GKS Katowice. Na kolanach w błocie

Rozmowa z Rafałem Górakiem, trenerem GKS-u Katowice.


1:2 z Górnikiem Polkowice, 0:2 z Widzewem, 1:3 z Odrą Opole… Co tu powiedzieć po trzech z rzędu domowych porażkach?
Rafał GÓRAK: – Towarzyszy mi burza myśli. Wiele z nich jest trudnych, wynikających z frustracji tym, co się wydarzyło. 3 mecze u siebie, 3 przegrane – to będzie nam ciążyło, a kwestia mentalna jest dla zespołu bardzo istotna. W walce o utrzymanie uczestniczą drużyny o trudniejszej sytuacji w tabeli, ale ich morale jest wyższe. Nasze upadło na kolana, do błota. Sztuką będzie w jakiś sposób o tym zapomnieć, bardzo ciężko trenując, pracując przygotowywać się do następnych spotkań. Walka o utrzymanie rozgorzała na całego i musimy zdać sobie z tego sprawę. W tej walce bardzo pomogliśmy rywalom, tracąc w tak banalny sposób bramki.

Historia trochę zatacza koło. Jesienią po porażce 2:4 w Opolu doszło do poważnych decyzji, zmiany sposobu gry, ustawienia. Minęła runda – a zagraliście z Odrą chyba najsłabszy mecz w sezonie. Znów można spodziewać się wstrząsu?
Rafał GÓRAK: – Nie chcę tego oceniać na gorąco i mówić jednoznacznie, co teraz, jakie elementy wprowadzimy. To nie takie proste. Trzeba rzetelnie do tego podejść, przeanalizować sytuację, wyciągnąć wnioski. Nie jest tak, że ta drużyna sobie nie radzi, nie potrafi w tej lidze funkcjonować. Wydaje mi się, że z każdym rywalem potrafimy nawiązać równorzędną walkę, często wygrać. Niestety, piłka ma również to do siebie, że sprawiedliwości jest bardzo mało.

Cóż z tego, że w niedzielę nasze posiadanie piłki było w okolicach 65-70 procent, skoro solą są bramki, wykorzystywane sytuacje, a my przecież mieliśmy swoje nawet przy stanie 0:0. Wynik jednak obnaża, torpeduje, ale nie mówmy, że to było najsłabsze spotkanie w tym sezonie. Liczmy się z faktami, o nich rozmawiajmy. Z drużyną będziemy realizować plan naprawczy względem tego, co stało się przed naszą bramką. Spójrzmy na tracone gole w tych trzech meczach – dochodziło do sytuacji kuriozalnych, a takie wykluczać ciężko. Niekiedy nie ma na to sposobu.

Z Polkowicami był kiks Zbigniewa Wojciechowskiego. Z Widzewem – dwa indywidualne błędy Huberta Sadowskiego. Z Odrą – dwa gole stracone wskutek tego, że zawodnicy zderzali się ze sobą zamiast wybić piłkę po stałych fragmentach gry. Da się to racjonalnie wytłumaczyć?
Rafał GÓRAK: – Musimy o tym rozmawiać w szatni. To indywidualne sprawy, bardzo trudne, niekiedy wynikające z poddenerwowania zawodników. Ta liga weryfikuje bardzo mocno, ma po prostu bardzo wysoki poziom. Wydarzyły się takie historie, wskutek których nie mamy po 3 meczach ani jednego punktu. To sprawiedliwe. Bo jeśli popełniasz takie błędy, rywal je wykorzystuje – to c’est la vie!

Wiosną GieKSa odniosła 1 zwycięstwo, gra jest mało widowiskowa, a do tego dochodzi perspektywa, że latem skład będzie słabszy – na pewno o Filipa Szymczaka wracającego do Lecha Poznań, być może o Patryka Szwedzika. Co świadczy dziś o tym, żę idziecie w dobrą stronę?
Rafał GÓRAK: – W tym momencie o pozytywy będzie ciężko, bo liczy się dzień dzisiejszy. Jeśli wycięlibyśmy trzy ostatnie mecze, to uznamy, że wszystko szło w dobrym kierunku i można na to było patrzeć pozytywnie. Niestety, piłka jest dynamiczna, kolejka goni kolejkę, mecz goni mecz. Trzeba umieć ustabilizować formę, dyspozycję. Nie będziemy mieli w przyszłym sezonie Filipa Szymczaka? OK, zgodzę się.

Wszyscy musimy pracować, by się w klubie utrzymać, robić dalszy progres. Nie jest tak, że nic nie zostało wypracowane; że jest czarna dziura i wszystko trzeba będzie zaczynać od nowa. Znaleźliśmy się w takim momencie i – jak to w sporcie – trzeba sobie z tym poradzić, wstać z kolan, powiedzieć „stało się, to piłka, rywalizacja sportowa”. Ten sezon miał nas zweryfikować. Dążymy do realizacji celu nr 1 (utrzymanie – dop. red.), to trudna robota. O indywidualnych błędach już mówiliśmy. Musimy pracować, istotna będzie kwestia mentalna. Nią zawodnicy mogą dużo uratować, by wyeliminować takie rzeczy.

W niedzielę Szymczak i Adrian Błąd zaczęli mecz na ławce. To próba terapii szokowej?
Rafał GÓRAK: – W jedenastce nie wybiegł nikt taki, o którym można by powiedzieć, że trener wyciągnął kogoś z kapelusza i pytać, skąd ten chłopak. Mecze co 3 dni, dość duża intensywność skłoniła mnie do refleksji, że zacząć może Marko Roginić, a „Błądzik” zostanie na ławce, by wejść i pomóc nam w drugiej połowie. On trochę odczuwał trudy spotkania z Widzewem. Nie były to żadne wielkie rotacje w składzie, nie wymieniliśmy 8 czy 10 ludzi. Najnormalniej w świecie korzystamy z naszej kadry.

Wasza przewaga nad strefą spadkową w pewnym momencie wydawała się bezpieczna, ale stopniała do 5 punktów. Tyle dzieli was od Stomilu, z którym tuż po świętach zmierzycie się na wyjeździe. To rozczarowanie, że doprowadziliście do takiej sytuacji?
Rafał GÓRAK: – Jako trener chyba nie mam prawa być rozczarowany. Nie jestem żadną primadonną, która będzie dąsać się, mówić, że jeden czy drugi popełniają błędy i pytać, co to za materiał. To nie jestem ja. Rozczarowany to byłem w szkole, gdy się nauczyłem, a dostałem z klasówki jedynkę. Ja po prostu jestem zły, czuję maksymalne wkurzenie. Siedzi we mnie ogromna chęć udowodnienia tego, że my tacy słabi nie jesteśmy! Znam swój zespół. Wkurza mnie, że w tych trzech meczach tak daliśmy ciała, skoro dla sportu w Katowicach to akurat jest tak fajny czas.

Grając przy pustych trybunach odbywaliście w niedzielę część kary za zadymę z Widzewem. Może dobrze, że takiej porażki, jak z Odrą, nie widzieli z wysokości trybun kibice?
Rafał GÓRAK: – Pandemia nam pokazała, że czasem bez publiczności grać trzeba. Kibice mieliby prawo być wkurzeni. Nie po to przychodzisz na mecz, by klaskać przy stanie 0:3. Trochę złości by było, ale jestem pewien, że pomogliby nam też w trudnym momencie.

Dbacie o amplitudę nastrojów u kibiców, którzy w piątek świętowali hokejowe mistrzostwo Polski.
Rafał GÓRAK: – Dlatego powiedziałem, ze to fajny czas dla sportu w Katowicach. Hokeiści zrobili coś wspaniałego, gratulujemy im, trzymaliśmy na trybunach kciuki. Rozwalili ten finał tak, jak należy, w męski sposób. Mamy od kogo brać przykład. Mam nadzieję, że moi zawodnicy również powiedzą sobie w szatni trochę dosadnych słów. Wiem, że mam tam wielu fajnych, wartościowych chłopaków. Pociągniemy to, staniemy na nogi.

Czy kontuzjowani zawodnicy zdążą wrócić na bardzo ważny mecz w Olsztynie?
Rafał GÓRAK: – Po to jest szeroka kadra, byśmy mogli ich zastąpić. Mam nadzieję, że wróci Grzesiek Rogala. To problem mięśniowy, po tygodniowym okresie leczenia trzeba go zdiagnozować, ale trochę czasu jeszcze jest. Oskar Repka w ostatnich dniach borykał się znowu z dolegliwością pleców, jak w okresie przygotowawczym. Musieliśmy mu dać odpocząć. Zobaczymy, w jakim będzie stanie w tym tygodniu.

Skoro zagracie ze Stomilem we wtorek, a sytuacja w tabeli skomplikowała się, to trudno myśleć o świętach?
Rafał GÓRAK: – PZPN ustawił terminarz w taki sposób, że w tym roku trzeba o nich zapomnieć.



Na zdjęciu: Trener Rafał Górak zdaje sobie sprawę, że na finiszu sezonu GKS czeka trudna walka o utrzymanie w I lidze.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus