GKS Katowice. Jeszcze jest szorstko

Nikt z góry nie przyszedł i nie potwierdził, że celem jest gra o baraże – mówi trener Rafał Górak do kibiców GieKSy.


GieKSa w marnych humorach przystąpi do wyjazdowego maratonu, który zacznie jutrzejszym pucharowym meczem w Szczecinie z III-ligowymi rezerwami Pogoni, a kontynuować będzie na ligowym gruncie w Łęcznej i Opolu. W niedzielę przegrała z Arką Gdynia 0:1, a martwić mógł nie tylko sam dorobek punktowy, co również kiepski styl, no i niekończące się problemy zdrowotne zawodników.

Najsłabsze 25 minut

– To było zasłużone zwycięstwo Arki – mówi trener Rafał Górak. – Bardzo ubolewam nad tym, że niestety bardzo słabo weszliśmy w ten mecz. To było najsłabsze 25 minut naszej drużyny, odkąd pamiętam, co zaważyło, że tak się to potoczyło. Kwintesencją była czerwona kartka (Bartosza Jaroszka – dop. red.), choć akurat kilka minut wcześniej wydawało mi się, żę wracamy na jakieś przyzwoite tory. Jeśli z takim zespołem jak Arka gra się w dziesiątkę, to ciężko o coś więcej. Tak się widocznie musiało stać. Progres w zespole jest widoczny, ale od czasu do czasu będzie jeszcze taka gorzka pigułka jak te 25 minut.

Jestem bardzo rozczarowany tym momentem, ale absolutnie muszę to wziąć na klatę. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele przed nami, by takie spotkania rozgrywać w sposób, jakiego bym sobie życzył. Wiele z nich z tymi czołowymi drużynami już tak graliśmy, ale tym razem 25 minut mieliśmy bardzo słabe – ocenia szkoleniowiec GieKSy.

Na początku II połowy wymowny był obrazek rzadko widywany, gdy jego zespół bronił się przed atakiem pozycyjnym Arki tak kurczowo, iż najdalej wysunięty zawodnik znajdował się na… 14. metrze od własnej bramki.
– Przewaga przeciwnika niestety czasem doprowadza do tego, że jesteś zepchnięty. Bardzo dobrze działaliśmy w defensywie. Gdyby nie strata bramki, której można było uniknąć, mielibyśmy punkt – przyznaje Górak.

Grają na własne ryzyko

Z wysokości trybun trudno w akcji bramkowej było nie mieć pretensji do Patryka Szwedzika, który zamiast wracać za Omranem Haydarym, machał rękami na Jakuba Araka. Gdyby trener GieKSy miał tego dnia na głowie jedną ze swoich czapek, pewnie cisnąłby nią o murawę.

– Zagraliśmy jeden ze słabszych meczów od dawien dawna. To mocna nauczka dla naszego zespołu. Mam jeszcze bardzo szorstką jego ocenę; tego, jak działamy. Robimy wiele rzeczy powtarzalnych, dobrych czy wręcz bardzo dobrych, ale wszystkiego się uczyliśmy. Tamten sezon to był czas na naukę. W tym nie wyobrażam sobie, by mówić o pewnych kwestiach, dlatego ta stracona bramka bardzo irytuje – nie kryje szkoleniowiec drużyny z Bukowej.

Katowiczanom nie pomagają urazy. Dopóki w tym sezonie grali w optymalnym zestawieniu, gładko pokonali ŁKS i gładko prowadzili z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Sypać zaczęło się od urazu Rafała Figla, do którego dołączali Adrian Błąd, Oskar Repka, Dominik Kościelniak czy Marko Roginić. Teraz – prócz Repki – byli już do dyspozycji, ale…

– Z Błądem i Figlem jest kiepsko. To zawodnicy, którzy grają na swoje ryzyko. Doprowadzamy ich do dostatecznej funkcjonalności, ale byli gotowi na 60-70 procent swoich maksymalnych możliwości. Chcą pomóc, zadziałać, ale mamy ciężko – stwierdził wprost Górak po meczu z Arką.

Jakby mało było pecha, Figlowi po niedzielnym spotkaniu założono szwy pod oczodołem, dlatego znów szykuje się pauza. Jeszcze przed przerwą z powodu urazu stopy boisko opuścił Kościelniak. – Może i mógłby grać, dlatego powiem, że raczej była to zmiana taktyczna – utrzymuje trener GieKSy.

Stopą o kafelkę

Rafał Górak mówi też o dziwnej przypadłości Oskara Repki. – Zaczepił gołą stopą o kafelkę podczas odnowy biologicznej. Skończyło się to zerwaniem całego paznokcia i scharataniem drugiego. W sobotę ubrał już buta, rozpoczął bieganie. Nie było szycia, ale jeśli ktoś się z tym mierzył, to wie, jaka to bolesność. Wydaje się, że to aż nie możliwe, a jednak. Tak banalna sytuacja na basenie… – zawiesza głos szkoleniowiec, licząc, że przynajmniej Roginić ma już za sobą problemy. – Przez 4-5 dni miał około 40 stopni gorączki. Wynik covidowy był cały czas negatywny, ale organizm został totalnie odwodniony. Marko ciężko to zniósł, teraz jest już „ready” i będziemy doprowadzać go do życia – mówi Rafał Górak.

Kierunek Szczecin

GKS przystąpi zatem jutro do pucharowej rywalizacji w Szczecinie mocno poturbowany. – Od dwóch-trzech sezonów mieliśmy ten atut, że kontuzje nas omijały. Teraz zdarzają się co chwilę, wartościowym zawodnikom. Coś nam dolega, ktoś nam wypada, ktoś wraca… To nie jest dobre dla funkcjonowania zespołu, ale musimy sobie radzić, zebrać wszystkie siły. Ci, którzy będą w 100 procentach zdrowi, nie dość, że pojadą do Szczecina, to będą tam grali. Udamy się tam w najsilniejszym możliwym dziś składzie, aby walczyć o następną rundę. Wielu zawodników już grało w pierwszym składzie. Trudno mówić zatem, że wystawiając Marcina Urynowicza czy Marcina Stromeckiego jest jakaś rotacja. To akurat plus, że mamy dużą liczbę ogranych zawodników – podkreśla Górak.

GKS-owi nie pomaga los wystawiający zdrowie zawodników na próbę, nie pomagają też okoliczności. Trwa bojkot kibiców przeciwko rządom prezesa Marka Szczerbowskiego, Bukowa świeci pustkami, z „Blaszoka” nie niesie się doping, klimat wokół zespołu jest kiepski, kibice zarzucają brak jasno określonego celu, o który walczy w tym sezonie.

Bez mydlenia oczu

– Jeśli chcecie usłyszeć, że naszym celem jest dziś walka o baraże, to jak najbardziej – zwraca się do kibiców Rafał Górak. – Jeśli was to wszystkich tak bardzo uspokoi i będziecie z tego powodu szczęśliwi, to super i ekstra. My coś budujemy. W poprzednim sezonie zajęliśmy 8. miejsce i powiedzieliśmy sobie, że jeśli teraz szybciej niż wtedy zapewnimy sobie utrzymanie, to wszystko przed nami. Trudno mi powiedzieć o celu, bo nikt mi takiej rzeczy nie nakazał. Moja praca to sprawa rozwojowa, długoterminowa.

W każdym sezonie chcemy być lepsi. Ktoś powie, że skoro byliśmy na 8. miejscu, to teraz celem muszą być baraże, ale przypominam, że do 30. kolejki walczyliśmy o utrzymanie. Jesteśmy w trakcie procesu, który ma doprowadzić do tego, że GieKSa będzie miała drużynę w ekstraklasie. Ale dziś nie powiem komuś w oczy: „Przyjdź na stadion, bo naszym celem jest ekstraklasa”. Gdyby kibic miałby charakter typowo sportowy, to w niedzielę byłby na meczu z Arką, to świetna okazja, by wspomagać swoją drużynę. Ale wiadomo, jaka jest sytuacja. Wiem, co jest za moimi plecami. Macie kwestię konfliktową, rozwiązujcie te sprawy – mówi do kibiców szkoleniowiec GieKSy, która po 8 kolejkach plasuje się na 10. miejscu z dorobkiem 11 punktów.

– Mierzymy się również z zespołami, które w pewnych aspektach są od nas mocniejsze. My mamy czynić progres. Jeśli ma nastąpić, musimy być cierpliwi i spokojnie działać. Nikt z góry nie przyszedł i nie potwierdził, że celem jest gra o baraże. Ma być progres, coraz lepszy zespół, mamy robić coraz więcej w tej materii, by drużyna była gotowa na walkę o ekstraklasę. Na to jeszcze jest czas, ale nikt nam nie zabrania wygrywać dziś z Arką, wygrać w Pucharze Polski czy kolejnych dwóch wyjazdowych spotkań i nagle zameldować się w tabeli bardzo wysoko. Tego sobie życzę, nie chcę od niczego uciekać czy mydlić oczu – podkreśla Rafał Górak.



Na zdjęciu: Trener Rafał Górak może martwić się, że od początku sezonu GieKSę tak mocno prześladują problemy zdrowotne.
Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus