GKS Katowice. Kto tu wierzy w cuda?

Przedstawiciele firmy RS Architekci, projektanta kompleksu sportowego w Katowicach, obejmującego stadion, halę i sześć boisk treningowych, nie ukrywają wielkiego zaskoczenia poniedziałkową publikacją miasta, które na swojej stronie internetowej zamieściło informacyjny i uderzający w projektantów tekst. – Ten komunikat jest po prostu nieporozumieniem – mówi Mariusz Schlesiona, prezes firmy, odnosząc się do zarzutów miasta, z którego przedstawicielami miał spotkać się wczoraj. To spotkanie odwołano w piątek. W poniedziałkowe popołudnie miasto opublikowało tekst, a dopiero później wysłało pismo do projektanta.

Felerne posadzki

Katowiccy urzędnicy ogłosili, że dają firmie 21 dni na przedstawienie nowego kosztorysu, bo to właśnie on jest najważniejszym punktem spornym dla tej inwestycji w okolicy autostrady A4. Kosztorys przedłożony przez projektanta wyniósł 561 mln zł, podczas gdy miasto podnosi argument, że nie mógł przekraczać 184,5 mln, bo tak stanowiła podpisana umowa!

Projektanci przyznają się tu do pomyłki. Tłumaczą się… błędami w arkuszu kalkulacyjnym. Chodzi m.in. o posadzki, które zamiast 1,2 mln zł wyceniono na… 122 mln zł.
– Możemy przeprosić za ten „excelowski” błąd w dodawaniu, który szybko znaleźliśmy. Został popełniony w ferworze tworzenia nocami kosztorysu przez kilkanaście osób. Mogło się to zdarzyć. Gorzej, że ten błąd poszedł w świat i robi zamieszanie. To znaczy, że miasto samo tego nie sprawdziło, nie zadzwoniło do nas, a napisało artykuł i wysłało do prasy. Ubolewamy, że tym samym opinia publiczna została wprowadzona w błąd – mówi prezes Schlesiona.

Poprawiając ten błąd, z kwoty 561 mln zł robi się już „tylko” około 398 mln zł. Bardzo ważne jest to, co na nią się składa. Około 240 mln zł to koszt części pierwszej, czyli stadionu, hali oraz dwóch boisk treningowych. Około 156 mln zł to część druga, z czterema boiskami treningowymi i całą infrastrukturą, drogami, parkingami, sieciami wodociągowymi etc. Kibice określają to „małą dzielnicą”.

Fikcyjna kwota

Niezależnie od tego, czy mowa o 561, czy 398 mln zł, to i tak jest to suma znacznie przekraczająca 184,5 mln, o których wspomina miasto w kontekście umowy. Sęk jednak w tym, że przedstawiciele firmy RS Architekci utrzymują, iż o naruszeniu takiego zapisu umowy nie można mówić, bo… po prostu go nie ma!

– W samym tekście umowy nie znajdziemy ani jednego zdania o tym, że kosztorys inwestorski nie może przekreślać określonej kwoty. Owszem, jest kwota, która jednak dotyczyła planowanych prac na etapie pracy konkursowej. Ona nie mogła uwzględniać tego, co zastanie się w terenie, uzgodnień branżowych wymaganych prawem budowlanym czy zmian stawek i cen usług – podkreśla radca prawny Paweł Gruszczyński.

Skąd zatem mogły wziąć się u miasta te 184,5 mln zł? Taka kwota padła na etapie konkursu na koncepcję stadionu, który jest jednak tylko preludium do procedury projektowej.

Fot. RS Architekci

– Jesteśmy konfrontowani z jakąś fikcyjną kwotą, którą ktoś – bo nie my – przyjął, przygotowując konkurs na koncepcję stadionu. Znamy tylko kwotę całościową, 184 mln. Nie jesteśmy w stanie ocenić, gdzie ktoś popełnił błąd przy tym szacowaniu – zaznacza Radosław Radziecki, szef grupy projektantów.
– Kwota, którą podaliśmy – około 390 mln zł – jest wynikiem rzeczywistego sprawdzenia w terenie, a nie prognozy niepoprzedzonej badaniami. Trudno mówić o kosztach realizacji tego, co znajduje się w pracy konkursowej, jeśli nie jest ona zbieżna z końcowym projektem – uzupełnia mecenas Gruszczyński.

45 milionów za 3 tysiące

– Ktoś kiedyś powiedział, że ten stadion ma powstać za 190 milionów, ale dzisiaj my stwierdzamy, że sam teren zewnętrzny kosztuje 156 milionów – po rzetelnym sprawdzeniu, uwzględnieniu kosztów powstania dróg, parkingów. Skoro tak, to albo ktoś wcześniej zostawił 30 milionów na stadion i halę, albo miał 190 milionów na halę i stadion, a zapomniał o terenie zewnętrznym: ulicach, parkingach – podkreśla prezes Schlesiona.

Cena kompleksu sportowego stale też rosła wskutek usprawnień projektu proponowanych przez inwestora. Najważniejsze to ostateczne postawienie na pojemność stadionu rzędu 15 tys. miejsc – a nie 12, jak pierwotnie zakładano.

– Projektowanie to również reagowanie na elementy, o których regularnie się dowiadujemy. Dodatkowe 3 tysiące miejsc to już koszt około 45 mln zł. Policja miała życzenie dotyczące kibiców gości, dla których ma być wybudowany tunel czy parking. PZPN miał życzenie odnośnie podgrzewania murawy. Miasto powiedziało: róbcie ten projekt i przy okazji wszystkie uzgodnienia. Część to takie wynikające z uzgodnień z samym miastem, MZUiM. My jako projektanci uzgadniamy z Katowicami kwestie dotyczące ich inwestycji, a potem czekamy miesiącami na odpowiedzi, by finalnie usłyszeć: „A to nie, a to inaczej, a wicewojewoda chce to, a policja tamto”. Czy to jest robota architekta? Czy inwestor nie pomyślał wcześniej, że kilka kwestii trzeba wyjaśnić? To jest nie fair, działać tak i jeszcze czekać, by ktoś na koniec sporządził ten projekt z kosztorysem sprzed trzech lat – nie ukrywa prezes RS Architekci.

Fot. RS Architekci

I dodaje: – Główny temat to budowa stadionu i hali. Gdy od 240 milionów odejmiemy życzenia, jakie uzgodniliśmy: 45 milionów za 3 tysiące siedzeń, 15 milionów za tunel dla kibiców gości, to wyjdzie 180 milionów. Ktoś może powiedzieć nam: „Hej, RS-i, wy i tak zaplanowaliście koszty tego stadionu taniej niż założono! Zgoda – bardzo wiele kosztują tereny zewnętrzne, infrastruktura. Ktoś chyba uwierzył, że potrafi robić cuda i 30 hektarów urządzi za friko.

Kochane miasto…

Miasto napisało, że prace projektowe dobiegły końca w listopadzie. – Projekt wykonawczy oddaliśmy 30 października. Dostaliśmy zapytania i w przeciągu trzech tygodni odpowiedzieliśmy. Żaden projekt nie został przez miasto odrzucony, oddany. Jedynie bez rozmowy z nami puszczono informację o kosztorysie i nie z naszej winy zrobiło się zamieszanie. Na odniesienie się do kosztorysu mamy 21 dni. Dokonamy tego z nadzieją, że zostaniemy przez miasto zaproszeni do rozmowy i poproszeni o radę, co z tym fantem zrobić – przyznaje prezes Schlesiona.

Skoro jest projekt, to firmie należy się zapłata. – Miasto już powinno sporządzić protokół odbioru. W umowie są zapisane osobne transze za odbiór projektu, kosztorysu. Miasto nie zapłaciło jeszcze za projekt wykonawczy, bo za projekt budowlany – już tak. M.in. takich kwestii miało dotyczyć nasze wtorkowe spotkanie, które zostało odwołane – oznajmia mecenas Gruszczyński.

Prezes Schlesiona mówi, że jest gotowy na dialog. – Jeśli są problemy, to trzeba rozmawiać i szukać rozwiązań – podkreśla. – Kochane miasto Katowice, my wytłumaczymy wam, o co chodzi w tych wszystkich liczbach. Jeśli jednak ktoś jest nieprzygotowany, nawet nie sprawdza naszego kosztorysu, no to sorry. Gdy coś dostaję, to najpierw sprawdzam, a dopiero potem wrzucam dziennikarzom. Czy to jest profesjonalne?

390 MILIONÓW ZŁOTYCH wynosi mniej więcej projektancki kosztorys inwestycji pt. „nowy katowicki stadion”. Około 240 mln to środki na sam stadion, 2 boczne boiska i halę, a około 150 mln – na 4 boczne boiska oraz infrastrukturę drogowo-parkingową.

Komentarz „Sportu”

Gdy opadnie kurtyna…

Miasto mówi, że umowa zawiera zapis regulujący maksymalny koszt powstania kompleksu sportowego założony przez projektanta i jest to 184,5 mln. Projektant mówi, że takiego zapisu nie ma. Wcześniej przedstawia kosztorys na ponad 560 mln. Później, tłumacząc się jednym postawionym w złym miejscu (przy posadzkach!) przecinkiem, redukuje go – na razie werbalnie – o grubo ponad 100 milionów złotych. Miasto zaatakowało oświadczeniem, projektant zwołał dziennikarzy i skontrował. Nie wnikając w szczegóły oraz to, kto ma rację, i tak spokojnie można stwierdzić, że u progu trzeciej dekady XXI wieku chyba inaczej powinno wyglądać tworzenie czegokolwiek w stolicy wielkiej aglomeracji.

Trudno pojąć, dlaczego dwa tak poważne podmioty dyskutują ze sobą na łamach mediów, a nie u zbiegu ulic Dobrego Urobku i Bocheńskiego, gdzie ma powstać nowy stadion, którego brak to dla Katowic po prostu wstyd. I trudno dziwić się tym kibicom GieKSy, którzy traktują te wieści z „placu budowy” jako coś w rodzaju teatrzyku. To, co stanie się, gdy opadnie kurtyna, każdy może sobie dopowiedzieć.

Za epilog optymistycznie-realny uważam dziś doprowadzenie do końca głównej części tej inwestycji, czyli zbudowanie stadionu, hali i dwóch boisk treningowych, a wstrzymanie się z czterema boiskami, siecią dróg, tras rowerowych i czym tam jeszcze. Bez tej „dzielnicy”, jak mawiają niektórzy fani GieKSy, kosztorys powinien zmaleć o około 150 milionów złotych i wtedy spokojnie będzie można wdrożyć go w życie. A jeśli nie, to jakiś powód się znajdzie. Tego możemy być pewni.

Na zdjęciu: Tak ma wyglądać nowy stadion w Katowicach i obiekty do niego przylegające, ale dziś jeszcze nie wiadomo, kiedy ruszy ich budowa.