GKS Katowice. Każdy ma swoje bodźce

Dziś wieczorem w Lublinie katowiczanie bronić będą pozycji wicelidera II-ligowej tabeli. Tylko wygrana sprawi, że nie będą musieli oglądać się na wynik Chojniczanki, która podejmie Sokoła Ostróda.


Walka o bezpośredni awans do I ligi wchodzi w decydującą fazę. Do rozegrania zostało już tylko 5 kolejek, z czego dwie – w tym tygodniu. Dla GieKSy oznacza to końcówkę „pocovidowego” maratonu. Dzisiejsze spotkanie w Lublinie i niedzielne przy Bukowej z Bytovią będą 8. i 9. z rzędu rozegranymi w rytmie co 3 dni. Katowiczanie bronią pozycji wicelidera, mając 2 punkty zapasu nad Chojniczanką. Na lidera z Polkowic już raczej trudno się oglądać…

Niech to zbuduje

GKS z ostatnich 8 meczów wygrał tylko 2, ale ten ostatni był w ich wykonaniu najlepszy od ponad miesiąca. Wyszarpany w końcówce remis 2:2 z Wigrami Suwałki pozwolił zachować 6 „oczek” przewagi nad rywalem w tabeli i kto wie, czy nie okaże się zaczątkiem odrodzenia zespołu z Bukowej przed ostatnią prostą rywalizacji o zaplecze ekstraklasy.

– Na pewno dało to jakiś optymizm. To trudny moment. Ostatnio nam się nie układało, a mecz z Wigrami potoczył się tak, że nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji, co uczynił przeciwnik. Wróciliśmy do gry w końcowych fragmentach meczu. Wierzymy, że to zbuduje, da efekt w kolejnych dniach, tygodniach. W pierwszej połowie też było trochę dobrych chwil, ale w piłce chodzi o bramki. To one decydują o całokształcie odbioru. Jesteśmy w takiej sytuacji, jak widać, po 7 meczach granych co 3 dni. To nie są proste kwestie, ale nie ma co patrzeć wstecz. Musimy być gotowi do następnego spotkania – mówi Robert Góralczyk, dyrektor sportowy GKS-u.

Dodatkowe emocje

Możliwe, że GKS będzie musiał radzić sobie w Lublinie bez Bartosza Mrozka. Podstawowy bramkarz i młodzieżowiec, jeden z najlepszych piłkarzy GieKSy w tym sezonie, doznał w starciu z Wigrami urazu mięśniowego. – Wiemy, jak stabilnie broni. Trudno go nie doceniać – przyznaje Góralczyk.

GieKSa zagra dziś z Motorem, który w ostatni weekend skompromitował się, ulegając na wyjeździe Hutnikowi Kraków aż 0:5.

– To nie ma znaczenia. 3 dni wcześniej ta drużyna zagrała bardzo dobry mecz. Teraz przed nią pierwszy występ z kibicami, i to dużą jak na tę ligę liczbą, co wywoła dodatkowe emocje. Dlatego nie ma co spoglądać na ostatnią porażkę. Takie niepowodzenia też motywują, bodźcują na następną kolejkę. Motor ma swoje bodźce, a my swoje. Przewaga w tabeli jeszcze została zachowana, a rozgrywki w tej fazie są trudne dla wszystkich. Dlatego grajmy i trzymajmy to, co mamy, w swoich rękach i nogach – podkreśla dyrektor GieKSy, który na Bukową trafił przed dwoma laty właśnie z Motoru, gdzie pełnił rolę trenera III-ligowej wówczas drużyny.

Najlepszy i najgorszy

Taki mecz, jak Motor – GKS, rozgrywany na nowoczesnej lubelskiej Arenie, to pod pewnymi względami top II ligi. Można żałować, że nie odbędzie się przy pełnych trybunach, ale cieszyć, że będą mogli zobaczyć go kibice. Widownia zostanie okrojona do około 3700 miejsc.

– Aż do soboty czuło się duże ciśnienie związane z tym meczem, ludzie się na niego nakręcali, ale porażka 0:5 z Hutnikiem spuściła powietrze z tego balonu. Po takim laniu nastroje są fatalne. To była kompromitacja, w której nie było żadnego przypadku, bo taki rezultat wcale nie był najwyższym wymiarem kary. Miesiąc temu taka porażka byłaby bolesna, ale w jakimś stopniu spodziewana. Ostatnio jednak Motor zdobył 10 punktów, wygrał z Sokołem Ostróda 4:1, prezentując atrakcyjny futbol. Nagle stał się zespołem bezzębnym, do którego rywale strzelają jak do kaczek. W siedem dni Motor pokazał dwa różne oblicza, rozgrywając kolejka po kolejce najlepszy i najgorszy mecz w sezonie – mówi Rafał Szyszka, dziennikarz Futbol News, śledzący regularnie występy lubelskiej drużyny, która plasuje się w środku II-ligowej stawki i nie grozi jej już ani spadek, ani też raczej awans.


Czytaj jeszcze: Rocznica z drżącym sercem

Wpadnie coś po stałym fragmencie?

– Przed sezonem nowy właściciel powiedział o nieograniczonym budżecie i to był błąd komunikacji, zwłaszcza że potem transfery nikogo na kolana nie rzuciły. Osoby będące blisko klubu podchodziły do tego sezonu raczej bez ciśnienia, ja osobiście po cichu liczyłem na baraże. Teoretycznie jest jeszcze cień szansy, ale nie wierzę w to, skoro gramy jeszcze z GKS-em i Polkowicami. Trudno wyciągać wiele pozytywów z tej wiosny rozegranej pod wodzą trenera Saganowskiego. Poza kilkoma momentami, Motor strzelał mało goli, grał dość topornie. Problemem są pierwsze połowy. Trudno zrozumieć, czemu w wielu meczach do przerwy drużyna wygląda tak, jakby nie wiedziała, o co chodzi, a w drugich połowach potrafi zdobywać bramki, grać atrakcyjnie. Jeśli GKS ruszy od początku, to może być ciekawie, a Motor też powinien zagrać otwartą piłkę. Dużą szansą gości będą też stałe fragmenty, Motor traci po nich sporo goli, popełnia błędy. Wygrana nawet 1:0 byłaby dużym sukcesem, a podejrzewam, że i remis z GieKSą przyjmiemy w Lublinie z zadowoleniem – dodaje lokalny dziennikarz. Jesienią przy Bukowej było 2:1, o wygranej katowiczan przesądziło trafienie Filipa Kozłowskiego z 90 minuty.


Na zdjęciu: W listopadzie GKS wygrał z Motorem 2:1. Jak będzie dziś w rewanżu, przy ponad 3,5-tysięcznej grupie widzów?
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus