GKS Katowice. Od pierwszego wejrzenia

Głosy fachowców mało mnie interesują, bo wszystko weryfikuje boisko – podkreśla libero GKS-u Katowice.


Najwyraźniej powietrze na Śląsk mi służy i cieszę się, że wróciłem po dwóch latach przerwy do drużyny z charakterem. „GieKSa” to ekipa walcząca z każdym rywalem i to jej znak firmowy – uśmiecha się libero drużyny, Bartosz Mariański, który, z drobnymi przerwami, wkroczył jakże udanie w 9. ekstraligowy sezon.

Najpierw Kormoran

Bartosz jako młody chłopak zaczął od pływania, gdzie trenował w klubie Kormoran i dopiero w VI klasie zdecydował się zmienić dyscyplinę. Przeniósł do siatkarskiego AZS-u Olsztyn i z nim przeszedł długo drogę. Występował w zespołach we wszystkich kategoriach młodzieżowych, a potem w Młodej Lidze. Te rozgrywki były pomyślane dla siatkarskich adeptów dopiero co wkraczających w dorosłe sportowe życie.

– Siatkówka to była miłość od pierwszego wejrzenia i już po kilku treningach wiedziałem, że przy tej dyscyplinie pozostanę. Lata mijają, a ja ciągle śmigam po parkietach i ciągle mi mało – śmieje się nasz bohater. Jednak w Olsztynie mało dostawałem szans gry w pierwszym zespole i musiałem się na coś zdecydować. Albo biorę się za studia i rzucam sport albo też idę w profesjonalizm i wyjeżdżam z rodzinnego miasta w poszukiwaniu miejsca, którym będę realizował swoje marzenia sportowe. I tak też trafiłem do I-ligowego Kęczanina Kęty oraz trenerów Marka Błasiaka oraz Macieja Gruszki. Mile wspominam ten pobyt i jestem ogromny wdzięczny, że obdarzyli mnie zaufaniem i, mam nadzieję, że ich nie zawiodłem.

Zadomowiony na dobre

Z Kęt przenosi się do Czarnych Katowice, które po sezonie w I lidze zmieniają szyld i trafiają do GKS-u. W kolejnym Mariański oraz jego koledzy pod kuratelą trenera Grzegorza Słabego awansują do PlusLigi. W debiutanckim sezonie GKS prowadził trenerski duet: Piotr Gruszka – Słaby.

– Mieliśmy fajną drużynę i swoim serduchem potrafiliśmy wiele zwojować – wspomina libero GKS-u. – W tym elitarnym towarzystwie, wśród siatkarskich tuzów nie mieliśmy żadnych kompleksów i walczyliśmy na ile nam umiejętności starczało. Walecznością mogliśmy zdziałać wiele. I zespół i ja na dobre zadomowiliśmy się w tym towarzystwie i tylko GKS ma pecha do play offów.

W pierwszych 2. sezonach siatkarze GKS-u zajmują 10. i 11. miejsce. W kolejnym 2018/19 zajmują 8. lokatę, ale w play offie w myśl ówczesnego regulaminu grało tylko 6 zespołów. Mariański wraz z trenerem Gruszką oraz kilkoma kolegami przenosi się do Rzeszowa. Natomiast GKS na finiszu sezonu zasadniczego (2019/2020) zajmował 6.miejsce, ale rozgrywki ze względu na pandemię zostały przerwane. W poprzednim po emocjonującym finiszu znów GKS znalazł się poza czołową „8” i ostatecznie był 9.

Bez zastanawiania

– Gdy otrzymałem propozycję z Asseco Resovii to trudno było z niej nie skorzystać, bo przecież to uznana marka – wraca wspomnieniami Mariański. – Jednak pierwszy sezon w Rzeszowie był totalną klapą, bo zajęliśmy 13. miejsce, w kolejnym było lepiej, bo 5., ale też nikogo to satysfakcjonowało. Dla mnie pobyt w Rzeszowie pod względem sportowym nie był udany i nie chcę już do tego wracać. Gdy otrzymałem ponowną ofertę z Katowic to nawet przez moment się nie zastanawiałem. Szybko doszliśmy do porozumienia z działaczami i wiedziałem, że wracam do właściwego miejsca.

W zespole kadrowo wiele się zmieniło, bo przecież zostało kilku zawodników, ale byłem przekonany, że znów znalazłem się w drużynie z charakterem, walczącej z każdym rywalem. I teraz już wiem, że jesteśmy pozytywnie zakręceni i może wiele zdziałać.

Żadnych deklaracji

Działacze i trenerzy, na miarę możliwości finansowych klubu, mają wizję składu, którą pragną skompletować. Biorą pod uwagę nie umiejętności sportowe, ale jak poszczególni zawodnicy potrafią funkcjonować w grupie w szatni i poza nią.

– Trener Słaby mnie dobrze zna i wie czego może oczekiwać po mojej grze – podkreśla Mariański. – Nie ma w drużynie gwiazd, ale o naszej sile decyduje monolit, zaś sami pracujecie na status gwiazdy – to przy każdej okazji powtarza nam trener i tego się trzymajmy.

GKS zaczął ten sezon z mocnym przytupem, bo od zwycięstw z Treflem Gdańsk po tie-breaku oraz Asseco Resovią 3:0, choć eksperci zespołowi przypisali rolę ligowego marudera.

– Po tych zwycięstwach proponuję nie fruwać w powietrzu, lecz twardo stąpać po ziemi – mocno akcentuje libero GKS-u. – Nie świętujemy hucznie wygranych, lecz staramy się odpocząć i jak najlepiej przygotować się do kolejnego spotkania. Wcale nie ukrywam, że wygrana z tak silną Resovią przyniosła mi sporo satysfakcję. Z Treflem prowadziliśmy 2:0 i nie potrafiliśmy do końca utrzymać poziomu gry, ale się w końcu przełamaliśmy.



Natomiast z Resovią był trudny moment w III secie, ale wyszliśmy z opresji. To zaledwie dwa mecze, a do końca sezonu jeszcze daleko. Mnie głosy fachowców mało interesują, bo wszystko weryfikuje boisko. Wychodzimy na mecz z mocnym postanowieniem walki o jak najlepszy wynik. Nie składam żadnych deklaracji, choć mamy plany i swoje marzenia sportowe. Na razie czeka nas wyjazd do Zawiercia, a w tym zespole kolejne gwiazdy światowego formatu Uros Kovacević czy Facundo Conte. Zapowiada ciekawe widowisko z udziałem spontanicznie reagującymi kibicami. Lubię taką atmosferę i sam jestem ciekaw jak na nią zareagujemy.

GKS Katowice to to zespół o wojowników, zaś lider i kapitan, Jakub Jarosz, dodaje jej jakości.


Na zdjęciu: Bartosz Mariański (z lewej), jak sam deklaruje, lubi śląskim klimat i dobrze się w nim czuje.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus