GKS Katowice. Na alarm jeszcze za wcześnie

Po ćwiartce sezonu GieKSa ma dokładnie taki dorobek, co… trzy lata temu, gdy finalnie spadła z ligi. Czy przy Bukowej mają się czego bać?


Weszła w ligę tak, jak trzy lata temu w sezonie spadkowym. Wtedy też po 9 meczach rundy jesiennej GieKSa miała na koncie 7 punktów – choć 2 zwycięstwa, a nie 1, jak dziś – i plasowała się pod kreską tabeli zaplecza ekstraklasy. Kibicowski portal gieksa.pl swój cykliczny podcast podsumowujący kolejne występy zespołu od pewnego momentu zaczynał wtedy symboliczną syreną alarmową. Czy to już pora, by znów ją włączyć?

Trzech tu nie grało

Trener Rafał Górak powtarzał na kilku konferencjach prasowych, że jego drużyna musi nauczyć się tej ligi. Takie słowa nie do końca podobały się kibicom. Patrząc przecież na skład GKS-u, na tak wysokim szczeblu nie grało dotąd tylko trzech zawodników: Danian Pawłas, Grzegorz Rogala i Zbigniew Wojciechowski. Ale nie oznacza to, że szkoleniowiec mija się z prawdą. Zespół był zbudowany w taki sposób, by dyktować warunki w II lidze, dominować w meczach, móc czerpać profity z ataku pozycyjnego. Po czterech okienkach transferowych i realizacji celu w postaci awansu nie zszedł z obranej drogi. To naturalne, że nadal chce grać piłkę ładną dla oka, tworzyć widowiska. Niełatwo jednak wymagać, by stało się to na pstryknięcie palców, w kilka tygodni, skoro skala trudności wraz ze zmianą klasy rozgrywkowej wzrosła diametralnie, a klub nie był latem na transferowym rynku nadaktywny. Do pierwszego składu wskoczyli tylko bramkarz Dawid Kudła i napastnik Filip Szymczak, reszta nowych miała stanowić uzupełnienie, zwiększenie rywalizacji, bo szansę zweryfikowania się na wyższym szczeblu dostała ta grupa, która wywalczyła I ligę.

Zima musi być konkretna

Już widać, że – w ujęciu ogólnym – ta weryfikacja przebiega raczej negatywnie niż pozytywnie i zimowe okienko musi okazać się dużo konkretniejsze niż to letnie, jeśli GKS ma robić postęp i trzymać się ofensywnego stylu. Trudno byłoby przewracać sposób grania do góry nogami. Drużyna ma swoją charakterystykę i – wydaje się – nie jest stworzona do tego, by głównie stosowanym środkiem była niska obrona, ale na to, by zbierać takie owoce gry do przodu, co szczebel niżej, jest po prostu zbyt słaba i dlatego potrzebuje wzmocnień. Szczególnie w tylnich formacjach.

W kontekście ekstraklasy utarło się, że łatwiej jest tym beniaminkom, którzy awans wywalczyli głównie defensywą, dlatego Warta poradziła sobie lepiej niż Podbeskidzie czy ŁKS. Dziś widać to też w I lidze, bo Skra odniosła dotąd więcej zwycięstw niż GieKSa i Polkowice razem wzięte, ale przecież docelowo GKS mierzyć ma wyżej niż częstochowianie. Myśląc o ambitniejszej przyszłości, ambitniejsza musi być też teraźniejszość – nawet jeśli początkowo kosztem wyników.

Zapracowany Kudła

Statystyczny współczynnik goli oczekiwanych (xG) w meczach rozegranych dotąd na I-ligowym gruncie przez GieKSę niezmiennie dowodzi, że strzela mniej, a traci więcej niż powinna. Zawodzi skuteczność w działaniach zarówno pod bramką przeciwnika, jak i tą własną. Sumując xG dla GieKSy, wychodzi liczba 13,93 (dane za footystats.org), czyli o blisko 3 większa niż bramek zdobyła w rzeczywistości (11). Z kolei xG wypracowane przez rywali to 14,85 – to o ponad 4 mniej niż liczba strzałów, które wpadły do katowickiej siatki (19). GKS musi zrobić dużo, by strzelić gola, a przeciwnicy – mniej niż powinni. Z drugiej strony, tylko w trzech meczach zespół Góraka wypracował xG wyższe – z Podbeskidziem, Sandecją i Polkowicami. Żadnego z nich nie wygrał, wszystkie zakończyły się remisem.

Spotkania z Sandecją i Polkowicami były zarazem jedyne, w których GKS uderzał na bramkę częściej niż rywal. Dzieje się tak, mimo że drużyna ma w swoim składzie zawodnika uderzającego tak często, jak mało który I-ligowiec, czyli Adriana Błąda (25 prób – to 5. największy wynik w stawce). Dawid Kudła obronił w tym sezonie już 33 strzały, częściej interweniowali jedynie Konrad Jałocha z GKS-u Tychy, Mateusz Kuchta z Odry Opole i Rafał Leszczyński z Chrobrego Głogów, a przecież golkiper GieKSy rozegrał 8, nie 9 spotkań, bo w poniedziałek w Polkowicach jego miejsce mięzy słupkami zajął Patryk Królczyk. Tylko 3-krotnie katowiczanie górowali w posiadaniu piłki (nad Miedzią, Podbeskidziem i Sandecją). Ani razu nie przełożyło się to na zwycięstwo.



Złe połówki

Ubiegłej jesieni GKS śrubował rekordową w dziejach klubu serię wygranych na szczeblu centralnym czy też serię wyjazdową. Trudno nie zauważyć, że ten gen zwycięstwa gdzieś zanikł i od momentu, gdy drużynę dotknął w kwietniu covidowy „lockdown”, pokonywanie przeciwników przychodzi jej z większym trudem. W II lidze pokonała 5 z 12 rywali (jedną porażkę, w Ostródzie, ponosząc już gdy awans był pewny), wyżej – 1 z 9. Z ostatnich 21 meczów, GKS przegrał 9, zremisował 6, a wygrał tylko 6. To niewiele.
Zwróćmy uwagę na fakt, że tylko raz (!) w tym sezonie GieKSa prowadziła do przerwy – na inaugurację z Resovią (1:0, skończyło się 2:2). W 41 rozegranych w tej rundzie spotkaniach I ligi jeden z zespółów wygrywał pierwszą połowę. W 30 przypadkach wygrywał potem cały mecz, a tylko 4 razy przegrywał. Raz spektakularny come back – od 0:2 do 3:2 – przytrafił się GKS-owi, w klasyku z Zagłębiem Sosnowiec. Wcześniej z Podbeskidziem też odrobił dwubramkową stratę, choć już nie z nawiązką. Z Miedzią, Chrobrym i Widzewem strat sprzed przerwy już nie odrabiał.

Teraz będzie łatwiej?

Frazes głosi, że w tej lidze nie ma łatwych meczów. To banał, ale dotychczasowy terminarz GieKSy rzeczywiście był raczej trudniejszy niż prostszy. Mierzyła się z czterema zespołami plasującymi się obecnie w szóstce, czyli Widzewem, Sandecją, Miedzią i Podbeskidziem. Z tymi sklasyfikowanymi póki co w drugiej dziesiątce – Polkowicami, Resovią, Zagłębiem – każdorazowo punktowała. Spotkania, które pokażą, czy przy Bukowej należy rzeczywiście nastawiać się na rozpaczliwą walkę o utrzymanie, dopiero zatem nadejdą. Stomil Olsztyn, GKS Jastrzębie, Puszcza Niepołomice, Skra Częstochowa – tu leży klucz do względnie spokojnej zimy i z tymi rywalami najbardziej trzeba będzie wymagać od GieKSy konkretnych zdobyczy. Do zajęcia 15. miejsca – w tym sezonie pierwszego bezpiecznego – w poprzednich latach trzeba było punktować ze średnią mniej więcej 1,1 – 1,2 na mecz. Ta GKS-u wynosi póki co 0,77. Szansa na jej podkręcenie – już w sobotę w Opolu. Katowiczanom tam ostatnio się nie wiodło, ale liczby dowodzą, że dotąd Odra punktowała jesienią nieco ponad stan. Może to pora na pierwsze wyjazdowe zwycięstwo?


Na zdjęciu: Adrian Błąd, lider ofensywy GieKSy, to piąty najczęściej strzelający na bramkę zawodnik biegający po I-ligowych boiskach.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus