GKS Katowice. Rocznica z drżącym sercem

Dokładnie dwa lata po spadku z zaplecza ekstraklasy GKS Katowice wciąż nie może być pewny, że drugi sezon przyniesie im upragnioną ucieczkę z II-ligowej otchłani.


W marnych nastrojach, ale mimo wszystko z delikatnym powiewem optymizmu po wyszarpanym w sobotę remisie (2:2) z Wigrami Suwałki – no i nadal z pozycji premiowanej bezpośrednim awansem – niektórzy kibice GieKSy wspominać dziś zapewne będą dokładnie 2. rocznicę jednego z najbardziej niesamowitych meczów, jaki widziała Bukowa. Czyli porażki z Bytovią 1:2, poniesionej 18 maja 2019 roku i oznaczającej pożegnanie w nieprawdopodobnych okolicznościach z zapleczem ekstraklasy.

Niektórzy z tamtego zespołu nie grają już w piłkę, niektórzy nadal bronią katowickich barw, a Tymoteusz Puchacz przystępuje nawet do rywalizacji o miejsce w kadrze na Euro 2020. GKS? Na 5 kolejek przed końcem rozgrywek wciąż musi drżeć, czy po dwóch latach wyrwie się z poziomu ligowego nr 3.

Wstali po dwóch „gongach”

Choć w sobotę drużyna Rafała Góraka trzeci raz z rzędu nie zdołała zgarnąć pełnej puli, to tym razem pojawiło się trochę pozytywów. Był to jej najlepszy występ od chwili powrotu do gry po dwutygodniowej kwarantannie. Co prawda dwa z nich kończyła zwycięsko – ze Skrą Częstochowa (2:1) i Olimpią Elbląg (1:0) – ale w sposób absolutnie nieprzekonujący. W sobotę z Wigrami, mimo że skończyło się 2:2, momentami była pasja, parcie do przodu, stwarzanie okazji, dwie poprzeczki, słupek. No i wiara do końca, bo przecież oba gole katowiczanie strzelili w ostatnich minutach.

– W pierwszej połowie graliśmy według założeń. Mieliśmy sytuacje, dużo wykreowanych akcji, poprzeczkę, obrony bramkarza. Potem dostaliśmy dwa „gongi” i trudno było się z tego podnieść. Wielki szacunek dla całej drużyny, że wyciągnęliśmy wynik na remis. Mam nadzieję, że to nas zbuduje na następne mecze – mówi Marcin Urynowicz, pomocnik GieKSy i jeden z jej najlepszych obecnie zawodników.

Ostatni mecz, ostatnia sekunda

Sobotni remis sprawił, że została utrzymana 6-punktowa przewaga nad Wigrami. Gdyby nie szaleńcza pogoń w końcówce, suwalczanie poczuliby się jeszcze „zaproszeni” do walki o bezpośredni awans. A tak – straty wynoszącej 6 „oczek” już odrobić nie powinni, bo by tego dokonać, musieliby w ostatnich 5 kolejkach zdobyć o 7 punktów więcej niż GKS, z którym mają gorszy bilans bezpośrednich starć (1:2 i 2:2).

Dobra wiadomość spłynęła też na Bukową niedzielnego wieczoru z Rzeszowa, gdzie Chojniczanka prowadziła co prawda ze Stalą, ale na kwadrans przed końcem straciła bramkę z rzutu karnego i skończyło się remisem 1:1 – oznaczającym, że na pozycji wicelidera pozostał zespół z Katowic, z zapasem 2 punktów nad chojniczanami, z którymi zagra jeszcze tej wiosny na wyjeździe.

– Mamy punkt i jesteśmy dalej w grze. Sprawa awansu może rozstrzygnąć się na samej mecie. Walka będzie do końca, może nawet do ostatniej sekundy ostatniego meczu – przyznaje Adam Nocoń, trener Chojniczanki.


Czytaj jeszcze: Co za końcówka na Bukowej. GieKSa urywa punkt Wigrom!

Pytajnik przy Mrozku

GKS nie ma chwili wytchnienia. W niedzielę i wczoraj trenował, po dzisiejszych zajęciach ruszy w drogę na środowy (18.00, transmisja w TVP Sport) mecz z Motorem Lublin. Maraton „pocovidowy” powoli dla katowiczan się kończy. Jeszcze w niedzielę zagrają u siebie z Bytovią, a potem mikrocykle przygotowawcze do trzech ostatnich meczów sezonu zasadniczego – z Chojniczanką, Stalą Rzeszów i Sokołem Ostróda – będą już dłuższe.

Martwić jednak musi znak zapytania, jaki trzeba postawić przy dyspozycyjności Bartosza Mrozka. Bramkarz wypożyczony z Lecha Poznań w spotkaniu z Wigrami doznał urazu. Wstępna diagnoza to naciągnięty przyczep mięśnia czworogłowego. Mrozek to nie tylko podstawowy bramkarz i jeden z najlepszych w tym sezonie zawodników GieKSy, ale też młodzieżowiec. Jeśli między słupki musiałby za niego wskoczyć Patryk Królczyk, ściągnięty zimą z Gliwic i czekający na debiut w katowickich barwach, trzeba by znaleźć w polu miejsce dla dwóch młodzieżowców.

Tym jednym jest Zbigniew Wojciechowski, lecz patrząc na postawę prawego obrońcy po kwarantannie, aż prosi się, by dać mu odpocząć. Stąd w spotkaniach ze Skrą, Błękitnymi czy Wigrami zmieniał go Patryk Grychtolik.

Zależni od siebie

Możliwe, że – jeśli do gry niezdatny będzie Mrozek – Rafał Górak zdecyduje się zarówno na Wojciechowskiego, jak i Grychtolika, w odwodzie na bok obrony (tyle że lewy) pozostaje jeszcze Danian Pavlas. Inny z młodzieżowców, ten bardziej ofensywny, czyli Patryk Szwedzik, ma drobny uraz mięśniowy. Podobnie jak skrzydłowy Szymon Kiebzak, dlatego obu zabrakło w konfrontacji z suwalczanami. Szczęśliwie nikt nie pauzuje za kartki, ale trochę personalnych łamigłówek może być… Do rozwiązania z nadzieją, że po środzie GKS nadal – jak dziś – będzie zależny tylko od siebie, bez konieczności oglądania się na wyniki Chojniczanki, która jutro podejmie Sokoła Ostróda.


Na zdjęciu: Jeśli Bartosz Mrozek wypadłby z gry na ostatniej prostej sezonu, z pewnością byłaby to marna wiadomość dla GieKSy.
Fot. Tomasz Kudala/PressFocus