GKS Katowice. Noworoczna niespodzianka

 

Siatkarze GKS-u Katowice po wygranej z Aluronem Virtu CMC Zawiercie 3:1 na parkiecie „Spodka” cieszyli, że czeka ich dłuższa przerwa i będą mogli nie tylko na chwilę zapomnieć o zajęciach i meczach, ale przede wyleczyć drobne urazy.

Wydawało się, że wyjazdowe spotkanie z początku stycznia w Suwałkach zostanie przełożone. A tymczasem spotkała ich niespodzianka, bo tuż po świętach trzeba było przystąpić do treningu i sposobić się do dalekiej wyprawy na Podlasie.

Spore zamieszanie!

– W naszym zespole nie grają reprezentanci, uczestniczący w turniejach eliminacji olimpijskiej więc nie nie mieliśmy żadnych formalnych podstaw, by występować o przełożenie meczu – wyjaśnia II trener GKS-u, Grzegorz Słaby. – Natomiast nasi rywale w swoich szeregach mają przyjmującego Belga Kevina Klinkenberga, który wyjechał na zgrupowanie i teraz przystępuje wraz ze swoim zespołem do gry o olimpijskie paszporty. Liczyliśmy się z przełożeniem meczu.

A tymczasem Wojciech Winnik, były atakujący, zaś teraz prezes Ślepska Malowa, chyba „przespał” tę sprawę i nie wystąpił do władz Polskiej Ligi Siatkówki o przełożenie tego spotkania. Ba, z naszych informacji wynika, że trener gospodarzy Andrzej Kowal dowiedział się od swojego vis-a-vis Dariusza Daszkiewicza, że potyczka odbędzie się w wyznaczonym terminie. W klubie beniaminka PlusLigi musi panować nie rozgardiasz…

Kadrowe zawirowania

W tej sytuacji plan przygotowań musiał być zmieniony, bo GKS chcąc nie chcąc zaczął sposobić się do potyczki w Suwałkach. Trener Daszkiewicz po świątecznej przerwie powrócił do swojego planu przygotowań jaki obowiązuje w tygodniu poprzedzający mecz.

Przez kilka tygodni Jakub Jarosz narzekał na bóle w kolanie, ale po meczu z Zawierciem przyjął zastrzyki i wszystko wróciło do normy. Teraz narzeka na ból w plecach i jego występ w Suwałkach stanął pod znakiem zapytania. Ma jednak zmiennika Witkora Musiała, który ostatni na krótkich zmianach dał się poznać z dobrej strony.

Z kolei środkowy Miłosz Zniszczoł podczas treningu skręcił staw skokowy i – rzecz jasna – nie ma mowy o grze. Jego zmiennikiem będzie doświadczony Emanuel Kohut w poprzednim sezonie, z reguły, wychodził w podstawowym składzie. Słowak w tym sezonie zapuścił korzenie w kwadracie dla rezerwowych i pewnie teraz zaciera ręce z radości, że będzie grał przez cały mecz.

Jedyny problem, że GKS dysponuje tylko dwoma środkowymi, bo Kamil Drzazga, 19-latek na tej pozycji, ma pęknięte śródstopie i ten uraz wymaga dłuższego leczenia. Wszystkich ucieszył powrót do treningu 21-letniego przyjmującego Jakuba Szymańskiego, który zaleczył już kontuzjowany bark, ale musi jeszcze trochę potrenować, by dojść do optymalnej formy.

Utrzymać przyjęcie

GKS Katowice ma miłe wspomnienia z dwumeczu ze Ślepskiem, do którego doszło jeszcze w I lidze. GKS wygrał na wyjeździe 3:1, a u siebie 3:0 i z ówczesnej drużyny pozostał trener Słaby oraz rozgrywający Maciej Fijałek.

W Ślepsku ten łomot pamiętają m.in. prezes Winnik (wówczas atakujący), rozgrywający Kacper Gonciarz, przyjmujący Kamil Skrzypkowski i środkowy Łukasz Rudzewicz. Teraz beniaminek PlusLigi to zupełnie inna drużyna, mająca w swoich szeregach wartościowych obcokrajowców: amerykańskiego rozgrywającego Joshuę Tuanigę, przyjmującego z francuskim paszportem Nicolasa Szerszenia oraz Norwega, środkowego Andreasa Takvama. O Klinkenbergu wspomnieliśmy przy innej okazji. Za gospodarzami przemawia również nowa hala zupełnie nieznana pozostałym zespołom ligowym.

– To wymagający zespół na własnym parkiecie i zagrywka będzie ich największym atutem – dodaje trener Słaby. – Utrzymać przyjęcie, zwłaszcza Szerszenia, to będzie główne zadanie naszych chłopaków. Jeżeli tego dokonamy wówczas zapowiada się ciekawe widowisko, a my mamy swoją szansę. Nie co się czarować, bo to spotkanie jest zaliczane do arcyważnych. Wygrana winduje nas na 7 miejsce, a przegrana (odpukuję!) oznacza spadek na 11.

W ekipie GKS-u żartowano, że w noworocznym podarunku otrzymali daleką podróż na północ kraju i wyruszyli w nią wczoraj o 7.00 rano, zaś wieczorem mieli zajęcia w nowej hali. Oby powrót był tylko w szampańskim nastroju.

 

Na zdjęciu: Emanuel Kohut po dłuższej nieobecności teraz będzie miał okazję zdecydowanie dłużej przebywać na parkiecie.