GKS Katowice. Jak na huśtawce

Katowiczanie wracają z Warmii i Mazur z punktem. W ostatnich dwóch odsłonach, w kluczowych momentach zabrakło im wyrachowania i zimnej krwi.


Zawodnicy GKS na własne życzenie zafundowali sobie horror na parkiecie w Iławie i ostatecznie przegrali ważne spotkanie z Indykpolem AZS Olsztyn po tie-breaku. Mecz trwał 139 minut i obfitował w wiele zwrotów akcji. Jednak gra z jednej i drugiej strony mocno falowała.

Oba zespoły pojawiły się w najmocniejszych składach i spodziewaliśmy się wyrównanego spotkania. I tak też było. W pierwszym secie gospodarze rozpoczęli od prowadzenia 8:5, ale w jednym ustawieniu, przy zagrywce Gonzalo Quirogi, stracili pięć „oczek z rzędu. Potem gra toczyła się niemal punkt za punkty. W końcówce goście wypracował sobie minimalna przewagę 24:22, ale zaprzepaścili szansę.

Najpierw źle przyjęli zagrywkę Karola Butryna, zaś chwilę później Torey DeFalco doprowadził do remisu. W kolejnych akcjach Robert Andringa popisał się asem serwisowym, a następnie gospodarze zatrzymali atak rywali. Goście na własne życzenie zafundowali sobie porażkę w tej partii, bo rozgrywający Micah Ma’a dokonywał złych wyborów. Największym problemem było jednak kiepskie przyjęcie. Tylko libero Bartłomiej Mariański nie miał problemu z dokładnym odbiorem serwisu , ale już Tomas Rousseaux miał z tym poważne kłopoty.

Nic nie zapowiadało, że GKS odniesie zwycięstwo w drugiej partii, bowiem gospodarze przez cały czas prowadzili, a do tego kontuzji kolana doznał środkowy GieKSy Marcin Kania. Jego miejsce Jakub Lewandowski i okazał się bohaterem. Blokiem doprowadził do remisu (20:20), a następnie asem serwisowym (23:23). Chwilę później gospodarze mieli piłkę setową, bo katowiczanie wpadli w siatkę. Miejscowi nie wykorzystali szansy. Goście byli barziej skuteczni. Wykorzystali trzecią piłkę setową, zdobywając punkt po ataku belgijskiego przyjmującego.

W kolejnej partii gospodarze znów prowadzili (7:4). Po chwili jednak przeżyli istny koszmar. Goście, przy sporym udziale Lewandowskiego w polu serwisowym, wywalczyli sześć„oczek” i „rozregulowali” akademików. Systematycznie powiększali przewagę. Trener Javier Weber co rusz miał pretensje do swoich podopiecznych, ale niewiele wskórał. Seta kończył asem serwisowym Quiroga.

W czwartej odsłonie role się odwróciły, głównie za sprawą Butryna, który wszedł na zagrywkę i „zafundował” rywalom trzy asy, zaś jego koledzy dołożyli kolejne trzy. Akademicy objęli prowadzenie i pewnie zmierzali do końca. Przy stanie 18:11 w zespole GKS pojawił się, wracający po kontuzji barku Jakub Szymański i pokazał się z dobrej strony. Straty były jednak zbyt duże do odrobienia.

W tie-breaku rozpędzeni akademicy objęli prowadzenie 6:3 i nie oddali go do samego końca. Ciężar gry spoczywał na Butrynie oraz DeFalco, którzy solidnie atakowali i byli nie do zatrzymania.

Gospodarze zaliczyli kolejną ważną wygraną. Natomiast katowiczanie po meczu w Iławie wyruszyli w drogę do Gdańska, bo już jutro rozegrają spotkanie w Pucharze Polski z Treflem. Stawką tego widowiska będzie awans do turnieju finałowego.


Indykpol AZS Olsztyn – GKS Katowice 3:2 (26:24, 26:28, 16:25, 25:17, 15:12)

OLSZTYN: Firlej (2), Andringa (9), Averill (10), Butryn (20), DeFalco (25), Poręba (9), Gruszczyński (libero) oraz Jakubiszak, Siwczyk, Król, Bakiri (2), Ciunajtis (libero). Trener Javier WEBER.

KATOWICE: Ma’a, Rousseaux (17), Kania, Jarosz (7), Quiroga (18), Hain (13), Mariański (libero) oraz Domagała (7), Drzazga, Lewandowski (8), Kogut, Szymański (2). Trener Grzegorz SŁABY.

Sędziowali: Szymon Pindral (Kielce) i Magdalena Niewiarowska (Ludwinowo Zegrzyńskie). Widzów 920.

Przebieg meczu

  • I: 8:10, 15:14, 19:20, 26:24.
  • II: 9:10, 15:13, 20:18, 26:28.
  • III: 7:10, 9:15, 13:20,16:25.
  • IV: 10:6, 15:8, 20:13, 25:17.
  • V: 5:3, 10:7, 15:12.

Bohater – Jan FIRLEJ.


Na zdjęciu: Karol Butryn mocno dał się we znaki katowickim blokującym.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus