechę – przekonuje szkoleniowiec.

Lekki niedosyt

2 zwycięstwa, 2 remisy, 2 porażki – w taki sposób GieKSa zaczęła sezon. 8 punktów w 6 kolejkach to nie jest dorobek rzucający na kolana, ale warto zauważyć, jak kształtuje się tabela. W czołowej siódemce jest aż pięć zespołów, z którymi mierzyli się już katowiczanie, nieco dalej – ale z ledwie 1 porażką na koncie – plasuje się jedynie Sandecja.

– Rzadko oglądam tabelę w trakcie sezonu, ale przed meczem z Sandecją to zrobiłem. W szóstce był Ruch, a poza tym – wyłącznie drużyny, z którymi graliśmy. Mimo to trzymaliśmy się przy górze. Już nie leją nas jak zespół, który jest wystraszonym beniaminkiem i tylko się martwi. Jesteśmy zespołem, który ma rok za sobą, który wyglądał w niektórych meczach bardzo dobrze. Możemy mówić raczej o lekkim punktowym niedosycie niż tym, że mamy coś ponad stan. Z Sandecją akurat punkt dopisaliśmy – ale z Niecieczą straciliśmy dwa. W Krakowie – jeden… „Trafiło” nas ze zdrowiem. W poprzednim sezonie nie mieliśmy żadnych problemów, a w tym układa się to dziwnie, łapiemy mechaniczne urazy, wynikające z niczego innego jak ferworu walki. Na razie na chłodno wydaje mi się, że punktowo jest OK. Mogło być ich więcej, ale gdyby Mas trafił nas w drugiej połowie meczu z Sandecją, to byłyby problemy – ocenia Rafał Górak.

Nauczyli się tej ligi

Zacięte mecze z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza czy Wisłą Kraków świadczą o tym, że GKS może napsuć krwi każdemu, a przecież teraz – teoretycznie – skala trudności powinna pójść nieco w dół.

– Przegraliśmy też 0:1 w Bielsku, gdzie wspierała nas masa ludzi, był ogromny niedosyt, bo wcale nie musieliśmy, nie byliśmy słabsi. Na Wiśle całe trybuny były przeciwko nam, ale zawodnicy fajnie się w tym czuli, realizowali założenia. Potem brakło nam jednak Kościelniaka, Araka, Błąda. To zawodnicy, którzy mają doświadczenie z gry w takim tumulcie, są w stanie pomóc. Czuję w szatni bardzo dobry flow. My naprawdę oberwaliśmy terminarzem. Nie powiem, że widzę, że drużyna nie boi się tej ligi, bo to byłoby absurdalne. Ale my tej ligi nauczyliśmy się. Uczyliśmy się cały rok i żeśmy się nauczyli. Teraz po prostu walczymy, by się w niej pokazać – podkreśla trener GKS-u, którego pytamy o terminarz. W ciągu niespełna tygodnia drużyna grała aż 3-krotnie.

– Nie jestem doskonały, ale ktoś, kto układał ten terminarz, też nie jest. To dla mnie trochę dziwne. Zawodnicy potrzebują czasu, by przygotować się do meczu, w intensywnym tempie przebiegają po 11, 12 km. Trzeba to rozumieć. Wiem, że telewizja ma swoje prawa, dlatego nie mam pretensji, ale przed spotkaniem z Sandecją tego jednego dnia jak najbardziej nam brakowało – mówi Górak. Ale ten maraton już za GieKSą. Do niedzielnej konfrontacji z Resovią – wyjazdowej – czasu na przygotowania jest multum, bo aż 9 dni.


Na zdjęciu: 8 punktów w 6 meczach… Taki start, grając z silnymi przeciwnikami, zanotowała GieKSa. Teraz będzie nieco łatwiej?
Fot. Tomasz Kudala/PressFocus.pl