GKS Katowice. Klasyk podrażnionych

Katowiczanie w czwartek znów nie wygrali, sosnowiczanie – przegrali w słabym stylu w Opolu. W niedzielne południe spotkają się w „świętej wojnie” przy Bukowej.


Zachowanie Adriana Błąda jeszcze w trakcie czwartkowego meczu z Sandecją mówiło wszystko. Gdy lider ofensywy GieKSy w końcówce opuścił boisko, zmieniony przez Marcina Urynowicza, aż kipiał sportową złością, gestykulował, dyskutował ze swoim partnerem z II linii Dominikiem Kościelniakiem.

Choć katowiczanie w żadnym z czterech dotychczasowych spotkań nie zeszli poniżej przyzwoitego poziomu, a wieloma fragmentami prezentowali efektowny, ładny dla oka futbol, to nadal czekają na premierowe po powrocie na zaplecze ekstraklasy zwycięstwo.

Nie tak strasznie

– W pierwszej połowie mamy trzy dogodne sytuacje, w drugiej dwie… Musimy to skończyć. Było dobrze w tyłach, neutralizowaliśmy mocne strony Sandecji, graliśmy bardzo ofensywnie i z tego brały się okazje. Skończyło się 0:0 i jest nie tyle rozczarowanie, co mega-niedosyt. To był ładny mecz do oglądania, ale nadal brakuje nam kropki nad „i”, bramek. Za chwilę mamy kolejne spotkane i trzeba zrobić wszystko, by być bardziej skutecznym – komentował Adrian Błąd na antenie Polsatu Sport.

To kolejne spotkanie – już w niedzielę, znów przy Bukowej, z Zagłębiem Sosnowiec, w którym GieKSa poszuka przełamania. – Musimy skupić się na treningu. Jeśli podczas niego będzie wpadać, to potem na meczu też. Nie jest też tak, że w ogóle nie strzelamy, skoro Resovia i Podbeskidzie traciły z nami po 2 gole. Potrzeba nam więcej wyrachowania pod bramką rywala – dodawał pomocnik katowickiego beniaminka, któremu po powrocie do I ligi nie jest łatwo. Świadczy o tym fakt, że GKS to jeden z pięciu zespołów nadal czekający na zgarnięcie pełnej puli. W odróżnieniu od poprzednich I-ligowych sezonów, dziś nikt w Katowicach nawet nie wspomina o walce o awans, o ekstraklasie. To byłby absurd. Patrzy się raczej z meczu na mecz.



– Przez dwa lata weszliśmy z trenerem Górakiem na taki poziom, że pierwsza liga nie jest nam straszna, bo niby czemu miałaby być. Gramy 11 na 11 i robimy wszystko, by wygrać. Jest mnóstwo zespołów prezentujących bardzo wysoki poziom i musimy się do tego dostosować. Musimy się skupić na tym, by być skuteczniejszym i udowadniać to na boisku, a nie tylko w rozmowie – nie krył Błąd.

Gaszeni jak pet

Kibice GieKSy mogą mieć ambiwalentne odczucia. Z jednej strony: dobra gra rokuje i może cieszyć, a z drugiej strony martwi, że nie przekłada się na punkty, bo tym bardziej będzie o nie trudno, gdy przyjdą słabsze momenty.

– Chciałoby się powiedzieć, że mieliśmy więcej sytuacji, kontrolowaliśmy mecz. Można tak dywagować. Mam jednak inną refleksję. Gdy reprezentacja Portugalii sporo swego czasu wygrywała, triumfowała na Euro, to Cristiano Ronaldo powiedział, że najważniejsze w piłce jest wygrywanie. My wielokrotnie byliśmy słabsi od rywali i zarzucano nam to, ale wygrywaliśmy. Dlatego gadanie, że jest się lepszym i tak dalej, są przez wielkich piłkarzy gaszone i wyrzucane jak pet – mówił obrazowo trener Rafał Górak, który musi pozostawać optymistą przed dalszą częścią rundy.

– Kilka lat doświadczenia w swoim zawodzie mam. Wiem, co i jak chcemy grać. Jestem przekonany, że znajdujemy się na dobrej drodze. Musimy mieć mentalność zwycięzców. Mam nadzieję za chwilę po prostu będzie wygrywała – dodawał szkoleniowiec GieKSy.

Cel: rehabilitacja

GKS ma 3 punkty po trzech remisach, Zagłębie – o jeden więcej, bo zgarnęło pełną pulę w Polkowicach, ale nastroje na Ludowym są gorsze niż przy Bukowej. W czwartek sosnowiczanie nie poszli za ciosem i przegrali (0:1) w Opolu po bezbarwnej grze, szczególnie w pierwszej połowie.

– Nie wysiedliśmy na nią z autokaru. Odra przebiła nas determinacją, co mnie smuci i o to mam pretensje. Druga połowa wyglądała już lepiej, ale nie przełożyło się na gole – przyznawał Kazimierz Moskal, trener Zagłębia, które do Katowic pojedzie z nadzieją na rehabilitację. – Przepraszamy naszych kibiców za mecz w Opolu. Tej porażki praktycznie nie da się wytłumaczyć – pieklił się kapitan Maciej Ambrosiewicz.
(wchał)

36

MECZÓW ligowych rozegrały dotąd drużyny GKS-u i Zagłębia. Historia zaczęła się w 1965 roku. GKS wygrał 12-krotnie, 11 padł remis, a 13-krotnie górą byli sosnowiczanie.


Na zdjęciu: – Tak fajnie gramy, a nadal nie ma zwycięstw – zdaje się mówić i łapać za głowę pomocnik GieKSy Adrian Błąd.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus