GKS Katowice. Na wyciągnięcie ręki

Wygrywając w Niepołomicach, GieKSa w praktyce zapewni sobie utrzymanie, ale zmierzy się z rywalem, który – tak jak ona – w ostatnich dniach nabrał wiatru w żagle.


Aż strach pomyśleć, w jakim położeniu byłaby dziś GieKSa, gdyby nie zareagowała tak dobrze na „domowy tryptyk”, czyli 3 z rzędu porażki przy Bukowej. Potem rozegrała jednak 3 udane mecze, prezentując ładny dla oka futbol udokumentowany 7-punktową zdobyczą, która daje pewien komfort, ale nie całkowity spokój. Od strefy spadkowej dzieli ją 6 „oczek” i aż 4 inne zespoły, które jeszcze grać będą między sobą, lecz skoro obudził się niezatapialny Stomil, to walka o utrzymanie może toczyć się do ostatniej kolejki. By się z niej wypisać wcześniej, katowiczanie powinni po prostu zapunktować w niedzielę i za tydzień w derbach z imiennikiem z Jastrzębia.

Nie taka oczywistość

2:2 w Rzeszowie, 2:1 w Bielsku-Białej, 1:1 w Nowym Sączu, 1:0 w Sosnowcu, 2:2 w Gdyni, 1:0 w Olsztynie, 1:1 w Tychach – GKS z siedmiu ostatnich wyjazdów zawsze wracał z jakąś zdobyczą i dziś stanie przed szansą wyrównania XXI-wiecznego rekordu drużyny „Bobo” Kaczmarka sprzed 21 lat, która w ekstraklasie zanotowała w roli gości 8 meczów bez porażki, 4-krotnie wygrywając i 4-krotnie remisując. Ostatnim zespołem, który na własnym stadionie znalazł sposób na podopiecznych Rafała Góraka był w listopadzie ŁKS (1:0 po bezsensownym karnym…). Od tamtej pory drużyna, która na wyjazdach uchodziła raczej za dostarczyciela punktów nierzadko tracąc przy tym worek bramek, tanio skóry nie sprzedaje, co pomogło zbliżyć się do celu w sezonie mającym specyficzną ostatnią prostą.
Mimo hokejowego mistrzostwa, część kibiców GieKSy jest wściekła na to, jak funkcjonuje klub pod wodzą Marka Szczerbowskiego. Kilka dni temu ustawiła przed drzwiami wejściowymi dla prezesa taczkę, pod adresem spółki wysuwane są kolejne zastrzeżenia, ale takie można mieć przecież do fanatyków za zadymę z Widzewem. Skutkuje tym, że przez pół roku nie zobaczą w zorganizowanej grupie wyjazdowego meczu, PZPN zamknął Bukową na 2 spotkania, a na kolejne 2 – czyli do końca rundy wiosennej – uczynił to wojewoda Jarosław Wieczorek. Fakt, że w takim anturażu drużyna wskoczyła przed kilkunastoma dniami na dobre tory i jest o włos od zapewnienia sobie utrzymania, naprawdę nie musi być traktowany za oczywistość czy obowiązek.

Pojedynek długodystansowców

Pokonując 3:0 Skrę GKS odniósł 14. pod wodzą Rafała Góraka I-ligowe zwycięstwo wyższe niż 1 bramką, a dopiero pierwsze w tym sezonie. W niedzielę Górak stoczy pojedynek z udziałem dwóch najdłużej pracujących ze swoimi zespołami szkoleniowców w I lidze. Tomasz Tułacz staż w Niepołomicach ma oczywiście nieporównywalny, trwający od 2015 roku, ale i blisko 3-letnia kadencja Góraka to w tej chwili top szczebla centralnego. Dłużej zatrudnieni w jednym miejscu są tylko Waldemar Fornalik, Kosta Runjaić, Marek Papszun, no i Tułacz; równie długo – Ivan Djurdjević.

Krótsza regeneracja

Katowiczanie zmierzą się w niedzielny wieczór z drużyną, która złapała wiatr w żagle, nie pozwalając się złapać Stomilowi i na dobre rozszerzając front bitwy o byt także o zespoły z Sosnowca i Częstochowy. Puszcza ma na koncie 2 z rzędu zwycięstwa – z Górnikiem Polkowice (3:0) i Odrą Opole (2:1). W czwartek zaprezentowała dużo lepszy futbol od kandydata do strefy barażowej.

– Wygrał zespół, który chyba bardziej chciał. Cechowało nas ogromne zaangażowanie, chęć prowadzenia akcji, bycia przy piłce. Już w niedzielę kolejne bardzo ważne spotkanie. Trzeba zrobić wszystko, by jak najszybciej się zregenerować, bo GKS grał dzień wcześniej. Myślę, że sztab fizjoterapeutów stanie na wysokości zadania, a chłopaki zagrają tak, jak po przerwie w Opolu – stwierdził trener Puszczy, która z 6 ostatnich domowych meczów wygrała 4, a uległa jedynie rewelacyjnej wiosną Arce.


Na zdjęciu: GKS zrobił przez 1,5 tygodnia sporo, by utrzymać się bez zbędnej nerwówki. Czy w niedzielę postawi kropkę nad „i”?
Fot. Tomasz Kudala/PressFocus