GKS Katowice ma czego żałować

Mariusz Wlazły, choć po kontuzji gra nieco ostrożniej, ale odgrywa wiodącą rolę i zdobywa ważne punkty.

Siatkarze GKS-u Katowice, choć skazywani przez wielu fachowców grę o utrzymanie się w PlusLidze, ciągle mają szansę na występy w play offie. Jednak w rewanżowym spotkaniu z Treflem w Gdańsku nie sprostali rywali i przegrali 1:3. Jednak wyprawa na północ kraju trwa nadal, bowiem katowicka ekipa wczoraj przeniosła się z Trójmiasta do Olsztyna. Już jutro dojdzie chyba do kluczowego meczu o „8” z Indykpolem AZS-em. Zwycięzca na pewno zwiększy szansę na premiowane miejsce.

Trefl to więcej niż solidna drużyna, mająca w swoich szeregach indywidualność, potrafiąca w trudnych momentach zdobywać punkty. Mariusz Wlazły, bo o nim mowa, mocno dał się we znaki GKS-owi. Może nie uderzał z taką potężną siłą, ale precyzyjnie, a ponadto sprytnie obijał blok, doprowadzając do irytacji katowiczan. Był liderem zespołu gospodarzy zasłużył na statuetkę MVP, który otrzymał po spotkaniu.

Siatkarze z Katowic grali więcej niż poprawnie, ale o ich porażce zadecydowały drobne detale. Przede wszystkim popełnili za 16 błędów w zagrywce, nie zaliczając żadnego punktu. Serwis nie funkcjonował tak jakbyśmy życzyli, a gospodarze też nie grzeszyli pomyłkami, ale zaliczyli 3. asy.

– Tak się złożyło, że zagrywką trafialiśmy w przyjmujących, a oni sobie z nią radzili i mogli konstruować akcję – mówił po meczu trener GKS-u, Grzegorz Słaby, który w tym momencie był już myślami przy potyczce. – Graliśmy dobrze, ale trafiliśmy na silniejszego rywala z mocnym liderem Wlazły, odgrywającym istotną rolę w drużynie.

Zaczęło się wielce obiecująco dla katowiczan, bo w I secie szybko zdobyli przewagę i skrzętnie ją utrzymywali. Podstawą była dobra gra w obronie, bo katowiczanie wiele piłek podbili i mogli konstruować kontrę. Skutecznie ze środka siatki punkty zdobywał Emanuel Kohut, a Jakub Jarosz wspierany przez kolegów również był skuteczny na skrzydle. Pewna wygrana dawała iskierkę nadziei na kolejne odsłony. A dwóch kolejnych katowiczanie mogą żałować, bo mieli realne szansę na wygrane.

W II partii najpierw był remis 21:21, a przy stanie 22:23 Kamil Kwasowski zepsuł zagrywkę. Z kolei w następnej przy stanie 22:22 udaną akcją zakończył Pablo Crer, a chwilę potem Bartosz Pietruczuk, wchodzący tylko do pola serwisowego, popisał się asem. Wprawdzie Miłosz Zniszczoł zmniejszył stratę, ale potem wszystko w swoje ręce wziął Wlazły. IV set był już wyraźnie pod kontrolą gospodarzy.

– Szkoda, bo była szansa na punkty czy punkt, ale nie mam pretensji do chłopaków, bo zrobili wszystko co w swojej mocy – dodał szkoleniowiec GKS-u. – Tym spotkaniem tylko potwierdzili, że ich forma poszła w górę. Teraz z nadziejami jedziemy do Olsztyna.

Zespół z Gdańska zrewanżował się za porażkę 2:3 w Katowicach i dość mocno usadowił się na 3 miejscu w tabeli. Pewnie chciałby je utrzymać przed play offem.


Trefl Gdańsk – GKS Katowice 3:1 (21:25, 25:22, 25:23, 25:21)

GDAŃSK: Kozub (1), Lipiński (10), Urbanowicz (10), Wlazły (22), Reichert (18), Crer (7), Olenderek (libero) oraz Sasak, Janusz, Pietruczuk (1), Zaleszczyk. Trener Michał WINIARSKI.

KATOWICE: Firlej (1), Buchowski (12), Zniszczoł (6), Jarosz (18), Kwasowski (11), Kohut (12), Watten (libero) oraz Nowosielski, Nowakowski. Trener Grzegorz SŁABY.

Sędziowali: Tomasz Janik (Warszawa) i Agnieszka Michlic (Bydgoszcz).

Przebieg meczu

I: 6:10, 11:15, 16:20, 21:25.

II: 8:10, 15:14, 20:19, 25:22.

III: 7:10, 12:15, 20:18, 25:23.

IV: 10:8, 15:12, 20:16, 25:21.

Bohater – Mariusz WLAZŁY.

Na zdjęciu: Mariusz Wlazły w kluczowych momentach brał odpowiedzialność na siebie.

Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus