GKS Katowice. Nie ma sensu się użalać

Wideo z zapisem tej bramki już staje się małym hitem internetu. Grzegorz Rogala-Adrian Błąd-Grzegorz Rogala – Maciej Stefanowicz-Adrian Błąd… Piłka krążyła między nimi jak po sznurku, aż wreszcie kapitan posłał ją do siatki rywali. Tak efektownie i skutecznie rozegranego rzutu rożnego, jak uczyniła to GieKSa w sobotnim meczu z Błękitnymi Stargard (2:2), nie powstydziłyby się topowe drużyny świata.

– Wyszło rzeczywiście tak, jak należy. Dało nam to dużą satysfakcję. Zawsze cieszy, gdy coś zaplanowanego się udaje. Staramy się w tygodniu poświęcić jakiś czas, by zaskoczyć przeciwnika – uśmiecha się Rafał Górak, trener katowiczan.

Można się zagotować

Ten korner pozostanie chyba przy Bukowej najmilszym wspomnieniem z inauguracji II-ligowej wiosny. Nie ma co ukrywać, że remis przerywający serię (7) domowych zwycięstw, przyjęto z poczuciem lekkiego zawodu i rozczarowania.

– Nie będę użalał się nad tym remisem. Bardzo ten wynik szanuję. Byłbym ostrożny w kwestii faworyzowania GKS-u. Ta młoda szatnia, w której nie ma ani jednego 30-latka, niekiedy może najnormalniej w świecie się zagotować; ktoś może uwierzyć, że już jest dobrze, a przecież masa ciężkiej pracy przed nami. Co ona nam da, zobaczymy w maju – mówi Górak.

Mecz z Błękitnymi kibice zapamiętają ze świetnie wykonanego rzutu rożnego, ale też „pudła” Łukasza Wrońskiego. Boczny pomocnik miał przed sobą pustą bramkę, bo wcześniej Błąd ograł stargardzkiego golkipera, ale spudłował z okolicy 30 metra.

– Powinien to trafić, sytuacja wydawała się czysta. Na boisku chce się robić wszystko tak, jak trzeba, ale nieraz się nie trafi. Do bramki było dość daleko, Łukasz nie uderzył stopą w piłkę tak, jak należy. Szkoda, bo to była pierwsza połowa, sytuacja na 3:2. Sposób prowadzenia gry by się zmienił. Ale nie będę tego długo rozpamiętywał – szkoleniowiec GieKSy „rozgrzesza” Wrońskiego, który jeszcze przed przerwą zmienił kontuzjowanego Szymona Kiebzaka.

Taki mamy materiał…

Górak denerwował się na „Kiebziego” za nieodpowiedzialne zachowanie, przystąpienie do meczu mimo urazu. Z lekkim przekąsem odniósł się też do zejścia Zbigniewa Wojciechowskiego. 19-latek zastępował na prawej obronie pauzującego za kartki Kacpra Michalskiego, dotrwał do 69 minuty.

– Dał z siebie maksa. To kruchy kawałek zawodnika. W wieku 20 lat po 60 minutach łapią skurcze… Wiemy, jakie Wojciechowski ma problemy ze stawami skokowymi. Z mojego punktu widzenia może to irytować, ale taki mamy dzisiaj materiał… Zgłosił, że łapały go skurcze, dlatego absolutnie nie chcieliśmy ryzykować jakiegoś urazu – tłumaczy Rafał Górak.
Co do urazów, w ataku zabrakło Dawida Rogalskiego. Najlepszy strzelec zespołu teraz ma wznowić treningi.

– Mam nadzieję, że tak się stanie, ale nie jest to jeszcze pewne. Cały czas zbiera mu się płyn w Achillesie – informuje trener GKS-u.

Pavlas jeszcze czeka

Nawet wśród rezerwowych zabrakło jeszcze w sobotę Daniana Pavlasa. Skrzydłowy o statusie młodzieżowca trafił do Katowic w ubiegłym tygodniu z Rakowa Częstochowa. Jesienią występował na wypożyczeniu w innym II-ligowcu – częstochowskiej Skrze.

– To byłoby nie fair w stosunku do któregoś zawodnika, który nie zmieściłby się w 20-stce, a tak nie można robić

– Górak odpowiada na nasze pytanie o absencję Pavlasa w kadrze meczowej na Błękitnych.

– Szkoda, że Danian znalazł się u nas tak późno, a nie na przykład 10 dni wcześniej, ale ten tydzień z pewnością otworzy mu szansę wyjazdu do Elbląga.

To właśnie z tamtejszą Olimpią powalczy w najbliższej kolejce GKS, który w miniony weekend stracił… czas, ale nie punkty. Zwycięstw nie odniosły też drużyny, które zimowały nad katowiczanami: Widzew zremisował (2:2) – nomen omen z Olimpią – zaś Górnik Łęczna został rozbity (0:5) w Toruniu.

– Czeka nas kolejny trudny mecz – nie kryje trener GKS-u.

Na zdjęciu: Łukasz Wroński mógł zapewnić katowiczanom prowadzenie 3:2, ale trener Rafał Górak za „pudło” z 30 metrów dał mu „rozgrzeszenie”.