Katowiczanie grali jak z nut i pokonali faworyzowaną Stocznię!

Katowiczanie przegrali cztery spotkania z rzędu i męskie rozmowy w ostatnich dniach przyniosły skutejk. Tak dobrze grających katowiczan na własnym parkiecie jeszcze w tym sezonie nie widzieliśmy. Grali jak z nut i to chyba dobry prognostyk przed kolejnymi spotkaniami.

I set był niezwykle emocjonujący, choć gospodarze przystąpili do niego wielce skoncentrowani oraz zmotywowani. Dla nich sytuacja w tabeli nie jest zbyt komfortowa i każdy punkt jest wagę „złota”. Wszystko przebiegało po ich myśli, bowiem prowadzili już 16:11, ale podopieczni trenera Piotra Gruszki są znani z tego, że potrafią sobie komplikować sytuację. Najpierw stracili 4 „oczka” z rzędu, a chwilę potem goście doprowadzili do remisu 18:18. Na parkiecie było wiele nerwowych zachowań jedni i drudzy nie ustrzegli się błędów własnych . Przy stanie 22:22 najpierw Nicolas Hoag zaserwował w siatkę, a chwilę potem popełnili błąd podwójnego odbicia. Pierwszą piłkę goście zdołali obronić, ale przy drugiej skuteczną akcją popisał się Karol Butryn, niewątpliwie wiodąca postać w tej odsłonie.

Druga partia była niemal bliźniaczo podobna, ale z jednym tylko zastrzeżeniem. Tym razem kilka punktów przewagi posiadali goście i gospodarzom przyszło odrabiać straty. W końcu katowiczanie wyszli na prowadzenie i znów rozgorzał bój o każdy punkt. Po jednej i drugiej stronie siatki znów było niezwykle nerwowo i zagrywka w siatkę była na porządku dziennym. Prz stanie 26:26 Hoag źle zaserwował, a za chwilę skutecznym atakiem popisał Rafał Sobański. Wydawało się, że ta wygrana powinna zmobilizować gospodarzy, by osiągnąć wygrać w trzech setach.

Nic z tego, bo podopieczni trenera Gruszki zaczęli w kiepskim stylu i w tym maraźmie grzęźli do samego końca. Gruntowne zmiany w składzie nie przyniosły żadnych efektów. W końcowych fragmentach tej partii Bartosz Krzysiek próbował poderwać kolegów, ale goście byli niezwykle czujni i panowali nad sytuacją. Zrobiło jeszcze ciekawiej, bo przyjezdni uwierzyli, że nie wszystko stracone.

A tymczasem znów rolę się odwróciły, ale tym razem gospodarze zwiększyli siłę swojego serwisu i wręcz rozbili przyjezdnych. Matej Kazijski ani Hoag momentami sprawiali wrażenie zupełnie nieobecnych na parkiecie. Przegrana do 12 takiemu zespołowi jak Stocznia nie wystawia najlepszego świadectwa.

– Zagrywka była naszym atutem i ona sprawiła, że zdecydowanie lepiej prezentowaliśmy się kontrze – podsumował mecz atakujący GKS-u, Karol Butryn.

– Gospodarze zagrali świetne spotkanie i tylko wypada im pogratulować postawy – dodał kapitan Stoczni, Łukasz Żygadło.

GKS Katowice – Stocznia Szczecin 3:1 (25:23, 27:25, 17:25, 25:12)

KATOWICE: Komenda, Rousseaux (17), Krulicki (5), Butryn (20), Sobański (15), Kohut (8), Mariański (libero) oraz Woch, Krzysiek (2), Quiroga, Depowski (1), Fijałek. Trener Piotr GRUSZKA.

SZCZECIN: Żygadło (1), Kazijski (10), Van de Voorde (7), Kurek (19), Hoag (21), Gałązka (4), Mihułka (libero) oraz Rossard (libero), Kuth, Penczew, Maziarz. Trener Michał GOGOL.

Sędziowali: Marcin Herbik (Warszawa) i Mariusz Gadzina (Strzyżów). Widzów 1000.

Przebieg meczu

I: 10:6, 15:10, 19:20, 25:23.

II: 6:10, 14:15, 20:19, 27:25.

III: 7:10, 11:15, 12:20, 17:25.

IV: 10:7, 15:8, 20:12, 25:12.

Bohater – Karol BUTRYN.