GKS Katowice. Optymiści w przewadze

Trzy tygodnie przerwy i zaledwie dwa rozegrane mecze ligowe – oto bilans siatkarzy „GieKSy”.


Jak na debiutanta w PlusLidze to przyszło mi zmierzyć z rzeczywistością jakiej jeszcze nie mieliśmy – mówi na powitanie trener GKS-u Katowice, Grzegorz Słaby. Niemniej mimo skomplikowanej sytuacji nadal jestem zdania, że rozgrywki powinny być kontynuowane i gdy fala zachorowań w siatkarskim środowisku opadnie wówczas możemy grać nawet co kilka dni, ale pod warunkiem, że będziemy mieli możliwość przygotować zawodników do wysiłku i nie robić tego z marszu. Te słowa są znamienne i świadczą o determinacji środowiska sportowego.

Dwie kwarantanny

Ligowy terminarz PlusLigi został szybko zburzony i teraz trzeba śledzić doniesienia niemal z godziny na godzinę czy przypadkiem zaplanowany mecz nie został odwołany. Mimo zamieszania wszyscy skupieni wokół rozgrywek są, mimo wszystko, optymistami i wierzą w dokończenie rozgrywek.

Zespół GKS-u już po raz drugi znalazł się w izolacji, bowiem 6 zawodników miało pozytywny test, ale pozostali też muszą pozostać w domu. Sztab szkoleniowy miał wyniki negatywne, ale – wedle przepisów sanitarnych – nie może prowadzić zajęcia z pozostałymi siatkarzami.

– Mam takie same problemy jak inni trenerzy, ale nic z tym fantem nie poradzimy – dodaje Słaby. – Nikomu nie życzę żadnej choroby, ale najlepiej byłoby ją przejść całą drużyną i sytuacja byłaby klarowna. A tak dwóch, trzech zachorowało reszta w izolacji. Potem powrót do treningu, znów kolejne zakażenia i powrót do domów. Gdy doliczę obecne wolne wówczas w sumie będzie 3. tygodnie bez normalnych zajęć. Wszyscy po powrocie musimy mieć trochę czasu oraz kilku treningów, by przygotować zawodników do wysiłku. Nikt nie może sobie pozwolić na mecz z „marszu”, a myśmy już takowy zaliczyli.

Teraz na pewno mecze z Jastrzębskim Węglem oraz Treflem Gdańsk zostały odwołane, a kto wie co będzie z kolejnym w Olsztynie.

Kadrowe perturbacje

Jan Firlej, rozgrywający nr 1, podczas meczu z Asseco Resovią źle się poczuł i zastąpił go Jakub Nowosielski. Ten pierwszy przechodził serię badań i nie trenował, zaś drugi po meczu w Zawierciu musiał udać się na kwarantannę. Zespół był pozbawiony dwóch rozgrywających i w tej sytuacji zajęcia – rzecz jasna – nie miały odpowiedniej jakości. Działacze GKS-u przekonywały władze PLS oraz stołecznej Vervy, by ten mecz przenieść, ale „siły wyższe” (czytaj: PLS i Verva) zadecydowały, by jednak go rozegrać. W efekcie po kilku dniach pojawiło się kolejne ognisko zakażenia.

– Nowosielski powrócił do składu i mecz w stolicy był naszą pierwszą grą „szóstkową” po długiej przerwie – wyjawia trener Słaby. – Wprawdzie przegraliśmy 1:3, ale i tak całkiem przyzwoicie się zaprezentowaliśmy się jak na okoliczności jakie nam towarzyszyły. Potem powrót do Katowic i jeden trening w Sosnowcu z już dwoma rozgrywającymi oraz mecz z MKS-em Będzin.


Czytaj jeszcze: Jastrzębianie zostają w domu

Presja jaka nam towarzyszyła była ogromna, ale ostatecznie wygraliśmy 3:0. A teraz znów przerwa. Gdy wszystko potoczyłoby się zgodnie z obowiązującymi procedurami wówczas po jednym treningu trzeba będzie szykować do dalekiej podróży do Olsztyna. W takiej sytuacji jakie się znaleźliśmy i nasi przeciwnicy również władze PLS powinny pozwolić drużynom odpowiednio się przygotować. A potem nawet jestem skłonny grać co kilka dni, by powrócić do obowiązującego kalendarza.

W środowisku sportowym nikt nie dopuszcza myśli, by rozgrywki znów były niedokończone. Grono optymistów jest znacznie większe pesymistów i tego na razie trzeba się trzymać!


Na zdjęciu: Trener Grzegorz Słaby wraz ze swoimi podopiecznymi już nie może doczekać powrotu do normalnych zajęć. Na to jednak muszą jeszcze poczekać.

Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus